poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Zapomniany geniusz perkusji z polskim korzeniami

Kim był Gene Krupa? Warto go przypomnieć albo poznać, bo nawet nie zdajemy sobie sprawy jak odcisnął się na współczesnej muzyce i popkulturze.
Na świecie legenda, w Polsce się o nim raczej nie pamięta. Chyba pora przywrócić pamięć o pewnym niesłusznie zapomnianym artyście.
Nasz rodak za oceanu, genialny perkusista, inspiracja dla wielu perkusistów na całym świece kończyłby w tym roku 100 lat. Skoro jego setna rocznica urodzin przeszła bez echa, to trudno uznać, że ten "najbardziej wpływowy perkusista świata" – jak go określano, jest u nas postacią znaną.
Trafiłem na tę postać przez przypadek, analizując skład zespołu Benny'ego Goodmana. Patrzę, swojsko brzmiące nazwisko. Zacząłem szperać i przed moimi oczami otworzył się cały niesamowity pokład fascynującej historii ery sweengu. Po polsku o Gienku (bo tak pewnie wołała na niego jego matka) jest dość nie wiele; hasło w Wikipedii i kilka tekstów na „branżowych” serwisach.
Nagrywał z Louis'em Armstrong'iem. Dokonał także pierwszego historycznego nagrania "wielkiego bębna". Był to rok 1927. Wcześniej technicy rejestrujący nagania obawiali się uszkodzenia sprzętu w wyniku zbyt dużej ilości niskich tonów. Gene nie przejął się tymi "lamentami". Dziś brzmi to może śmiesznie, ale wtedy to był prawdziwy przełom. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Kim był, co robił i jak grał? Przede wszystkim wywarł olbrzymi wpływ na wielu współczesnych perkusistów. Jego uczniem był Peter Criss z zespołu KISS. Stewart Copeland z The Police poświęcił mu z okazji setnych urodzin cykl audycji radiowych, w których nazwał go "ojcem współczesnej perkusji i swoim idolem", a Carl PalmerEmerson, Lake and Palmer zawdzięcza mu to, że został perkusistą. Takie zrobił na nim wrażenie po obejrzeniu w dzieciństwie w kinie filmu o Gene, na który poszedł z ojcem.
Pochodził z polskiej rodziny zamieszkałej w Chicago. Ojciec był emigrantem z Polski. Matka z pochodzenia także Polka przyszła na świat w Stanach. Wychowany w duchu katolickim w polskiej społeczności, szykowany był do kariery księdza. Jednak gdy nieco przez przypadek odkryto jego perkusyjne zdolności, ojciec stwierdził, że Bóg wyznaczył mu chyba inną rolę. A Bogu można służyć w różny sposób. I tak młody Gienek zaczął uczyć się gry na bębnach.
Potem tułał się po Stanach, gał z wieloma ówczesnymi sławami, nagrywał płyty. Po bójce z Benny Goodmanem ich losy się rozeszły. Benny zazdrosny o sławę młodego bębniarza podobno nie wytrzymał najęcia. Po pewnym czasie jednak znowu zaczęli grać razem – były to już lata 40-ste. Wtedy pojawił się w głowie Benny'ego Goodman'a koncept małego zespołu jazzowego składającego się z perkusji basu i klarnetu oczywiście. Czy coś wam to przypomina? Zmieńmy klarnet na gitarę albo dwie i mamy klasyczny skład grupy rockowej. Poza tym wielu historyków muzyki przypisuje właśnie Gienkowi stworzenie klasycznego układu perkusyjnego, który jest w tej chwili standardem w muzyce rockowej i jazzie. Gdyby to opatentował byłby bardzo bogatym człowiekiem
Po wojnie Gene Kupa prowadził własny Big Band, W połowie lat 50tych nastąpił koniec ery sweeng'u. Pojawił się Rock and Roll, Elvis, Jerry Lee. Nowe czasy - nowi idole. Gene odszedł w zapomnienie i podupadł na zdrowiu. Zajął się pracą dydaktyczną i z czasem stawał się coraz większą legendą. Niszową legendą – ale legendą. Okazjonalnie koncertował, pokazywał się w TV, ale gdy popatrzymy na jego materiały z lat 30 - tych i 40 - tych, widać że to już nie to. Paradoksalnie, im większe wpływy miał rock, tym ten "prekursor" miał coraz większą estymę i coraz więcej pracy. Niektórzy adepci perkusji pielgrzymowali do niego po wskazówki. Nawet Zwierzak z Muppet'ów twierdził, że Krupa był jego idolem. Spod jego ręki wyszło wielu wybitnych perkusistów. Zmarł w 1973 roku w wyniku ataku serca. Kilka lat po jego śmierci został uznany za jednego z trzech najważniejszych perkusistów świata. Innymi słowy: tym czy dla bluesa i rocka był Rober Johnson, dla perkusji był właśnie G. Krupa.
Materiał, które warto zobaczyć:
Więcej ciekawych materiałów filmowych http://www.drummerworld.com/drummers/Gene_Krupa.html
Warto też posłuchać audycji Copeland'a o Krupie z BBC, coś nieprawdopodobnego http://www.gkrp.net/sounds.html
trochę materiałów video http://www.total-drums.com/gene-krupa-drum-solo.html
a na koniec http://www.drummerman.net/ - polecam wywiady, zdjęcia i biografię z fotografią grobu artysty. Jak widać są tacy,którzy naprawdę go uwielbiają po dziś dzień.

Smutna puenta. Spróbujmy sobie zatem odpowiedzieć na pytanie: Komu z Polaków udało się zafunkcjonować we współczesnym światowym showbusinessie? Modrzejewska? Paderewski? To przeszłość zbyt odległa. Kiepura? Młodzi ludzie nawet nie wiedzą kto to. Przychodzą mi do głowy tylko dwie postacie: Krzysztof Komedia, który dzięki Polańskiemu miał "swoje 5 minut" i Paweł Mąciwoda - obecnie basista zespołu Scorpions. Jak na czterdziestomilionowy naród to nie wiele. Ale nic dziwnego, kiedy nie pamiętamy o takich legendach popkultury jak Krupa, trudno będzie nam sobie kogoś jeszcze przypomnieć. A u nas, cisza... Nie świadczy to dobrze o sile i jakości naszego showbusinessu.








"hołd" złożony przez Zwierzaka :-)


współczesna inspiracja

4 komentarze:

  1. No, jest wciąż paru Polaków wysoko 'postawionych' na muzycznym świeczniku, chociażby Tomasz Stańko, Jan Garbarek czy Michał Urbaniak...

    OdpowiedzUsuń
  2. "We współczesnym światowym showbusinessie"
    Tomasz Stańko i Michał Urbaniak to postaci wybitne, ale niszowe biorąc pod uwagę wymiar światowy. Z trzech podanych przez Ciebie muzyków Jan Garbarek wydaje się najbliżej ocierać o popkulturę i globalną sławę. Niestety nie jest Polakiem tylko Norwegiem, co jeszcze bardziej potwierdza moją tezę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Garbarek podobnie jak Krupa ma polskie korzenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Rodzina pochodziła z Zamojszczyzny. Konkretnie wieś Siemierz. :)

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj