Jestem niewątpliwie człowiekiem z innej epoki. Kto pamięta dziś film Rejs? Ja tak. W jednej ze scen przychodzi Missisipi (tak nazywano na planie filmu Leszka Kowalewskiego - aktora grającego poetę) do Stanisława Tyma grającego fejkowego kaowca z informacją, że w damskiej ubikacji napisanej jest: głupi kaowiec.* Wtedy kaowiec pyta go: co pan robił w damskiej ubikacji?
Wielu obserwatorów zwraca uwagę na olimpiadę i na to, że w trakcie bokserskiej rywalizacji kobiet, facet pobił jakąś babkę. Jak w przypadku kaowca z Rejsu nie jest dla mnie istotny fakt pobicia, tylko co robi damski boks na olimpiadzie? Co to w ogóle za dyscyplina? Kobiety walczą przecież drapiąc się po twarzach i wyrywając sobie włosy, a nie na pięści. Może jeszcze damskie podnoszenie ciężarów?** Odmianę tego sportu pamiętam z pierwszej komuny, gdy do sklepu coś rzucili i rzesza pań biegła z pełnymi siatami na przystanek autobusowy, aby zając bardziej strategiczne miejsce. Wtedy to był wyścig z ciężarami. No i mamy nową dyscyplinę a’la strong woman. W męskiej odmianie tej rywalizacji nazywa się to spacer farmera czy jakoś tak. Ale to jeszcze nie jest dyscyplina olimpijska. Stanie się nią niewątpliwie razem z MMA. Może pora założyć już Polski Związek Spaceru Farmera, bo jak widać dosycona to historyczna. Ale to były zupełnie inne niezrozumiałe z dzisiejszej perspektywy czasy, gdy za atrybut zwycięstwa w rywalizacji o dobra wszelakie mógł uchodzić wieniec z papieru toaletowego.
Jaki ideologiczny walec musiał przetoczyć się przez wszystkie sportowe instytucje? Nie rozwalcowuje on ich jednak na rewolucyjny placek lecz przejmuje i czyni z nich ich karykaturę. Kto za dekadę będzie chciał uprawiać sport? Wariat i osoba skrajnie budząca się na gwarantowanym dochodzie podstawowym. No, chyba że będą z tego tytułu dostępne dodatkowe punkty na lepsze jedzenie albo na jakieś frykasy…
Jak widać strategia wielkiego marszu przez instytucje Rudiego Dutschke została dopasowana do nowych czasów i możliwości. Nie należy w rewolucyjnym widzie zwalczać instytucji, należy je infekować poprzez długi marsz przez nie i przejmować jako narzędzia utopijnego procesu.
Czy w procesie formowania nowego człowieka my ludzie ze starych czasów jesteśmy całkowicie bezbronni? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak. Nawet nie potrafimy określić precyzyjnie centrum sterującego tym procesem, a co dopiero z nim walczyć. Walka jest jednak możliwa. Może przyjąć postać strategii na przetrwanie. Inna kwestia, że chyba nie mamy innego wyjścia. Bo po co w ogólne oglądać jakąś olimpiadę? Są bardziej istotne sprawy na tym świecie. Np. jakaś cholera w tym roku niszczy ogórki. Liście żółkną i tyle. Nie ma na to łatwego sposobu. Inny poważny problem to ślimaki, które zżarły mi w ogródku liście ziemniaków i musiałem wczoraj przeprowadzić przyspieszone wykopki. To są realne doniosłem problemy.
Kiedyś w telewizji królował serial pt. "Merlin". Była tam zła wiedźma, której nie dało się pokonać. Tymczasem był na nią sposób. Wystarczyło się od niej odwrócić i o niej zapomnieć. Wiedźma straciła swą moc i rozpłynęła się w powietrzu. Na coś takiego wpadł w Misiu Wujek Dobra Rada, który radził dzieciom co zrobić, gdy Tomek Mazur przeklina. „Udajcie, że nie słyszycie” – uczył Wujek. To samo wypada i nam - ludziom z innego świata: skupić się na tym co naprawdę ważne i wyłączyć wszelkie propagandowe szczekaczki. Pytanie: kto wytrzyma dłużej?
* Fabuła tego filmu wymaga kiedyś omówienia, bo pewnie
młodzież rozumie z niego tyle co z Bogurodzicy, ale warto wspomnieć, że kaowiec
to pracownik kulturalno- oświatowy, którego rola było zabawianie ludzi na
wszelkiego rodzaju turnusach i imprezach. Kaowiec tym różnił się od
współczesnego animatora czy wodzireja, że jego praca miała czasami podtekst
ideologiczny, więc w praktyce pełnił on niekiedy rolę oficera politycznego,
którego może nie należało się bać, ale należało się wystrzegać.
** O kurde, też jest w programie olimpiady!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj