W Polsce zamiast amerykańskiej zasady rozwiązywania problemów poprzez dobór kompetentnych ludzi, obraliśmy drogę radziecką: kto – kogo. Wskazuje to także na kulturowy rodowód naszej polityczno – administracyjnej menażerii. Nie są ważne kompetencje, tylko kto pod kogo jest podwieszony, a mocniejszy jest ten, kto ma większa liczbę zauszników. Oczywiście jeszcze większy problem gdy jakiś polityk upadnie, wtedy rozsypuje się cała misterna piramida powiązań i nieformalnych podwieszeń. Średniowieczna zasada: wasal mojego wasala jest moim wasalem, została zastąpiona zasadą: figurant mojego figuranta jest moim figurantem. Pan ponosił odpowiedzialność za czyny wasala, a ponieważ w naszym modelu wszystko obywa się się nieformalnie, tak więc nie ma w tym ani odrobiny etyki. Jest tylko pajęczyna powiązań. To zjawisko stanowi główny czynnik rozwoju biurokracji w Polsce. Bo po pewnym czasie na mapie podwieszeń panuje taki mętlik, że nie można ruszyć konkretnych ludzi bo wiedzą za dużo, albo nie wiadomo jak zareaguje osoba, pod którą delikwent jest podwieszony. Mnoży się więc etaty, bo każdy polityk, nawet ten gminny chce mieć swoje „duszyczki”. Dlatego przy tego rodzaju modelu politycznym jak w tej chwili nie doczekamy się nigdy profesjonalnej, merytorycznej i taniej administracji. Dlatego nie będziemy mieli jeszcze przez kilka dekad nowoczesnych autostrad. Korpusy służby cywilnej czy regulacje prawne i tak nie dadzą rady wpojonym normom kulturowym i zasadom realnej gry.
Podobno ambasada Norwegii przy ONZ liczy 11 urzędników, w ambasadach krajów afrykańskich sięga kilkuset. Czym większa bieda tym zasada podwieszeń i leninowskie kto – kogo, zyskuje na znaczeniu.
Podobno ambasada Norwegii przy ONZ liczy 11 urzędników, w ambasadach krajów afrykańskich sięga kilkuset. Czym większa bieda tym zasada podwieszeń i leninowskie kto – kogo, zyskuje na znaczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj