czwartek, 23 lipca 2009

Post post-urodzinowy czyli konsekwencje pewnych obietnic

Wczoraj Młody Młody obchodził swe 5-te urodziny. Nic nie poradzę, tak wyszło - 22 lipca. Przyszli goście, było dmuchanie tortu, "100 lat", itd. Były też prezenty. Jedną z "danin" była "wynękana" obietnica kupienia kurczaczka. A jak Młody Młody dostanie kurczaczka, to Młody Starszy też. Dzisiaj rano pojechałem z chłopakami na jarmark i za całe 3,60 nabyłem 2 kurczaczki. Teraz będę "znanym hodowcą drobiu". Bo w końcu na mnie i małżonkę spadnie obowiązek opiewania się tą całą menażerią. Teraz muszę kurnik skonstruować! I tak mi upłynie końcówka urlopu.
A najgorsze jest to, że obydwa pisklaki mają już imiona (na razie robocze: jeden Ferdek, drugi Paździoch), czyli do gara nie pójdą jak dorosną. Ile tego? Dwa psy, dwa kanarki, dwie kury! Na szczęście mysz Al, co żył pod podłogą zdechł ze starości, a kot (który mieszkał u nas przez jakiś czas) dobity dyktaturą psów, znalazł nowy dom u sąsiadów. I dobrze, bo w ten sposób przerwał łańcuch pokarmowy.
Co będzie dalej? Nie wiem. Ale proszę się spodziewać postów z życia kurczaków. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj