poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Czy jest możliwa dziura bez dna?

Podobno, gdyby przewiercić dziurę na wylot przez środek ziemi i wrzucić do środka kamyk, ten leciałby do samego jej środka, po czym oddalając się od niego zacząłby wyhamowywać. Gdy znalazłby się mniej więcej pod Australią - zawróciłby. I tak latałby w tę i z powrotem jak jojo, aż zatrzymałby się mniej więcej w środku ziemskiej kuli. Oczywiście wywiercenie takiej dziury jest niemożliwe, tym bardziej wrzucenie doń kamyka i zaobserwowanie opisanego zjawiska. Jednak jak widać dziura bez dna jest możliwa teoretycznie, lecz praktycznie nie, bo znalazłoby się z pewnością wielu, którzy chcieliby sprawdzić "numer z kamykiem", więc po pewnym czasie dziura byłaby zasypana.
Istnieje jednak dziura, której zasypać nie sposób. Dziura w finansach publicznych. Sam deficyt na przyszły rok sięga prawie 30 miliardów złotych, do tego tylko do ZUSu trzeba dołożyć 7 kolejnych miliardów. Nie są one jednak liczone jako deficyt budżetu, gdyż rząd w ramach polityki miłości i kreatywnej księgowości pozwolił ZUSowi na wzięcie kredytu komercyjnego, który liczony do deficytu państwa nie jest. NFZ, odpowiedzialny za zdrowie narodu deklaruje brak kolejnego miliarda. Bo system nie jest szczelny. Po 20 latach "wolnej polski" ktoś wreszcie powiedział prawdę. Tylko nie system służby zdrowia, lecz cały odziedziczony po PRLu system instytucji publicznych.*
Hydra ta przeżera ponad 200 miliardów złotych. Tak więc wydatki na służbę zdrowia renty czy emerytury to zaledwie kamyki rzucone w nieskończoną przepaść. Paradoksalnie administracja kraju jest największym jego wrogiem.
Około 80% pieniędzy jakie zarabiamy jest nam odbierane i ponownie redystrybucyjne przez machinę, która na swoje utrzymanie zabiera większość z zagrabionych pieniędzy. Gdy dodamy do tego jeszcze imponujący dług publiczny ok. 600 miliardów złotych, to okaże się, firma jaką jest Polska powinna już dawno zbankrutować. To właśnie dług publiczny nieuchronnie dobijający do poziomu konstytucyjnego 60% PKB, spowoduje, że zadłużać za chwilę już nie będzie można. Ale wybawieniem dla naszych pseudoelit jest Traktat Lizboński funkcjonalnie likwidujący państwo polskie, więc po co się martwić?
Po co podbijać kraj militarnie, tracić jego ludność i brać w jasyr jego obywateli? Wystarczy poprzez agenturę narzucić krajowi taki drogi i niewydolny system administracyjny, aby przestał się rozwijać. To wystarczy.
Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z przed kilku dni twierdziła, że nadchodzi po woli moment odebrania władzy nieudolnym politykom. Suweren czyli naród musi wybrać nowych przedstawicieli. Proces ten na zacząć się na jesieni... Zobaczymy.


*O ile przeciętny Kowalski ma ze służbą zdrowia kontakt na co dzień o tyle, z niektórymi mackami ośmiornicy administracji publicznej mamy kontakt (nie zawsze i nie wszyscy). W przypadku niektórych macek uzasadnionej jest pytanie o istotę ich istnienia. Ale takich pytań nikt nie zadaje. Po pierwsze dla tego, że naród postkomunistyczny mamy ogłupiały i pozbawiony elit. Ma także na miernym poziomie wiedzę ekonomiczną. Po wtóre, ludzie chcą, aby potwór administracyjny zostawił i w spokoju i aby wszyscy się od nich odczepili. Od czasu do czasu, ktoś rzuci tylko w jakimś urzędzie cytat z Felicjana Dulskiego: "A niech was wszyscy diabli". Choć po ostatnich doniesieniach z „państwa” ZUS, gdzie sfrustrowany emeryt rzucił mięsem i skończył w sądzie po zarzutem terroryzmu, już nawet rzucanie kurwami jest niebezpieczne. Inna kwesta to podświadome przekonanie Polaków, że administracja jest czymś potrzebnym i spełniającym wyższe społeczne potrzeby jest czymś powszechnym. Poglądowi temu towarzyszy równie powszechna świadomość alienacji administracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj