Minął rok od kiedy Słońce Peru objął władzę w kraju, odsuwając "oszołomów" i "uspokajając" kraj. Problem polega na tym, że Polska w tej chwili przypomina powierzchnię zastygłego wulkanu, gdzie pod cienką skorupą wrze lawa i nie wiadomo kiedy wybuchnie. Gdy słyszę z ust związkowców o strajku generalnym, a z drugiej strony widzę, że sondażowe poparcie dla rządu wynosi 52%, to coś u nie gra... W mojej opinii wysokie poparcie wynika z tego, że Premier spełnia swoje obietnice w 100%. Nikt nie powiedział przecież, że cud gospodarczy oznacza to, że gospodarka będzie się rozwijać. Cud oznacza, że w nadprzyrodzony sposób, niezależny od nas, praw przyrody i od naszej racjonalnej wizji świata będą się dokonywać jakieś zjawiska. Cuda są czymś niepojętym. One się dzieją ale, jak jest krach z nie wiadomo dlaczego, to też cud gospodarczy. Czary mary i wszystko pada. Choć i tak nie jest źle, bo o stosunkowo niewielkim wpływie (przynajmniej na razie) na naszą gospodarkę decyduje konserwatyzm naszych banków i "hermetyczność" naszej gospodarki. Jednak problemy Niemców, głównego naszego rynku eksportowego za chwile rozłożą i nasze przedsiębiorstwa. Ciekawe jaki ma plan rząd na zapobieżenie skutkom kryzysu. W tej chwili zaczyna się odbijać "rykoszetem" likwidacja Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, które powinno przewidywać co się w kraju wydarzy i wczesne tworzyć scenariusze zapobiegania problemom społecznym i gospodarczym. Centrum okazało się nie potrzebne, choć jest cała masa rządowych i samorządowych nikomu do niczego nie potrzebnych instytucji, jak chociażby Wojewódzkie Biura Planowania Przestrzennego. Likwidacja Centrum (a nie jego reforma) to kolejny dowód na "kolonizację" kraju. Bo po co mamy sami czymkolwiek zarządzać?
Ale po kolei:
1. Irlandzki mit. Obietnica drugiej Irlandii przypomina zapowiedzi budowy drugiej Japonii - jest tak samo niedorzeczna. Irlandia zbudowała swoją potęgę na radykalnym ograniczeniu wydatków budżetowych polegających na uproszczeniu państwa i redukcji administracji. To spowodowało możliwość ograniczenia podatków - czyli stworzenia realniej "przynęty" dla inwestorów. Po wejściu do Unii irlandzki cud przestał tak lśnić. W tej chwili prognozy rozwojowe dla tego kraju wyniosły minus 1.6 PKB. Czyli gospodarka tego kraju będzie się zwijać w tempie w jakim nasza póki co realnie będzie się rozwijać. Jednak rozwój naszego kraju to przede wszystkim eksport siły roboczej. Więc nie ma czego porównywać. Na szczęście Irlandczycy, naród stary, bitny i niedający sobie wcisnąć kitu odrzucił Traktat Lizboński za co powinniśmy być im historycznie wdzięczni.
2. Emigranci będą wracać. I wracają bo w wyniku kryzysu kurczy się rynek pracy. Cud się dzieje, bo lepsza swojska bieda niż na obczyźnie. Tu także 100% spełnienia obietnic...
Kraj wydaje się być dryfującym statkiem, bez wizji i rozwiązań systemowych. Niestety nie mamy szans na rozwiązanie naszych problemów bez radykalnych ruchów organizacyjnych. Jeśli nie nastąpiły one prze ten rok, znaczy to że już nie nastąpią. Czeka nas trzy lata dryfowania i próby odmalowywania brudnych zagrzybionych ścian w starym domu, gdy jedynym sposobem jest zbicie tynku. Nikt tynku nie zbije, gdy położył pierwszą warstwę podkładówki i będzie się musiał wytłumaczyć ze zmarnowania farby. Poza tym ortodoksyjna i dogmatyczna wiara w uzdrowicielską rolę integracji europejskiej i "kult kargo" doprowadzi nas do prawdziwego kryzysu. Im bliżej wyborów, im sondaże będą coraz bardziej nieubłaganie wskazywać nieuchronność przyszłej klęski wyborczej, tym bardziej będzie rosła frustracja w szeregach rządzących najemników. Stąd może całkowicie chore pomysły w postaci szybkiego wprowadzenia Euro i utraty reszty możliwości samosterowności naszego statku. "Następcy po prostu nie będą już mogli nic. Więc oddając im władzę tak naprawdę im jej nie oddamy." Do całości obrazu dochodzi jeszcze kunktatorska postawa polityków PIS, którzy kupczą sprawą wspólnej waluty, tak jak czynili wcześniej z Traktatem Lizbońskim. Na szczęście bracia Irlandczycy odrzucili ta "prawną podstawę powstania Europejskiej Wszechrzeszy", więc co zrobią bracia Kaczyńscy nie ma - miejmy nadzieję - większego znaczenia. Więc jeśli dojdzie do referendum w spawie Euro (w co szczerze wątpię) spełniłaby się kolejna z przepowiedni Donalda: Mielibyśmy drugą Irlandię, bo Polacy chyba mimo wszystko są „przyzwyczajeni” do swojej waluty, nie lubią jak się w konstytucji ogranicza suwerenność choćby tylko Banku Centralnego, a argumenty ekonomiczne w postaci znikomego poziomu wzrostu gospodarczego w strefie Euro - przekonują (przynajmniej mnie).
"Chcieliście Irlandii?
Macie czeski film!"
Ale po kolei:
1. Irlandzki mit. Obietnica drugiej Irlandii przypomina zapowiedzi budowy drugiej Japonii - jest tak samo niedorzeczna. Irlandia zbudowała swoją potęgę na radykalnym ograniczeniu wydatków budżetowych polegających na uproszczeniu państwa i redukcji administracji. To spowodowało możliwość ograniczenia podatków - czyli stworzenia realniej "przynęty" dla inwestorów. Po wejściu do Unii irlandzki cud przestał tak lśnić. W tej chwili prognozy rozwojowe dla tego kraju wyniosły minus 1.6 PKB. Czyli gospodarka tego kraju będzie się zwijać w tempie w jakim nasza póki co realnie będzie się rozwijać. Jednak rozwój naszego kraju to przede wszystkim eksport siły roboczej. Więc nie ma czego porównywać. Na szczęście Irlandczycy, naród stary, bitny i niedający sobie wcisnąć kitu odrzucił Traktat Lizboński za co powinniśmy być im historycznie wdzięczni.
2. Emigranci będą wracać. I wracają bo w wyniku kryzysu kurczy się rynek pracy. Cud się dzieje, bo lepsza swojska bieda niż na obczyźnie. Tu także 100% spełnienia obietnic...
Kraj wydaje się być dryfującym statkiem, bez wizji i rozwiązań systemowych. Niestety nie mamy szans na rozwiązanie naszych problemów bez radykalnych ruchów organizacyjnych. Jeśli nie nastąpiły one prze ten rok, znaczy to że już nie nastąpią. Czeka nas trzy lata dryfowania i próby odmalowywania brudnych zagrzybionych ścian w starym domu, gdy jedynym sposobem jest zbicie tynku. Nikt tynku nie zbije, gdy położył pierwszą warstwę podkładówki i będzie się musiał wytłumaczyć ze zmarnowania farby. Poza tym ortodoksyjna i dogmatyczna wiara w uzdrowicielską rolę integracji europejskiej i "kult kargo" doprowadzi nas do prawdziwego kryzysu. Im bliżej wyborów, im sondaże będą coraz bardziej nieubłaganie wskazywać nieuchronność przyszłej klęski wyborczej, tym bardziej będzie rosła frustracja w szeregach rządzących najemników. Stąd może całkowicie chore pomysły w postaci szybkiego wprowadzenia Euro i utraty reszty możliwości samosterowności naszego statku. "Następcy po prostu nie będą już mogli nic. Więc oddając im władzę tak naprawdę im jej nie oddamy." Do całości obrazu dochodzi jeszcze kunktatorska postawa polityków PIS, którzy kupczą sprawą wspólnej waluty, tak jak czynili wcześniej z Traktatem Lizbońskim. Na szczęście bracia Irlandczycy odrzucili ta "prawną podstawę powstania Europejskiej Wszechrzeszy", więc co zrobią bracia Kaczyńscy nie ma - miejmy nadzieję - większego znaczenia. Więc jeśli dojdzie do referendum w spawie Euro (w co szczerze wątpię) spełniłaby się kolejna z przepowiedni Donalda: Mielibyśmy drugą Irlandię, bo Polacy chyba mimo wszystko są „przyzwyczajeni” do swojej waluty, nie lubią jak się w konstytucji ogranicza suwerenność choćby tylko Banku Centralnego, a argumenty ekonomiczne w postaci znikomego poziomu wzrostu gospodarczego w strefie Euro - przekonują (przynajmniej mnie).
"Chcieliście Irlandii?
Macie czeski film!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj