Dlaczego ludzie nie wykorzystują biznesowych szans? Biznes to przecież nic innego jak skłonność do podejmowania ryzyka i umiejętność wykorzystywana szans właśnie.
Wszyscy chyba pamiętają słynny problem roku 2000. No może nie wszyscy, bo co którzy się urodzili w 1995 roku mieli wtedy pięć lat, a teraz mogą już być spawanymi hakerami. Ale nie w tym rzecz. Przez kilka lat skutecznie wmawiano ludziom, że taki problem istnieje, choć jak zwykle była to półprawda, albo czasami ewidentna blaga. Pamiętam jak kiedyś w firmie w której pracowałem, pojawił się jakiś jegomość z dyskietką. Powiedział, że ma na zlecenie szefostwa sprawdzić, czy komputery są odporne na ten problem. Śmiechu było co niemiara. Ale jeszcze weselej było gdy odpalił na kolejnych komputerach program napisany w Pascalu. No dobra chłop zarobił. Potem okazało się, że żadnego błędu nie było a jak był to jego skutki byłyby żadne. A co się właściwie stało? Ano pewnie jeden czy drugi piskam zaczął siać panikę, podchwyciło to kilku następnych a potem na powstałej potrzebnie ktoś postanowił zrobić biznes. Powstał w ten sposób oparty na strachu i sztucznie wywołany nowy segment rynku. Kit zaczęli więc wciskać wszyscy od dużych firm po te małe. Nie ma lepszego sposobu na zrobienie biznesu niż strach więc ludzi na całym świecie wykorzystali szansę. A że głupich nie sieją nie orzą, tylko się sami mnożą, więc chętnych do przetestowania swych komputerów czy zakup oprogramowania zgodnego z Y2K nie brakowało.
Ale ostatnio mieliśmy w kraju nadwiślańskim do czynienia z podobną szansą. Postanowiono podnieść napięcie zasilania z 220V na 230V. Oczywiście fachowcy zapewniali o tym, że nic się nie stanie i że wszystko będzie chodzić jak należy. Ale ponieważ lud nie wierzy w niezdementowane informacje... Oczywiście nie ma tak, że nic się nie stało. Biorąc pod uwagę efekt skali nawet niewielkie wahnięcie napięcia mogło przyczynić się do przepalenia się jakiejś grzałki czy czajniki, o prodiżu nie wspomnę. Dlaczego więc nikt nie wpadł na pomysł i nie dostarczył na rynek prostych przelotek ograniczających napięcie? Składałyby się one w odpowiednio dobranego do mocy danego urządzenia opornika i kosztowały śmiesznie pieniądze. Część osób stosowałaby je na wszelki wypadek. Powstałby nowy segment rynku. Dlaczego jednak tak się nie stało? Nie wiem.
Ostatnio miałem okazję odbyć bardzo interesującą rozmowę z pewnym biznesmenem. Tenże człowiek stwierdził, że należałoby zrobić coś co wpłynie na zwiększenie produkcji przetworów mleczarskich.
- Trzeba stworzyć nową kategorię rynkową. Taki błękitny ocean. Należy dostarczyć na rynek nowe produkty, które doprowadzą do tego, że mleko zaczną spożywać osoby dotychczas mlekiem niezainteresowane. - odpowiedziałem. A, że biznes lubi konkrety od razu podałem przykład. - „Preparat na kaca”
- Wyobraźmy sobie substancję składającą się z joguru, odrobiny alkoholu, niewielkiej ilości kawy rozpuszczalnej i cukru. Mamy gotową stawiającą na nogi po alkoholowych wyczynach substancję. Jest wszystko co trzeba: białko, glukoza, kofeina i odrobina alkoholu. Koniecznie po niżej 0,5% zawartości, tak aby można było to sprzedawać bez akcyzy. - ciągnąłem. Wystarczyłoby idąc na imprezę umieścić coś takiego w lodówce i już człowiek jest jak nowo narodzony.
Muszę przyznać, że mój pomysł zainteresował biznesmena. Ale po kilku dniach, gdy spotkaliśmy się ponownie powiedział, że to nie ma sensu. Dlaczego? – zapytałem. I wtedy ja otrzymałem dawkę praktycznej biznesowej wiedzy:
- Rynek tego typu produktów jest strasznie hermetyczny. Po pierwsze ludzie czegoś takiego nie chcą bo nie wiedzą, że istnieje. Trzeba więc to reklamować, a to kosztuje. Po drugie rynek handlu produktami mlecznymi jest przejęty przez duże sieci. Trzeba więc wydać co najmniej drugie tyle na łapówki dla wszelkiej maści cwaniaków z hipermarketów, aby pozwolili towar taki umieścić na półkach. A stoiska musiałoby mieć to oddzielne, bo to nie jest ani alkohol ani produkt mleczarski. Innymi słowy trzeba wydać kupę kasy aby coś takiego się opłaciło, bo w tej branży opłacalność zapewniają tylko duże obroty. A jak się nie przyjmie? Ludzie nie będą chcieli tego kupić? Co wtedy? Za duże ryzyko.
- Wiec może trzeba ludzi nauczyć pić coś takiego?
- Ależ proszę bardzo. Jak się przyjmie to wtedy ktoś podejmie wyzwanie i zacznie to produkować. Ale nie będziemy to my, tylko ktoś inny. Więc po co robić dla kogoś biznes?
Logika iście biznesowa. A mówią, że biznes to szczyt egoizmu. Pytane tylko, dlaczego takie rzeczy wychodzą gdzie indziej, a u nas nie? Dlaczego u nas należy płacić za wstawienie towaru do sklepu, a chęć zysku z towaru nie jest wystarczającym powodem biznesowego zainteresowania handlowców? Dlaczego są tak duże koszty reklamy? Dlaczego jak na lekarstwo jest lokalnych produktów i lokalnych sieci dystrybucji? - (A miało nie być o polityce. :-))
Znalazłem w necie ostatnio informację o
wynalazcy myszy komputerowej i o
jego rozwiązaniach. Po co więc zrobił to wszystko, skoro wszyscy dookoła mają miliardowe biznesy na jego pomysłach, a on klepie biedę? Właśnie nie klepie. I w tym problem. To chyba różni nasze piekiełko od innych miejsc na świecie, gdzie jeszcze się tli kaganek wolności gospodarczej.
A teraz dla zainteresowanych przepis na napój zabijający kaca mojego autorstwa:
- jogurt naturalny,
- 50g wódki,
- dwie łyżeczki cukru,
- jedna łyżeczka rozpuszczalnej kawy,
- wymieszać dokładnie i przyprawić dla smaku. Osobiście polecam gałkę muszkatołową.