wtorek, 20 grudnia 2011

Nihil novi

Od pewnego czasu straciłem wszelką wenę do pisania. Bo o czym tu pisać, gdy niemal wszystkie moje kasandryczne ględzenia okazały się prawdą? Nagle okazuje się, że to co dwa, trzy lata było totalną herezją dziś staje się faktem. Ale to nawet nie to. Pamiętam jak dwa lata temu, gdy mówiłem o tym, że właśnie formalnie utraciliśmy niepodległość ludzie pukali się w głowy. Dziś „nasi umiłowani przywódcy” mówią nam między wierszami, że przecież było o tym wiadomo już dawno, więc czym się podniecać? Najbardziej zadziwiające jest to, że ludzie wybrani w demokratycznych wyborach zachowują się jak agenci ubezpieczeniowi podsuwający nam podpisywać umowy, których połowa zapisana jest małym druczkiem. 
Co zatem nas czeka w najbliższych latach? Historia lubi się powtarzać. Wydaje się, że z etapu propagandy sukcesu – niczym za Gierka, przechodzimy w okres gospodarczej stagnacji, która zakończy się kolejną formą jakiegoś stanu wojennego. Co takiego jest w takim razie w socjalizmie, że jest tak łatwo przewidywalny? Sprawa wydaje się bardzo prosta. Rozbudowany, a przez to skomplikowany i powolny system podejmowania decyzji doprowadza do wielu paradoksów władzy, aż w końcu do kompletnego jej paraliżu. Mamy w tej chwili schyłek okresu stagnacji. Rozbieżność socjalistycznych frazesów, konsumpcyjnego stylów życia i całkowitego rozpasania europejskich społeczeństw powoduje, że radykalna zmiana filozofii rządzenia była niemożliwa. Łatwiej było generować spiralę zadłużenia albo ulec urokom „boskiego nic nierobienia”, mając nadzieję, że katastrofa nadejdzie już po „ICH” okresie rządów, niż próbować zmienić cokolwiek. Zdrowy rozsądek nakazywałby przynajmniej nazwanie rzeczy po imieniu zamiast błądzenia w propagandowym bełkocie. Ale jak powszechnie wiadomo: „po mnie choćby potop”.
Spróbujmy jednak wyrwać się z tym pesymistycznych rozważań. Na naszych oczach – o czym miałem się okazję dzisiaj przekonać – powstaje nowe. Coraz więcej ludzi zaczyna przez nieskończone pokłady propagandy i pryzmat topniejących własnych portfeli dostrzegać jak jest naprawę. Zaczynają widzieć, jak nieetyczna i kłamliwa jest ta kartonowa Rzeczpospolita. Wiele jeszcze nas zaskoczy. Ale kierunek jest już dawno znany. Otaczający nas i coraz bardziej mętny syf i zgnilizna staną się podstawą do odrodzenia. Za chwilę będziemy obchodzić święta Bożego Narodzenia. Są one dla nas nadzieją, że i ta historia się powtórzy i że on przyjdzie ponownie sądzić żywych i umarłych. A królestwo jego nie będzie miało końca. 



Nie wiem, czy coś przyjdzie mi do głowy jeszcze przed świętami. A ponieważ ten szczególny czas chcę poświęcić swej rodzinie, proszę wszystkich tych, którzy czytają mojego bloga  o przyjęcie najserdeczniejszych świątecznych życzeń. Życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj