Niemiecka wyższa izba parlamentu zawetowała właśnie wprowadzenie Paktu Fiskalnego. To po regulacjach poprzedzających wprowadzenie Traktatu Lizbońskiego, kolejna decyzja niemieckich władz mająca najprawdopodobniej na celu zwiększenie podmiotowości tego kraju względem UE. A czym my będziemy w ramach "europejskiej solidarności" ratować niemieckie i francuskie banki? Wiele na to wskazuje. Przed chwilą dowiedziałem się, że moja gmina w akcie ratowania swojego budżetu podniosła o 100% podatek od nieruchomości. Przecież trzeba realizować inwestycje, by żyło się lepiej. Trzeba budować lepszy świat nie licząc się z tym, kto za to zapłaci. Wszak płaci Unia, czyli nikt. A jak nikt to można poszaleć. Problem polega na tym, że wszystkie „dobre intencje” i te centralne i te lokalne, koncentrują się na obywatelu organizując dla niego miast socjalnego raju fiskalną namiastkę piekła.
Życie na zielonej wyspie staje się coraz bardziej koszmarne. Ale to nie tylko cecha zielonej wyspy. Wszystkie zielone wyspy europejskiego archipelagu wysp szczęśliwych mają podobny problem. Różnica polega jednak na tym, że to co dla przeciętność Niemca czy Holendra jest skrajem nędzy i lub socjalnym minimum dla przeciętnego Polaka stanowi niedościgły wzór luksusu. W tym być może tkwi powszechne źródło uwielbienia unijnego kultu kargo, a przy okazji i źródło przepisu rządu Tuska na eliksir popularności?
Dopóki przeciętny wyborca nie pojmie, że to na nim i jego pracy koncentrują się wszystkie kawałki fiskalnego bruku i że to on i jego praca są źródłem wszystkich budżetowych pieniędzy przeznaczonych na naprawianie świata, dotąd bieda będzie triumfować. A że z biedą należy walczyć najlepiej administracyjnie, piekło w końcu zacznie konstruować swój kolejny krąg. W Portugalii właśnie władze zakazały grzebania w śmietnikach. Następny etap? Zakaz jedzenia szczurów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj