Nie tak dawno temu obchodziliśmy dwie rocznice. Pierwsza z nich dotyczy dwudziestej rocznicy śmierci Farrokh'a Bulsary, powszechnie znanego jako Freddie Mercury. Ten genialny wokalista, muzyk i showman odszedł na skutek dolegliwości wywołanych AIDS. Na tę nieuleczalną chorobę zapadł w wyniku swych seksualnych skłonności i rozpustnego trybu życia. Z pewnością przez postępowe salony byłby już dawno okrzyknięty santo subito, jak inni przedwcześnie zmarli potępieńcy sodomici, gdyby nie fakt, że był on gejem półkrwi. To znaczy biseksualistą, dla którego płeć jego partnera lub partnerki była sprawą wtórną. Poza tym śmierć na AIDS, jest taka mało romantyczna. Co innego zapicie się na śmierć z przepicia lub zaćpanie się na śmierć w knajpianej ubikacji. Bardzo romantyczne jest też strzelenie sobie w głowę z dubeltówki. Ale na pewno nie śmierć na AIDS! W każdym razie lider zespołu Queen, nie stał się po śmierci obiektem kultu takim jak inni wykolejeńcy z showbiznesu. Być może przyczyną tego faktu jest załamanie w branży fonograficznej? Po co promować legendę zmarłego artysty, kiedy jedynym jej efektem będzie co najwyżej większa ilość ściągniętych z sieci empetrójek? W każdym razie media odnotowały fakt zejścia, co świadczy o tym, że gdy medialne koncerny uporają się już z internetowym piractwem, promocja Freddiego ruszy z kopyta.
Ale ostatnio mieliśmy jeszcze jedną dwudziestą rocznicę. Oto mniej więcej tyle lat temu pewien zakonnik ze zgromadzenia Redemptorystów postanowił otworzyć stację radiową, która do tej pory skutecznie nie pozwala tubylczemu narodowi utonąć w oparach propagandowego prania mózgów. Czegoż to już nie wymyślono o owym zakonniku? Miał jeździć superluksusowym samochodem, miał kraść pieniądze, o obrażaniu narodów pasterskich nie wspomnę. Jedyne czego nie wymyślono dotychczas, to chyba jego objawy AIDS i biseksualizm. A ludzie i tak słuchają radia zakonnika chociażby tylko po to, aby mieć punkt odniesienia do powszechnej medialnej manipulacji.
Co poza medialną branżą i rocznicą łączy te dwa niepołączalne fakty? Poziom i rodzaj manipulacji. Śmierć Freddiego co najwyżej w mediach wzbudza współczucie i żal po odejściu geniusza. Jakoś nikt w mediach głównego nurtu nie wspomina o tym, że na AIDS odeszli także wszyscy jego domownicy z kierowcą i kucharzem włącznie. Jak widać nie potrafili oni swemu panu odmówić od czasu do czasu drobnych przysług... Czy wtedy wiedział już, że jest chory? Radio Maryja wzbudza wyłącznie w branży „kontrowersje”. Bo pomimo bycia rozgłośnią radiową utrzymuje się z datków wiernych mu słuchaczy. Nie stanowi przeto elementu biznesowego, sprzedajnego cyrku. Dlatego zdecydowana wrogość lewicowych salonów podsycających medialną nagonkę, same media też mają z toruńską stacją na pieńku. Bo co to za szewc, który naprawia za darmo buty?
Radio gra, a Freddy nie.
Cześć!
OdpowiedzUsuńTo faktycznie, ciekawe, że on nigdy nie został obwołany świętym. Choćby tak jak Cobain, od którego był znacznie zdolniejszy. Przyznam, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale teraz myślę, że możesz mieć rację. To może być przez to, że taka śmierć musi być bardzo paskudna. A świat śmierć traktuje tak jak wszystko. Musi być choć trochę ładna.
Inna sprawa, ze on faktycznie nabroił z tym swoim AIDS. To akurat sam słyszałem, że on się do samego końca do choroby nie przyznawał i zarażał innych całkiem świadomie. Może więc ci, którzy rozdzielają te zaszczyty - a przynajmniej znaczna ich część - mają do niego pretensje osobiste.
@toyah
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta nidostrzegalna z pozoru oczywistość zastanowiła mnie w tej sprawie najbardziej.
Ale co tam. Jak donosi Fronda, okazuje się, że lider Queen ma naśladoców.
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/george_michael_w_stanie_krytycznym._ma_aids__17199
Jakim zdeprawowanym bagnem musi być to środowisko i jakie obowiązują kryteria przy kreacji gwazd? Aż sobie to trudno wyobrazić.