Usłyszałem dzisiaj w radiu mądruję,
który przekonywał mnie, że nasza gospodarka „spowalnia tempo
rozwoju”. Czyli jeszcze się turlamy ale szczęki hamulcowe są
zaciśnięte już na tarczach i tak właściwie od siły tego
zespolenia zależy to, w którym momencie staniemy. Rzecz jasna brzmi
to lepiej niż „lecimy na pysk”. Do uszek przeciętnego leminga
dobiegnie przesłanie, że zapociliśmy się w tej szaleńczej
gonitwie do przodu tak bardzo, że musimy odpocząć, aby rozwijać
się jeszcze szybciej.
Nieodrzutowany Jerzy Dobrowolski
napisał kiedyś:
„Ponieważ wiedzeni nieomylnym instynktem,
wybieramy, nieomylnie siłą rzeczy, nieomylnych
przywódców,
którzy nieomylnie wskazują nam
jedynie słuszną drogę. [...]
Bo jedna rzecz nie ulega zmianie na żadnym
etapie.
Na etapowych
przejściowych trudności niejednokrotnie nie
można po prostu
uniknąć, ponieważ związane są
one z dynamiką naszego rozwoju,
natomiast
zawsze można je przezwyciężyć.
”
Niewątpliwie nasi umiłowani przywódcy
znajdą panaceum i na te problemy, a do mediów nie dotarły jeszcze
wytyczne, że te przejściowe trudności to wynik celowej polityki
wywołanej naszą dynamiką. Przecież inaczej być nie może.
Dostająca do wroga w dupę armia przecież nigdy nie ucieka, tylko
zwykle „wycofuje się na ściśle ustalone strategiczne pozycje
obronne”, a „wpuszczenie wroga na nasze terytorium” to przecież
nic innego jak „genialny zabieg strategiczny władz wojskowych i
partyjnych”.
W Hiszpanii tymczasem ludzie bez najmniejszego skrępowania zaczynają grzebać po śmietnikach, a
bezrobocie i poziom społecznej frustracji gorzą eksplozją.
Oczywiście media w Zielonej Wyspie nawet nie pisną o tym fakcie. Co
robią władze w Hiszpanii? Przywracają telewizyjne transmisje
korridy, które były przez sześć lat zakazane. Wszak powszechnie
wiadomo, że lud potrzebuje chleba i igrzysk. Gdy nie ma chleba
trzeba dać im.... więcej igrzysk.
Strategia władzy jest więc
niezmienna. U nas igrzyska w postaci Euro 2012 już były, a pomysły
na tematy zastępcze typu mama małej Madzi czy Amber Gold już się
kończą. Za chwilę przyjdzie być może czas na spojrzenie władzy
w oczy. Lecz jak to zwykle bywa nagle może się okazać, że
niektórzy umiłowani przywódcy stoją na czele obalających ich
tłumów. Za dwa dni w Warszawie planowania jest wielka manifestacja
w obronie wolności słowa i wolnych mediów. Całkiem jak za
pierwszej komuny!
Z tego, co wiem z autopsji, za pierwszej komuny nie było demonstracji w obronie wolności słowa. Zamiast demonstracji był drugi obieg (też zresztą skrycie sterowany przez pierwszą komunę np. krakowskie "Bez dekretu")
OdpowiedzUsuńByły natomiast wieczorne masowe spacery podczas dziennika telewizyjnego o 19:30
Pozdrawiam serdecznie