Sytuacja ogólna przypomina bójkę pijanej załogi na tonącym statku. Całość potyczek obserwują nieświadomi dziury w pokładzie pasażerowie kibicujący jeden lub drugiej drużynie. Z pozoru wydaje się, że obie rywalizujące drożny toczą zaciekłą wojnę o to, która z nich przejmie dowodzenie na statku i lepiej nim pokieruje. Nic bardziej mylnego. Bitwa toczy się o szalupy ratunkowe, których jest niewiele i wystarczy ich tylko dla zwycięzców konfliktu. Załoga wie więcej, bo sama jeszcze przed wojną na śmierć i życie wycinała coraz większą dziurę w pokładzie i przekonywała pasażerów i siebie samych o tym, że pompy dają radę wypompować wodę a oni, gdy tylko ustalą właściwy kurs i rozliczą się z jego przeciwnikami wnet załatają dziurę i będzie po problemie. Rzecz w tym, że pompy od dawna już stoją, bo zabrakło do nich paliwa. Obok kotwiczy nieco większy statek, który chętnie przejmie całą linie wycieczkową zanim jego nie przejmie wielka flota płynąca ze wschodu. I nie jest ważne, że obie części załogi oskarżają się wzajemnie o stan statku. Proces tonięcia jest nieuchronny i niezależny od bójki, a na rozpaczliwe próby łatania dziury jest już za późno. Za chwilę spora grupa pasażerów dowie się, że tonie, a załoga już dawno odpłynęła w szalupach lub wyskoczyła w kapokach do kipieli. Na szczęście przepływający obok niby przypadkiem statek idzie z pomocą tonącym pasażerom. To luksusowy wycieczkowiec. Po wejściu na jego pokład pasażerowie dowiadują się, że nie są częścią wycieczki i muszą pracować na pokładzie na swoje wyżywienie. Przyjmują to w pokorze czekają aż statek zbawienie do najbliższego portu. Jeszcze nie wiedzą, że wycieczkowiec zawija do portu, a oni zostaną tam sprzedani jako niewolnicy. Właściwie zostali sprzedani już dawno przez wcześniejsze zmiany załogi, ale kto już o tym pamięta. Gdy się dowiedzą, być może podniosą bunt, ale raczej skończy on się katorgą lub rzezią. Wtedy być może część z nich dojdzie do wniosku, że bójka załogi była tylko przedstawieniem teatralnym mającym na celu zasłonięcie kwestii dziury w pokładzie, zaś statek wycieczkowy wcale nie przepływał tamtędy przypadkiem. Ale co z tego? Byli swego czasu na pokładzie pasażerowie, którzy mówili, że statek dziwnie się przechyla, ale obserwacja mordobicia pijanych marynarzy była bardziej zajmująca i nikt ich nie słuchał. W końcu kapitan wie najlepiej.
A za wiele lat potomkowie dawnych kapitanów będą siedzieć na luksusowych wyspach, pijąc drinki z palemką i lejąc łzy wspominać będą jaki to był wspaniały statek i jacy dzieli byli na nim pasażerowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj