Obserwując to co się dzieje, przypomniał mi się stary dowcip. Oto podejrzewający swą leciwą żonę od zdradę zazdrosny mężczyzna ukrywa się w sypialnianej szafie udając, że idzie do pracy. Po jakimś czasie do drzwi puka jej kochanek – Stefan. Jest to mężczyzna młody, niesamowicie przystojny, który zaczyna po kolei zdejmować swe ubranie odsłaniając piękne muskularne ciało. Małżonek obserwuje to wszystko przez szparę w uchylonych drzwiach szafy i nawet zaczyna nieco rozumieć swoją żonę, bo gdzie mu do Stefana? Gdy ten stoi już całkiem nagi rozbierać się zaczyna żona ukrytego w szafie nieszczęśnika. Po kolei odsłania swoje nie młode ciało, ale czyni to z gracją dwudziestolatki. W końcu z rzuca z siebie szlafrok i biustonosz, a obaj mężczyźni: jeden w szafie a drugi w sypialni widzą jej obwisłe, płaskie pieski. „Och jaki wstyd przed Stefanem” - pomyślał ukryty szafie mąż.
Co tak naprawdę zaszło? Uczucie wstydu przesłoniło boleść zdrady, a i być może i chęć zemsty.
Gdybym był wielkim cybernetykiem, to propagandowej ofensywie obrzydzającej Polakom ich obecny rząd zrobiłbym to co się właśnie dzieje. Czyli pokazał jak bardzo jest on odseparowany od demokratycznego świata i jak ów świat brzydzi się polskim przywódcami. Przecież Obama nie spotka się z takim „totalniakiem” jak Duda... Pierwotna antyrządowa propaganda miała jednak jeszcze jeden cel: pokazanie społeczeństwu potencjalnych nowych atrakcyjnych przywódców, którzy już wcześniej wiedzieli, że „PiS to kwas” więc są wiarygodni, a to, że to te same mordy które doprowadzały kraj do ruiny? A kogo to obchodzi? Kogo też obchodzi, że w czasie szczytu w USA prezydent Obama ma tylko dwa spotkania z głowami państw i żadne z nich nie należy do Unii Europejskiej? Ważne, że dany Stefan jest atrakcyjny, a nasza połowica nie. Każdy pretekst jest dobry, aby to pokazać. Podobnie jak nie ważne jest kto ma w sprawie TK rację i jaka jest istota tego. Oczywiście obecna ekipa chociaż deklaratywnie nadepnęła korporacjom na odcisk i powiedziała, że Polacy już nie chcą być dojeni tak jak do tej pory, ale to to w tej rozgrywce sprawa drugorzędna. Liczy się interes postkomunistycznego układu. Zanim nie rozpadnie się on na drobne kawałki, społeczeństwo ma poczuć znów jakim obciachem jest jego stara w porównaniu z pięknym Stefanem, z którym figle pewnie słono kosztują, ale znowu: kogo to obchodzi? Jak to nie zadziała to zmieni się repertuar i aktorów.
Co zrobi wielki cybernetyk teraz? Ano będzie nadal atakował i próbował wywołać rozłam w PiS. Rozłam o tyle istotny, że pozbawi on tę partię władzy. W wyniku nowych „demokratycznych” wyborów nie muszą wcale dojść do władzy zjednoczone siły atrakcyjnych Stefanów, lecz nowa bardziej prawicowa od PiS formacja powstała na skutek podziału tej partii.
Znajdujemy się w samym środku działań wojennych w których nasz interes nie ma najmniejszego znaczenia. Ma u nas się kotłować i najlepiej jakbyśmy się wzięli za łby. Potem zapanuje tu nowy porządek. Problem polega na tym, że jeśli przeróżne wróbelki ćwierkają prawdę i że mamy w wyniku międzymocarstwowych ustaleń przejść z czasem do rosyjskiej strefy wpływów, to musi się u nas pojawić ultra prawicowa i narodowa siła, która wyciągnie nas spod jarzma Unijnej tyranii, bo tylko taki ruch wielkiego cybernetyka miałby sens. Jeśli tak, to sił prawicowych wygubić całkiem nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj