piątek, 2 marca 2012

Przerażenie, nadzieja i zapowiedź

Dziś w Rzeczpospolitej przeczytałem zatrważający tekst opisujący artykuł dwóch młodychbrytyjskich etyków. „Naukowcy” ci obalają kolejne tabu. Sugerują, że zabicie przez rodziców noworodka nie jest czynem moralnie nagannym, zwłaszcza w sytuacji, gdy owo dziecko jest chore. Fakt urodzenia przestaje zatem być punktem od którego co poniektórzy zaczynają definiować pojawienie się na świecie ludzkiej istoty z jej podmiotowością. Pryska zatem kolejna bariera podchodzenia do ludzkiego życia. Oczywiście minie być może sporo czasu zanim ten myślowy mutant ubrany w piórka nauki przejdzie do jurysdykcyjnej praktyki. Być może nigdy to nie nastąpi. Lecz samo formułowanie takiej myślowej progresji powoduje, że kwestie aborcji schodzą na plan dalszy, stają się czymś normatywnie akceptowanym. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę jak dalece odeszliśmy od ram naszej cywilizacji. Jak dalece zgnilizna mająca swe źródło w powszechnym odejściu od Boga zaczyna zbierać swe żniwo. Boga zastąpił człowiek wraz ze swymi ułomnościami lękami i wygodnictwem. Pycha ludzkości zaczyna zatem stawać się jej gwoździem do trumny stawiając nas w równym szeregu ze zwierzętami. Wymyślona jeszcze w XIX wieku, a potem stosowana przez lewicowe reżimy eugenika zaczyna znów gościć na intelektualnych postępowych salonach.
Czytając artykuł przypomniałem sobie o pewnym opowiadaniu Filipa Dicka. W opowiadaniu po przedmieściach podróżuje tajemniczy samochód zbierający zalęknione dzieci. Okazuje się, że w owej fantastycznej wizji przyszłości aborcja jest dozwolona do dwunastego roku życia. Czy Dick uważany powszechnie za genialnego nieco szalonego i lubiącego eksperymentować z narkotykami pisarza SF nie urasta w tym kontekście do miana wieszcza ludzkości?
Bo w postępie chodzi o ciągłą progresję, o ciągły marsz. A co się stanie, gdy skończy się droga? Droga postępu nie skończy się nigdy, bo rychło „pasterze” wyznaczą nam – stadu bydląt nowe cele.
Z radością obserwuję jak po woli w ukryciu powstaje swojego rodzaju kontrkultura. Pewne obszary życia zaczynają schodzić do podziemia. Ludzie zaczynają się organizować, spotykać i dyskutować. Płaskie struktury mają to do siebie, że niezmiernie trudno je zwalczać. Ludzie nauczyli się, że wszelkie oficjalne zhierarchizowane ruchy po pewnym czasie stają się swoimi mutantami. Za chwilę być może okaże się, koalang wymyślony przez Zajdla staje się oficjalnym językiem. Widać też wyraźnie, że życie gospodarcze do szpiku przesiąknięte zakazami, nakazami i podatkami zaczyna także schodzić do podziemia. Być może nie wszystko jeszcze stracone.

P.S.
Postanowiłem opublikować w sieci swoją powieść. Nastąpi to już wkrótce, być może jeszcze w tym miesiącu. Książka powstała jeszcze wzeszłym roku ale sprawy przez ostatnie miesiące przyspieszyły tak bardzo, że nie ma co czekać na oficjalne, papierowe wydanie. Czeka mnie jeszcze ten ostatni autorski szlif i będzie premiera. Rzecz będzie bezpłatna, ale jeśli ktoś będzie chciał wesprzeć dalszą moją twórczość – będzie taka możliwość. Należy w końcu budować bezpośrednie relacje między twórcami i odbiorcami, na przekór wszystkim ACTA i wszelkim ograniczającym naszą wolność instytucjonalnym mutantom.
Potem przyjdzie kolej na realizację audiobooka. Wstępne prace już trwają. Mój obdarzony pięknym radiowym głosem przyjaciel podjął się przeczytania mego dzieła. Grunt to mieć przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj