środa, 7 grudnia 2011

Skąd się biorą w Polsce politycy?

Mam na ten temat dwie hipotezy:
1.       Hipoteza psychospołeczna
Mniej więcej rok temu na korytarzu jednej z rządowych instytucji spotkałem pewnego dawnego znajomego. Pamiętałem go jako cichego, skromnego asystenta na pobliskim uniwersytecie. Okazało się, że między czasie został funkcjonariuszem Partii i dość wpływową osobą na „odcinku” propagandy. Na moje standardowo kurtuazyjne pytanie: „co słychać”? Odpowiedział niby żartem: „Rząd się sam wyżywi”. Będąc wczoraj na stacji benzynowej przypomniałem sobie ten niby dowcip i potraktowałem go jako proroctwo. Zaiste, w cenie paliwa, które ponoć w Wenezueli po przeliczeniu na naszą walutę kosztuje 7 groszy, znajduje się rządowe papu.
Ale nawet nie to stało się powodem mojego zdumienia. Przypomniała mi się scena z „Cesarza” Kapuścińskiego, w której opisane były cesarskie nominacje i degradacje urzędników. Odbywało się to w specjalnej sali, do której wchodzili cesarscy funkcjonariusze. Nie wiedzieli jakich czeka ich los. Po otrzymaniu degradacji lub awansu od razu dochodziła w nich pewna fizyczna zmiana. Jedni wychodzili dumni z uczuciem pychy, drudzy jakby mniejsi, skarali od razu starsi. Władza to zatem nic innego jak pozostałość po naszych zwierzęcych przodkach chęć panowania nad innymi. Część ludzi akceptuje swe niższe położenie znajdując w nim swą strategię na przetrwanie. Przy władzy można się ogrzać, a przy okazji zaspokoić choć odrobinę swój własny zwierzęcy odruch panowania nad innymi. Mamy więc mojego znajomego cherubinka, który po i tak nieuchronnej klęsce Partii znów najprawdopodobniej przeobrazi się w skromnego pracownika naukowego. Władza nie tylko zmienia, ale i deprawuje. Dlatego na szczycie polityki pozostają ludzie najbardziej bezwzględni a przy okazji ujmujący, delikatni i przekonywujący niczym domokrążca. Zatem przez sita i żarna politycznej kariery przeciskają się tylko i wyłącznie ci najbardziej bezwzględni a jednocześnie ci, którzy umiejętność przywdziewania fałszywych masek opanowali do perfekcji. Co więcej. Z pewnością elitę elit stanowią wyłącznie ci, którzy odgrywane jednoosobowe monodramy traktują jako własne prawdziwe ja.
2.       Hipoteza systemowa
System społeczny i prawny staje się na tyle skomplikowany, że aby załatwić najprostszą kwestę trzeba się niekiedy wykazać sporym intelektem. Tak prosta czynność jakspisanie testamentu wymaga znajomości przynajmniej kilku prawnych kruczków. Jak więc postępują ambitni, bezwzględni, kierujący się chęcią dominacji osobnicy? Mają do wyboru dwie drogi. Albo zejść na drogę przestępstwa albo zająć się polityką, co niekiedy oznacza to samo. Ci bardziej inteligentni ale zdeprawowani wolą jednak pozostać w cieniu i dyskretnie pociągać za sznurki. Ale czy na pewno zdeprawowani? Przecież być może po to wymyśla się przeróżne ideologie, aby usprawiedliwić zbrodnie. Nie mniej jednak można założyć, że przy braku jakichkolwiek talentów pozostaje jedynie polityczny świecznik dla spełnienia swych ambicji, zniwelowania frustracji i poprawy samooceny. Nie od dzisiaj mówi się przecież, że w tak zdeprawowanym systemie polityka to syf, a politycy nie mają odrobiny honoru. Tak więc być może jednym z niewielu kanałów zaspokojenia zwierzęcych potrzeb jest polityczna aktywność? Jak ma się to do idealistycznego pojmowania polityki rozumianej jako: „rozumne działanie dla wspólnego dobra”? Ni jak.
Oczywiście obie hipotezy nie dotyczą „prawdziwej władzy”, która znalazła podskórny sposób na trwanie. Odbija się ona po głowach wyłonionych w taki czy inny sposób figurantów niczym metalowa kulka we flipperze. Czym dany polityk jest bardziej przywiązany do kariery i czym głupszy i bezwzględny tym lepiej wciela się w swoją role. Prawdziwej władzy znudził się właśnie ten model działania. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas „wielka polityczna korekta” i odejście w niebyt obecnego modelu sprawowania władzy. Pseudo demokratyczna zasłona nie jest już potrzebna. Najprawdopodobniej po części powrócimy do korzeni, czyli do systemu elektronicznie wspomaganego niewolnictwa. Ale i ten system kiedyś upadnie tak jak wszystkie dotychczasowe. Jedno jest pewne. System będzie potrzebował już za chwilę w miejsce cherubinków i aktorów etatowych siepaczy. W końcu Jeżow, Beria czy Dzierżyński ponoć nie byli zbyt wielkiej postury. Swoją drogą bardzo ciekawym wydaje się jeszcze inna obserwacja, że do polityki w sposób szczególny lgną kurduple. Ale to zupełnie inna kwestia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj