poniedziałek, 4 lipca 2011

Monty Python wymięka

Przechodząc w zeszłym tygodniu obok pewnego budynku ze znajdującej się na jego murze tablicy dowiedziałem się, że jest to obiekt wojskowy i nie można tam wchodzić. Napis był jeszcze w trzech obcych językach naszych sojuszników. Ponieważ napis mówił o zakazie wejścia, a nie o zakazie fotografowania, wykonałem stosowną fotkę. Bo przecież nie ma nic złego w takim napisie. Ma on charakter prewencyjny. Po co potem obcokrajowiec miałby się tłumaczyć z tego, że nie wiedział jaki to obiekt i że tam wleźć nie może. Tak jest napisane i po kłopocie.
Dziś dotarła do mnie wiadomość o tym, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego ogłaszając przetargi ujawniła przy okazji w ogłoszeniu swoją tajną siedzibę. Przetargi dotyczyły wywozu śmieci, dostawy prądu i uwaga „ochrony obiektów”.
Czyżby było już tak źle? Czy fasady państwowych instytucji nie potrafią już nawet zachować swej fasadowości?
Być może jest jednak inaczej. Nazywam to polityką transparentności. Gdy wszystko szczerze się ujawni nie wiadomo co tak naprawdę jest tajnie. Bo w całej masie niepotrzebnych i nie istotnych informacji znajduje się ta ważna, ale co z tego, gdy szpiegowi trzeba 20 lat, aby przejrzeć te ważne i nie ważne informacje.  Nawet zastosowanie super sprawnych komputerów nic nie pomoże, bo my wybraliśmy specjalnie strategię „analogizacji” wojska, tak aby żadne dane cyfrowe nie mogły być wykadzone, bo nie są tworzone.

Jak widać ze wszystkiego – bełkotliwie, bo bełkotliwie – ale można się wytłumaczyć. Ale z tego, aby rozpisywać przetarg na ochronę obiektów służ kontrwywiadowczych? Tu nawet fortel z transparencją nie zadziała.
Dobrze dajmy już spokój. Teraz dopiero widać geniusz naszego wodza i kierowanej przez niego Partii, która w ramach jedynie słusznej decyzji rekomendowała na stanowisko Ministra Obrony ... psychiatrę. Nie mogła inaczej. Trzeba być nie lada fachowcem. Podobno każdy szanujący się dom wariatów ma przynajmniej jednego Napoleona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj