W czasach barku stabilności ludzie decydują się na mniejsze zło. Na to co być może uwiera, ale jest znane i przewidywalne. U nas to zjawisko masowe w USA wystarczyło, że wpłynęło na decyzje niewielkiej liczny wyborców. Wciąż utrzymujące się wysokie poparcie dla "jaśnie nam panującej" jest wynikiem potrzeby poczucia stabilności. W naprawdę stabilnych czasach o wyborach ludzkich mogę decydować i często decydują niuanse. W czasach niepewnych wizje o czekających nas zmianach. Wybór Obamy na prezydenta wciąż najpotężniejszego kraju na świecie świadczy o tym, jak dalece ludzie zostali odseparowani od rzeczywistości. Pierwszą bowiem kadencję prezydent Obama zawdzięczał obietnicy wielkich zmian, zaś drugą temu, iż przekonywał, że nie zdążył jeszcze owych zmian wprowadzić. Ameryka wytrzyma jeszcze cztery lata socjalistycznych frazesów. Potem może nadejdzie wreszcie czas na powrót do normalności. Normalność to przede wszystkim odzyskanie stabilności finansowej przez rząd, odzyskanie przezeń praw do emisji własnej waluty. Na to jednak nawet kolejnemu republikańskiemu prezydentowi może nie starczyć sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj