niedziela, 26 grudnia 2010

Co jest nie tak w systemie edukacji?

Jedna z najlepszych prezentacji jakie widziałem. Polecam
Problem polega na tym jak uwolnić kreatywność skutecznie zabijaną przez szkolna i akademicką "taśmę produkcyjną"? Ale przecież dawno już to wymyślono. W średniowieczu funkcjonował doskonały system mistrz i uczeń, od razu zakładający indywidualne podejście do ucznia. Pozwalało to na optymalne wykorzystanie jego zdolności. Problem polega na tym, że tego rodzaju system przy dzisiejszych potrzebach byłby drogi. - powiedzą sceptycy. Czy na pewno?
Ostatnio miałem okazję prowadzić zajęcia ze studentami i młodymi naukowcami i z przerażeniem stwierdziłem, że większość z nich nie ma jeszcze pomysłu na swoje życie. Inaczej. Dotychczas nieomal nikomu z nich nie udało się wykryć w sobie swych zdolności. Nawet ci, którzy ukończyli bardzo specjalistyczne kierunki studiów twierdzili, że ich to specjalnie nie interesuje. Pamiętam dziewczynę specjalizującą się w materiałoznawstwie, która twierdziła, że szczytem jest marzeń jest otwarcie butiku. Czy tego rodzaju system jest tani w swym marnotrawstwie w porównaniu do systemu mistrz - uczeń? Szczerze wątpię. Tym bardziej, że nadciąga niż demograficzny, indywidualna nauka nie zabijająca w młodych ludziach ich geniuszy pozwoliłaby na zatrzymanie w zawodzie całej masy dobrych nauczycieli. Marnujemy zasoby produkując "kolejne cegły do muru" zamiast pozwolić się ludziom indywidualne rozwijać. Dla gospodarki, kultury i społeczeństwa byłby to istny krok milowy.
Ale zejdźmy na ziemię. Rząd naszych figurantów przyjął zupełnie inną strategię. Chce utrzymać zatrudnienie w systemie edukacji nie poprzez indywidualizację nauczania, lecz poprzez wciągnięcie w jego macki sześciolatków. "Nie ma dzieci? sięgnijmy po mniejsze! Po co mają siedzieć w domach i uczyć się zabobonów od swoich rodziców? Potrzebny jest nam przecież Nowy Wspaniały Człowiek godny Nowego Wspaniałego Świata!" Do tego dochodzi realne obniżenie poziomu nauczania, bo po co dzieciaki mają umieć myśleć? wystarczy jak będą umiały słuchać. Niedługo przyjdzie czas na tajne komplety nie tylko z przedmów ścisłych ale i z historii. 
Aby naprawić nasz kraj trzeba byłoby zacząć od systemu edukacji. Należy gruntownie zreformować oświatę i cały system nauki, która swoimi systemowymi korzeniami tkwi w głębokim stalinizmie. Ale jak to zrobić, gdy zamiast reform trzeba naprawić błędy, które będą jeszcze krwawić przez kolejne pokolenia?

2 komentarze:

  1. Dwa krótkie słowa: sprywatyzować edukację. Każdy dba najlepiej o swoje, a państwowi nauczyciele nie traktują uczniów jako kogoś, na kim im musi zależeć - ich praca i zarobki nie zależą od wyników uczniów, bo zależy to jedynie od ich liczby w danej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Paweł
    Sądzę, że nie ma prostych recept. Prywatyzacja jak najbardziej, lecz dlaczego tylko edukacji? Jeśli za prywatyzacja nie pójdzie zmniejszenie podatków tak, aby ludzi stać był ona wysłanie do prywatnej szkoły ich dziecka, to sam fakt prywatyzacji niczego nie zmieni. Zaraz zostanie stworzony system podobny do służby zdrowia, gdzie prywatne i publiczne instytucje podpisują kontakt z jakimś publicznym płatnikiem. A to z wolnym rynkiem edukacyjnym czy medycznym ma tyle wspólnego co ja z Formułą 1. Niestety tkwimy w socjalizmie, a problem rozwiąże się sam. Jak? Bardzo prosto. Niż demograficzny spowodowany katastrofalną polityką gospodarczą, spowoduje że dzieci nie będzie coraz mniej, więc jakiekolwiek szkoły przestaną być potrzebne. Podobnie wcześniej stanie się z uczelniami na które nie pójdzie pies z kulawa nogą no bo niby po co?
    Potrzebne nam są kompleksowe zmiany w wielu obszarach. A one nie dokonają się nigdy bez zmiany sposobu myślenia. Ten aby nastąpił potrzebne nam są silne niezależne media w miejsce propagandowych i socjotechnicznych usypiaczy mózgów. Tego typu zmiany musiałby dokonać się poza Polską bo my nie mamy elit, które mogą przeprowadzić tego rodzaju zmiany i reprezentować naszą rację stanu.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj