Kanibalizm - rzecz straszna i okrutna. Od razu przychodzi na myśl: „W jakiej skrajnej sytuacji trzeba być, aby zdecydować się na zjedzenie bliźniego?” W naszej kulturze ten postępek kojarzony jest z wojną, sytuacją skrajnie ekstremalną. Są jednak ludy które podchodzą to tego inaczej. Ten makabryczny dla nas proceder ma jednak różne pobudki. Są oczywiście miejsca na świecie, gdzie zasoby białka były naturalnie tak mizerne, że gdyby nie wojny i polowanie na wrogów nie byłoby go wcale. Są też poza tymi biologicznymi motywacjami i typowo rytualne.
Plemiona koczownicze nie mają cmentarzy, a bardzo chciałyby, aby ich przodkowie byli z nimi. Więc po śmierci pożerają dziadka opłakując go i wspominając. On wtedy jest z nimi na zawsze. A po śmierci biesiadników ich potomkowie uczynią z nimi to samo. To symboliczne trwanie, trwałość kultury, dziedzictwa, wzmocnienie duchowe.
Istnieją plemiona zmniejszające zmniejszające głowy swych wrogów. To skomplikowany rytuał. Czyn ten, dla nas makabryczny jest naturalną logiczną konsekwencją ich wizji świata. W głowie mieści się dusza wroga. Po jej obcięciu i procesie zmniejszana (usunięcie czaszki, gotowanie, wędzenie) głowa ta ma zaszyte oczy i usta i staje się więzieniem dla duszy wroga. Nie mógł on wtedy w zaświatach dołączyć do plemienia wrogów i dalej walczyć. A zmniejszenie głowy i cała makabryczna procedura, to tylko konsekwencja wierzeń i tradycji. Nie było punktu odniesienia, nikt z tubylców nie wiedział, że świat może wyglądać inaczej.
Po jednej z pierwszych bitew na Pacyfiku między Amerykanami a Japończykami w czasie II wojny Światowej, japońska generalicja sparzyła wątrobę świeżo schwytanego jeńca. Zrobili to już nie półnadzy tubylcy w dżungli lecz ludzie bywali w świecie. Przez ten czyn męstwo wroga potęgowało ich. Za makabrą kryło się jakieś stare wierzenie wynikające także z dawnej logicznej wizji świata. Nasz umysł łączy to co materialne z tym co nadprzyrodzone i szuka wyjaśnienia niewyjaśnianego.
Czy obiektywnie makabryczne nie jest jedzenie ciała i picie krwi swojego Boga? Oczywiście ktoś powie, że eucharystia to wyłącznie symbol. A czy symbolem nie jest rytualne zmniejszenie głowy swojego wroga?
Wszystkie wyżej wskazane obyczaje i rytuały mają swe racjonalne uzasadnienie wynikające z przyjętej i racjonalnej w danych warunkach wizji świata. To kulturo centryzm powoduje, że dzielimy świat na nasz kulturowo jedynie słuszny i ten obcy, oparty często na niezrozumiałych dla nas pojęciach.
Aby obiektywnie ocenić czyny i fakty trzeba by było wyrwać się z kodu naszej kultury. Naprawdę trudno jest rozważyć, czy mamy do czynienia z ciemnotą, zabobonem, czy przez wieki sprawdzoną prawidłowością. Czas sprawdzalności tych prawd może być tylko dłuższy. Lewaccy liberałowie zadają sobie pewnie pytanie, dlaczego chłopi tak uparcie trzymają się ojcowskich zagonów. Oczywiście nie wszyscy. Odpowiedz jest dość prosta. Jeszcze nie tak dawno temu głód ziemi był zjawiskiem powszechnym, a kilka morgów po lasem było większym obiektem pożądania niż złoto. Ziemia gwarantowała przeżycie i trwanie. Była najlepszą lokatą. Rodzina na swoim nie da się tak łatwo zniewolić. Za chwilę może się okazać, że znowu kawałek ziemi jest wart więcej niż cokolwiek. Tylko, że będzie należała już do kogoś innego.
Kod kulturowy jest jak garnitur na miarę: pasuje tylko na nas. Znaczna część Polaków ma chłopskie korzenie. Gdy uodporniamy się na ideologiczne bełkoty naszych czasów, gdy nauczymy się oddzielać propagandę od realnych czynów - będziemy poszukiwać swojej tożsamości. A ta nasza jak garnitur jest tuż obok.
Czy menadżer w na miarę skrojonym garniturze jest nie mniej okrutny od tubylców z dżungli. Na pewno jest głupszy, bo uległ ułudzie i biegnie w szczurzym wyścigu. Dobrze jest być świadomym kulturowych kodów „zasłaniających” rzeczywistość. Ale dobrze jest też tkwić w swojej kulturze, być dzięki temu silnym i odpornym na łakomstwo konsumpcji i globalistycznej homogenizacji.
Plemiona koczownicze nie mają cmentarzy, a bardzo chciałyby, aby ich przodkowie byli z nimi. Więc po śmierci pożerają dziadka opłakując go i wspominając. On wtedy jest z nimi na zawsze. A po śmierci biesiadników ich potomkowie uczynią z nimi to samo. To symboliczne trwanie, trwałość kultury, dziedzictwa, wzmocnienie duchowe.
Istnieją plemiona zmniejszające zmniejszające głowy swych wrogów. To skomplikowany rytuał. Czyn ten, dla nas makabryczny jest naturalną logiczną konsekwencją ich wizji świata. W głowie mieści się dusza wroga. Po jej obcięciu i procesie zmniejszana (usunięcie czaszki, gotowanie, wędzenie) głowa ta ma zaszyte oczy i usta i staje się więzieniem dla duszy wroga. Nie mógł on wtedy w zaświatach dołączyć do plemienia wrogów i dalej walczyć. A zmniejszenie głowy i cała makabryczna procedura, to tylko konsekwencja wierzeń i tradycji. Nie było punktu odniesienia, nikt z tubylców nie wiedział, że świat może wyglądać inaczej.
Po jednej z pierwszych bitew na Pacyfiku między Amerykanami a Japończykami w czasie II wojny Światowej, japońska generalicja sparzyła wątrobę świeżo schwytanego jeńca. Zrobili to już nie półnadzy tubylcy w dżungli lecz ludzie bywali w świecie. Przez ten czyn męstwo wroga potęgowało ich. Za makabrą kryło się jakieś stare wierzenie wynikające także z dawnej logicznej wizji świata. Nasz umysł łączy to co materialne z tym co nadprzyrodzone i szuka wyjaśnienia niewyjaśnianego.
Czy obiektywnie makabryczne nie jest jedzenie ciała i picie krwi swojego Boga? Oczywiście ktoś powie, że eucharystia to wyłącznie symbol. A czy symbolem nie jest rytualne zmniejszenie głowy swojego wroga?
Wszystkie wyżej wskazane obyczaje i rytuały mają swe racjonalne uzasadnienie wynikające z przyjętej i racjonalnej w danych warunkach wizji świata. To kulturo centryzm powoduje, że dzielimy świat na nasz kulturowo jedynie słuszny i ten obcy, oparty często na niezrozumiałych dla nas pojęciach.
Aby obiektywnie ocenić czyny i fakty trzeba by było wyrwać się z kodu naszej kultury. Naprawdę trudno jest rozważyć, czy mamy do czynienia z ciemnotą, zabobonem, czy przez wieki sprawdzoną prawidłowością. Czas sprawdzalności tych prawd może być tylko dłuższy. Lewaccy liberałowie zadają sobie pewnie pytanie, dlaczego chłopi tak uparcie trzymają się ojcowskich zagonów. Oczywiście nie wszyscy. Odpowiedz jest dość prosta. Jeszcze nie tak dawno temu głód ziemi był zjawiskiem powszechnym, a kilka morgów po lasem było większym obiektem pożądania niż złoto. Ziemia gwarantowała przeżycie i trwanie. Była najlepszą lokatą. Rodzina na swoim nie da się tak łatwo zniewolić. Za chwilę może się okazać, że znowu kawałek ziemi jest wart więcej niż cokolwiek. Tylko, że będzie należała już do kogoś innego.
Kod kulturowy jest jak garnitur na miarę: pasuje tylko na nas. Znaczna część Polaków ma chłopskie korzenie. Gdy uodporniamy się na ideologiczne bełkoty naszych czasów, gdy nauczymy się oddzielać propagandę od realnych czynów - będziemy poszukiwać swojej tożsamości. A ta nasza jak garnitur jest tuż obok.
Czy menadżer w na miarę skrojonym garniturze jest nie mniej okrutny od tubylców z dżungli. Na pewno jest głupszy, bo uległ ułudzie i biegnie w szczurzym wyścigu. Dobrze jest być świadomym kulturowych kodów „zasłaniających” rzeczywistość. Ale dobrze jest też tkwić w swojej kulturze, być dzięki temu silnym i odpornym na łakomstwo konsumpcji i globalistycznej homogenizacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj