Jakby na zamówienie na początek wiosny rozpoczęło się wielkie zatapianie. Pawlak pokazał Tuskowi wała i powiedział, że nie będzie popierał rządowych planów co do reformy emerytalnej. Nie wiadomo tylko kto tu jest Marzanną a kto grupką przedszkolaków próbujących spławić nieszczęsną kukłę. Im więcej o konflikcie w rządzie piszą media, tym bardziej wydaje się prawdopodobne, że całe zamieszanie to tylko w istocie medialna hucpa. Pawlak stara się pokazać jakim jest twardzielem przed wyborami w partii, zaś Tusk usiłuje zrobić coś, aby państwowa powłoka nie rozsypała się za wcześnie. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem politycznego życia aby zorientować się, że obu panów więcej łączy niż dzieli. Przede wszystkim obaj już dawno postawili wszystko na jedną kartę i jest raczej mało prawdopodobne by kiedyś jeszcze dostąpili tak zaszczytnych stanowisk. Z reguły polski model korozji władzy opiera się na zmianie politycznego lidera przed politycznym upadkiem. Jedyne co pozostaje to ciągła progresja, ucieczka do przodu i działania pozorowane, które mają na celu pokazać jak to panowie ostro walczą o los Polaków.
Marzanna dla dawnych Słowian była ucieleśnieniem śmierci. Topienie jej było zatem zapowiedzią odrodzenia życia po długich miesiącach zimowej martwicy. Dziś z tego rytuału pozostała tylko dziecięca niewinna zabawa. Podobnie nasze wojny harcowników nie mają już nic wspólnego z polityką. Sprowadzeni do roli samorządu nasi włodarze starają się tylko związać budżetowy koniec z końcem i robią wszystko, aby winą za niepowodzenie owego gordyjskiego supła zrzucić na swojego politycznego partnera. Koło ratunkowe w postaci Palikota można przecież wykorzystać w każdej chwili, a jak przyjdzie co do czego to posłowie koalicji i tak podnoszą rękę do góry za rządowym projektem. Perspektywa utarty stanowiska przez szwagra jest przecież bardziej namacalna niż ideowe dyrdymały.
Miejmy nadzieję, że w końcu ludzie pójdą na wagary i odwrócą się od systemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj