niedziela, 15 listopada 2015

Oko cyklonu

Nie chcę dziś pisać o zamachach w Paryżu, jego przyczynach i skutkach. Wyręczają mnie z tego wszystkie media i profesjonalni dziennikarze. Głos w sprawie tego nieszczęścia do którego doprowadziła krótkowzroczność i lekkomyślność (czy raczej bezmyślność) europejskich polityków zabrali już wszyscy. Mało kto jednak w medialnej paplaninie podkreślał, że zanim stało co się stało, ktoś zdestabilizował sytuację, na bliskim wschodzie, a jeszcze wcześniej przetrącił cywilizacyjny i religijny kręgosłup zachodowi czyniąc go podatnym na lewackie utopijne banialuki o równości i braterstwie. Nam po latach realnego socjalizmu i krwawej bolszewickiej okupacji ciężko jest łykać jak przysłowiowy pelikan lewicowe kity. W dodatku nasze jeszcze wcześniejsze historyczne doświadczenia sprawiły, że polskość utożsamiana jest z Kościołem, a ten mimo swoich wad i kryzysów przez całe dekady a nawet wieki był jedyną instytucjonalną ostoją dla polskości. Dlatego z nami nie pójdzie tak łatwo. Być może nawet (o ironio!) ziści się za chwilę propagandowa mara Donalda Tuska z wyborczej kampanii sprzed ośmiu lat, w której przekonywał, że Polacy będą tłumnie powracać z emigracji do Ojczyzny. Tylko, że wcale nie z powodu dobrych warunków życia ale w obawie o nie właśnie. 
Tego jakoś w mediach głównego ścieku nie było, a szkoda. Było za to coś innego: oko cyklonu. Zawiasko, które jest dla mnie koronnym dowodem na powszechną medialną manipulację. Gdy dzieje się jakaś nagła i nieoczekiwana tragedia wszystkie serwisy koncentrują się na relacjonowaniu faktów i jak ognia unikają interpretacji. Pierwsze komentarze są naiwne, a komentatorzy wytrąceni z równowagi plotą bzdury. Czasami nawet w odruchu jakiejś szczerości ktoś bąknie, coś o wojnie cywilizacji, albo że bandziory strzelały do swych ofiar z imieniem proroka na ustach. Niekiedy któryś z gości szepnie coś, że przyjmowanie tzw. „uchodźców” było błędem, lecz zaraz poprawiony łagodzi opinię. Telewizja pokazuje co pięć minut jakiegoś czarnoskórego jegomościa w jednym bucie, któremu podobno tandetny telefon uratował życie przyjmując na siebie impet pędzącego odłamka. W każdym razie panuje spokój i wyważenie. Ten krótki okres spokoju w szalejącej dookoła burzy zadziwia. Po kilku godzinach przychodzi czas, w którym redaktorzy otrzymują już jasną narrację, wytyczne od swych pryncypałów i zaczyna się propagandowa interpretacja pokazywanych obrazków. I wtedy już się okazuje, że nie można pozwolić sobie na islamofobię, że to kryminaliści i uchodźcy nie mają z tym nic wspólnego, zaraz pojawiają się oświadczenia islamskich duchownych, którzy łączą się w bólu i spontaniczne reakcje arabów, którzy na społecznościowych portalach zapewniają, że to nie ich wina i że „oni są cacy, a tylko tamci są be”. O tym, że nie ma umiarkowanego islamu, chyba nie trzeba nikogo uświadamiać. Ale nie to jest istotne. Ważny jest proces kucia narracji, szybkiego ustalania reżyserii przekazu. Wszystko dzieje się błyskawicznie. Jakaś domniemana centrala przekazuje wytyczne, a redaktorzy wysyłają reporterów i kują materiały. To musi trwać ale potem zaczyna się tresura i propaganda. Ciekawe, że przekaz jest jednolity niezależnie od mediów głównego ścieku. Musi więc istnieć koordynacja, jakiś lewacki dziennikarski Komintern. Niestety musi wydarzyć się tragedia, aby zobaczyć jak rozwiewa się oko cyklonu. Oczywiście tylko hipoteza, ale jeśli jest trafna to tylko w takich momentach widać skalę manipulacji. 
Co się stanie? Ugodowi politycy będą chcieli spokoju. Za chwilę powstanie polityczne ramię arabskie we Francji, które przy pomocy szantażu będzie domagać się od lewactwa kolejnych ustępstw. Niestety nie ma w tej chwili we Francji kogoś na miarę Jana III Sobieskiego. Gdyby był, natychmiast przejąłby kontrolę nad mediami, które usypiają ten kraj i robią ludziom w głowy, do tego stopnia, że zatracili oni już samozachowawcze instynkty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj