czwartek, 27 września 2012

Powrót do przeszłości


Usłyszałem dzisiaj w radiu mądruję, który przekonywał mnie, że nasza gospodarka „spowalnia tempo rozwoju”. Czyli jeszcze się turlamy ale szczęki hamulcowe są zaciśnięte już na tarczach i tak właściwie od siły tego zespolenia zależy to, w którym momencie staniemy. Rzecz jasna brzmi to lepiej niż „lecimy na pysk”. Do uszek przeciętnego leminga dobiegnie przesłanie, że zapociliśmy się w tej szaleńczej gonitwie do przodu tak bardzo, że musimy odpocząć, aby rozwijać się jeszcze szybciej.
Nieodrzutowany Jerzy Dobrowolski napisał kiedyś: 
„Ponieważ wiedzeni nieomylnym instynktem, wybieramy, nieomylnie siłą rzeczy, nieomylnych przywódców, którzy nieomylnie wskazują nam jedynie słuszną drogę. [...] Bo jedna rzecz nie ulega zmianie na żadnym etapie. Na etapowych przejściowych trudności niejednokrotnie nie można po prostu uniknąć, ponieważ związane są one z dynamiką naszego rozwoju, natomiast zawsze można je przezwyciężyć. ”
Niewątpliwie nasi umiłowani przywódcy znajdą panaceum i na te problemy, a do mediów nie dotarły jeszcze wytyczne, że te przejściowe trudności to wynik celowej polityki wywołanej naszą dynamiką. Przecież inaczej być nie może. Dostająca do wroga w dupę armia przecież nigdy nie ucieka, tylko zwykle „wycofuje się na ściśle ustalone strategiczne pozycje obronne”, a „wpuszczenie wroga na nasze terytorium” to przecież nic innego jak „genialny zabieg strategiczny władz wojskowych i partyjnych”.

W Hiszpanii tymczasem ludzie bez najmniejszego skrępowania zaczynają grzebać po śmietnikach, a bezrobocie i poziom społecznej frustracji gorzą eksplozją. Oczywiście media w Zielonej Wyspie nawet nie pisną o tym fakcie. Co robią władze w Hiszpanii? Przywracają telewizyjne transmisje korridy, które były przez sześć lat zakazane. Wszak powszechnie wiadomo, że lud potrzebuje chleba i igrzysk. Gdy nie ma chleba trzeba dać im.... więcej igrzysk.
Strategia władzy jest więc niezmienna. U nas igrzyska w postaci Euro 2012 już były, a pomysły na tematy zastępcze typu mama małej Madzi czy Amber Gold już się kończą. Za chwilę przyjdzie być może czas na spojrzenie władzy w oczy. Lecz jak to zwykle bywa nagle może się okazać, że niektórzy umiłowani przywódcy stoją na czele obalających ich tłumów. Za dwa dni w Warszawie planowania jest wielka manifestacja w obronie wolności słowa i wolnych mediów. Całkiem jak za pierwszej komuny!

1 komentarz:

  1. Z tego, co wiem z autopsji, za pierwszej komuny nie było demonstracji w obronie wolności słowa. Zamiast demonstracji był drugi obieg (też zresztą skrycie sterowany przez pierwszą komunę np. krakowskie "Bez dekretu")

    Były natomiast wieczorne masowe spacery podczas dziennika telewizyjnego o 19:30

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj