Gdy czytamy historię sprzed 100 lub 200 lat widzimy tylko główne procesy, główna narrację, która została zdeterminowana późniejszymi wydarzeniami. Nie widzimy niuansów, wahań, zastanowienia nad dokonanymi wyborami, rywalizacji frakcji, czy wreszcie wpływu agentury i lobbingu nie koniecznie jawnych gremiów. Nawet gdy przyjrzymy się historii najnowszej też z reguły obowiązuje jedna, jedynie słuszna narracja i uproszczenia. Nie chcę rozdrapywać ran i zastanawiać się nad historycznymi meandrami czy podawać przykładów zawiłości i wręcz kłamliwych uogólnień. Zastanawiam się tylko jak za 100 lub 200 lat jacyś historycy opiszą nasze czasy? Jakie główne uogólnienie zwycięży?
Wszystko zależne będzie od tego jak potoczą się losy świata i najbliżej okolicy. Nie bez powodu mówi się, że zwycięzcy piszą historię.
Pytanie: czy w ogóle będzie coś takiego jak historia tego kawałka świata i zamieszkującego go ludu traktowana jako ciągłość? Być może nastąpi "wielkie otwarcie" nowego paradygmatu pod nowym sztandarem, a My jako wspólnota będziemy traktowani tak jak obecnie plemię Wiślan czy innych Polan? Nie wiem, bo nie wiem jacy zwycięzcy ułożą wiodącą narrację. Mam jednak głębokie przeczucie, że jednak nasz naród i państwo przetrwa obecne i przyszłe "zawieje i zamiecie" tak jak przetrwał te wcześniejsze i wreszcie przestanie się kundlić dorabiając się prawdziwej podmiotowości, prawdziwych służb specjalnych plewiących ze struktur państwa agenturę. Przy takim założeniu nasze czasy opisane będą przez historyków jako postsowiecki dryf. Dla wszystkich stanie się jasne, że rosyjskie imperium owładnięte zbrodniczą ideologią i niewydolnością gospodarczą wycofa się z Europy Wschodniej tylko z pozoru pozostawiając teoretycznie niepodległe swe satelity pod wpływem silnie i masowo zakonspirowanej agentury. Być może w przyszłej historycznej narracji rolą agentury nie będzie dokonanie przewrotu czy kunktatorstwo, lecz przeze wszystkim wejście w struktury wrogiego bloku i nie tylko jego osłabienie sprzyjające przyszłemu przejściu. Być może struktura agentury tkwiącej w biznesie i administracji będzie dla przyszłych historyków nie tylko metodą na powrót w „naturalną” przestrzeń obecności, ale nową strategią ekspansji. Być może tak zostaną opisane nasze czasy? Ale jeśli tak, to czyniący to historycy muszą żyć czasach załamania się wschodniego systemu. Jeśli opiszą nasze czasy jako fazę niepokojów na obrzeżach imperium, oznaczać to będzie, że wschodni system przetrwa. Imperia rodzą się u upadają. Budowa „wielkiego projektu” wspólnoty od Lizbony po Władywostok wymaga jednak poniesienia olbrzymich kosztów na utrzymanie spójności. Dlatego dotychczas ponosi fiasko. Być może główną narracją historyczną opisującą nasze czasy będą próby budowy euro – azjatyckiej czy raczej azjatycko – europejskiej wspólnoty od XVII do XXI wieku?
Co daje powyższe intelektualne ćwiczenie? To tylko dowód na to, że Sting miał rację: „historia niczego nas nie nauczy”. Big picture ją uogólnia i fałszuje, gdyż jest tworzony w paradygmacie faktów dokonanych przez tych, którzy wykorzystują ją instrumentalnie do własnych celów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj