poniedziałek, 7 stycznia 2013

Footloose

Któż nie pamięta filmu "Footloose" z Kevinem Baconem w roli głównej? Mimo, że od premiery filmu minęło prawie dwie dekady wydaje się on wciąż pełnić w niektórych kręgach rolę edukacyjną. Film opowiada o chłopaku, który po przeprowadzce z wielkiego miasta do małej mieściny postanawia zorganizować tam taneczną imprezę. Miastem rządzi pastor - burmistrz nieprzychylny młodzieżowej muzyce, odrażającym tańcom i wszelkiemu rockowemu graniu. Ale nasi dzielni pionierzy znajdują rozwiązanie niczym Wujek Dobra Rada z innego – tym razem polskiego filmu. Organizują potańcówkę tuż za granicami miasta, gdzie niedobry burmistrz może im nafikać. Na koniec – jakby to ujął Stanisław Michalkiewicz – wszyscy tańczą wesołego oberka i wszystko jak przystało na Hollywoodzie produkcje kończy się szczęśliwie.
I oto po dwóch dekadach do władzy we Francji dochodzi komunista z krwi i kości, który postanawia przytrzeć nosa niedobrym bogaczom i wprowadza dla nich specjalny podatek, dzięki któremu wszyscy będą tak samo biedni i będzie cacy. Będzie biednie, ale sprawiedliwie, mieszkający we Francji jakiś Mustafa albo inny Saddam będzie mógł powiększyć swoją trzódkę o następną piątkę wyznawców Allaha. Ale bogacze jak to bogacze. Wielu z nich oglądało "Footloose" i wiedzą, że wystarczy przenieść się na granicę kraju, aby już nie płacić haraczu. I tak pewien aktor przeniósł się najpierw do Belgii, aby potem uzyskać obywatelstwo Federacji Rosyjskiej, a pewien znany Francuzki muzyk postanowił zostać znanym angielskim muzykiem. W kolejce czekała już pewnie cała plejada gwiazd i gwiazdeczek. Nawet jedna strata, a kiedyś piękna aktorka, której odbiło na punkcie zwierzątek powiedziała, że jak nie uratują słona z Zoo, to też pojedzie do Rosji. Przerażeni taką wizją Francuscy komuniści szybko unieważnili podatkowe prawo dzięki któremu wygrali wybory, bo każdy Mustafa i Saddam głosował na nich wraz ze swoją trzódką. Lepiej bowiem skubać bogatych po trochu niż pozwolić, aby zwinęli manatki i wyjechali. Problem jednak pozostaje, skąd wziąć powiem na pokrycie politycznych obietnic? Ostatnią bowiem rzeczą, jaka przyjdzie do głowy socjalistom rezygnacja ze swych frazesów, obiecanek i rozdawnictwa. Władza, która nie daje traci bowiem swój elektorat i nie tylko Mustafa, Saddam, ale też miłośnicy sodomii gotowi odwrócić się od swych politycznych idoli. Jak bogaci się nie dają wydymać, to jak zwykle przychodzi pora na wydymanie biednych. Ci się bronią słabo, nie uciekną, a do tego jak się im zabierze po cichu sporo, a potem da odrobinkę, to się nie połapią i też będą głosować. Tak więc cicha emigracja francuzów mało lub średnio zamożnych dopiero przed nami, bo to na nich spadnie ciężar płacenia za ideologiczne dyrdymały. W Polsce głównym płatnikiem „dobrobytu” są ci, których jeszcze jakimś cudem stać na samochód. Będą bulić, za akcyzy, fotoradary i samo prawo jazdy. Ale jak nie w kraju bogaczy, to musi pojawić się bogacz zastępczy. Tymczasem Rosja przy tych wszystkich manewrach wydaje się być krajem gospodarczej prosperity, stabilnego i prostego systemu fiskalnego i Mekką. Nie jest dla wielu zwłaszcza tych, którzy zetknęli się z radzieckim państwem ważne, że współczesna Rosja rządzoną jest nadal przez czekistów, a szef tego państwa jest wnukiem ochroniarza samego towarzysza Lenina. Ale w historii były już podobne numery. Nikt inny jak ów Lenin wprowadził NEP i udawał Mekkę dla zachodnich bogaczy.
A Francja? Nie jest więc wykluczone, że po epoce rządów obecnego prezydenta i masowym footloose’ie obywateli tego kraju, ideowa i społeczna integracja osiągnie taki poziom, że nowym prezydentem tego kraju zostanie wybrany dożywotnio Emir Paryża.

A tym czasem we francuskim autobusie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj