Pewnie nie napisałbym tego posta, gdyby nie pewne zdjęcie, a właściwie zbiór fotografii przedstawiających grupę młodych ludzi w różnych sytuacjach, które pojawiły się w sieci kilka dni temu. A to raz są zamknięci w klatkach i protestują przeciw ograniczeniu obywatelskich swobód wiadomo przez kogo, a to następnym razem zakładają Komitet Obrony Demokracji, by wreszcie znaleźć się w towarzystwie na szczęście byłego już prezydenta i jego małżonki. Nie można mieć nic przeciwko aktywności obywatelskiej szczególnie ludzi młodych, ale mamy tu raczej do czynienia z grupą zawodowych politycznych statystów do wynajęcia. No bo przecież tylko ostatni frajer chodziłby na jakieś debilne manifestacje organizowane przez „grube ryby” z wypchanymi portfelami za darmo. Dyskretnie i profesjonalnie. Nie powinno to dziwić. A jednak dziwi. Dlaczego? Ano dlatego, że w przypadku debilnego tasiemcowego serialu o niskim budżecie doskonale zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy nabierani, a w polityce jesteśmy nabierani tak samo, ale nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Do tego, że demokratyczna polityka niezależnie od tego, czy to demokracja ludowa czy nie jest w dużej mierze ściemą na użytek patrzącej w telewizory lub internet gawiedzi powinniśmy się już dawno przyzwyczaić. Chociażby takie słynne przedstawienie telewizyjne zwane Okrągłym Stołem do dziś wydaje się wielu tworem realnym. Ale nie ma się co dziwić. Każdy nowy etap potrzebuje założycielskiej ściemy.
Prawnicy z Katowic niczym marynarze z pancernika Aurora odpalili salwę przeciw „bezprawiu” PiSu. Zagrzmiała ona dając sygnał do powszechnej lemingowej rewolucji. Nie byłoby w tym nic nadzywczajnego, gdyby nie fakt, że owi „naukowcy” to w z nacz niej mierze dawny PZPRowiski beton i były parlamentarzysta PO. O ile nie było to przedstawienie na zamówienie, to na pewno w obronie własnych kastowych przywilejów. Wyczuli widocznie dawni towarzysze, że uporządkowanie trzeciej izby parlamentu czyli upolitycznionego do szpiku kości Trybunału Konstytucyjnego stanowi zapowiedz porządków w palestrze i sądownictwie. Słusznie wyczuli. Ale z lokalnego buntu uniwersyteckich kauzyperdów pewna gazeta postanowiła uczynić zwiastun rewolucji, to ewidentne przegięcie. Wszak skończenie z prawniczą patologią i reforma niezmiennych od dziesięcioleci oddanych familijnym klikom całym połaci naszego państwa jest właśnie tym co w ustach wszelkich pięknoduchów o stalinowskich rodowodach urosło do miana frazesu. Jest niczym innym jak budową społeczeństwa otwartego.
Można by było długo wyliczać kolejne nagonki, półprawdy i „spontaniczne” komitety w rodzaju KOD. Nie o to jednak chodzi. Z całego dymanego medialnego skowytu wyłania się przede wszystkim obraź klęski jak odniosła Platforma. Brak planu, chaotyczność, brak przywództwa wskazują, że PiS nie będzie miał przez najbliższe lata żadnej rzeczowej opozycji. PO i usłużne jej wciąż media zachowują się jak zamknięty w klatce mały zdziczały kotek. Siedzi przerażone w kącie i pokazuje pazurki. Obawia się najgorszego, gdy tymczasem ma zostać umyty, odpchlony i odrobaczony. Nie ma się co dziwić w umysłach przyzwyczajonych do uprzywilejowanej pozycji biznesowej, artystycznej lub społecznej ludzi odstawienie od koryta i potencjalne jego następstwa to prawdziwa klęska, ale aby od razu mówić o upadku demokracji i porównywać PiS do NSDAP? Komuś chyba puszczają nerwy. Ktoś zbyt mocno wierzył we własną propagandę.
Niestety ta samobójcza dla łżeelit retoryka niedługo wygaśnie. Ludzie przestali łykać te kity i trzeba wymyślić coś nowego. Straszenie PiSem w wersji 2.0 czyli po tym jak już przejęło władzę zostało odebrane jako panika i było zdecydowanie przedwczesne. PO traci nawet pozycję racjonalnej opozycji i zaczyna topnieć jak kra na wiosnę w sondażach społecznego poparcia. Oczywiście można się było tego spodziewać. Sam znam kilku aktywnych działaczy i sympatyków tego ugrupowania, którzy w duchu czują się już PiSowcami i za wszelką cenę chcą o tym przekonać cały świat.
Ale mam nadzieję, że PiS też się uczy. Jak długo będzie partią zapóźnionych o całe dekady reform i polskiej racji stanu, a nie stołków i układów może liczyć na poparcie nawet bolesnych decyzji. Mam także nadzieję, że skończył się wreszcie czas wirtualnych tworów. Potrzebni nam są polityce z krwi i kości, mężowe stanu odrzucający patrzenie na słupku poparcia jako jedyny wskaźnik jakości ich rządów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj