poniedziałek, 15 października 2012

Dziki kraj

To prosta historia, która może przydarzyć się każdemu.

12 październik br. godz. 18.40, piątek
Na pobliskiej stacji benzynowej kupuję za kwotę 85 zł paliwo do mojej maszyny. Muszę zawieźć dzieci na basen. Za paliwo płacę kartą. Wszystko przebiega prawidłowo. Po zajęciach wracamy do domu.

13 październik br. godz. 8.10, sobota
Żona postanawia, że powinniśmy uzupełnić zapasy najpotrzebniejszych produktów i kupić coś na obiad. Wyjeżdżamy do sklepu po kilku chwilach.

Godz. 9.00
Przy kasie płacę za zakupy. Terminal informuje mnie: transakcja odrzucona. Brak środków. Dziwne. Przecież miałem na koncie jakieś zaskórniaki może nie w zastraszającej kwocie, ale na pewno pozwalające na wegetację do końca miesiąca.

Godz. 9.02
Żona próbuje zapłacić swoją kartą (mamy wspólne konto). To samo: brak środków. Małżonka udaje się do bankomatu. Ja zostaję przy kasie narażony na świdrujący wzrok obsługi i na wzdychania innych klientów.

Godz. 9.05.
Wraca z niczym. Bankomat, przy którym także musiała odczekać swoje nie zaakceptował jej karty. Wygrzebuję z kieszeni i naszych portfeli jakieś grosze. Starczy na najbardziej potrzebne produkty. Reszta musi być odłożona. "Dziady" - mówią spojrzenia ekspedientek, które przynajmniej wiedzą ile mają kasy na swych kontach.

Godz. 9.15
Jestem przed oddziałem banku, w którym mam konto. Oddział w sobotę nieczynny, ale jest bankomat. Wkładam do niego kartę i wpisuję PIN. Wybieram opcję: "dostępne środki". Okazuje się, że na koncie jest debet. Stan konta wynosi minus 21884,85 PLN. Szok, konsternacja, potok myśli. Zostałem okadzony. Nie wiadomo przez kogo, jak i kiedy. Najgorsze jest jednak to, że na koncie usunąłem możliwość zrobienia debetu, mam wyznaczony limit jaki środków jaki mogę wypłacić, a operacje internetowe dokonuje za pośrednictwem tokena i hasła. Kradzież zgłasza się na Policję. Ale nie wolno wpadać w panikę, mam przecież blokadę wydatków, która wynosi 1000 zł dzienne. Dzwonię na infolinię banku. Automat informuje mnie kobiecym głosem po kilku kliknięciach i wiązance przebojów, że w sobotę infolinia działa od 10.00. Nie ma więc sensu czekać. Dzwonię na Policję i tym razem od prawdziwej policjantki dowiaduję się, że zgłoszenie kradzież należy uczynić osobiście w najbliższym komisariacie. Znów myśli: co robić? Może to awaria? A jeśli ktoś nas okradł? Ponad 20 tysięcy! Przecież, aby obciążyć konto na taką kwotę musiałabym wziąć w banku kredyt.


Godz. 9.20

Żona zaczyna czuć się źle. Jedziemy do pobliskiego szpitala. Okazuje się, że ma wysokie ciśnienie i bóle w klatce piersiowej. Siedzę i czekam na wyniki badań. Za jej zdrowie oddałbym wszystko. Pal licho bank.

Między 10.00 a 11.00
Dzwonię ponownie na infolinię. Okazuje się że wszyscy konsultanci zajęci. Wybieram opcję: konsultant oddzwoni. Nie oddzwonił.

Godz. 13.10
Żona po kroplówką. Ja w poczekali biję się z myślami. Jeśli to awaria, to skąd informacja z księżyca o debecie? Bankomat musi skądś pobrać informację o stanie mojego konta. W przypadku klasycznej awarii odmawia po prostu współpracy. Sam nie wiem co myśleć, co robić. Nie wiadomo co z żoną. Policja? Przecież i tak nic nie zrobią do poniedziałku, a są podobno komisariaty w których nie ma nawet Internetu.

Godz. 14.10.
Za pomocą komórki wchodzę na stronę banku. Jest informacja o awarii i o tym, że będzie usunięta ok. 22.00. Uspokajam się na chwilę.

Godz. 15.20
Żona opuszcza szpital. Zbito jej ciśnienie i zrobiono EGK. Nie jest beznadziejnie ale daleko także od tego aby powiedzieć, że jest dobrze. Wychodzi ze szpitala na jej własną prośbę. Ma odpoczywać i za kilka dni przyjść na ponowne badanie serca.

Godz. 15.30
Wracamy do domu. Po drodze podjeżdżam pod bank i ponownie sprawdzam saldo. Nadal jestem bankrutem. Jednak jedyne co mogę zrobić to czekać. Jednak skąd te cyfry? Przy bankomacie ktoś zostawił wydruk swojej transakcji. Znowu niepokój. Komuś udało się wypłacić 300 złotych. Znaczy to, że awaria nie jest kompleksowa. Nic nie mówię żonie.

Godz. 21.40
Nie wytrzymuję. Wsiadam w samochód i jadę ponownie do banku. Sprawdzam saldo. Bankomat niczym wierny sługa podaje mi karteczkę z wydrukiem. Moje zaskórniaki są na miejscu. Nic się nie  stało.

Na początku było słowo. Znak, symbol. Symbole mają olbrzymią siłę. Pieniądze bez pokrycia będące w istocie papierem i impulsami dopiero po zderzeniu ze zwykłymi zjadaczami chleba zyskują na wartość, bo pomimo swej iluzorycznej wartości przez nas muszą być wypracowywane. Dla nas przybierają realną miarę: godzin pracy albo talerzy zupy. Jakąż szatańską władzę nad naszym życiem mają drukarze pieniędzy?
Bank najprawdopodobniej padł ofiarą ataku. Nikt jednak się do tego nie przyzna. W takich sprawach nie jest nikomu potrzebny rozgłos, policja, dochodzenie. Podobno nawet istnieje specjalny, międzybankowy fundusz ubezpieczeniowy. Udam się dzisiaj do banku i poproszę o wyjaśnienia ale nie spodziewam się niczego. Jak awaria to awaria.

15 październik
Pan w banku widząc wydruki z bankomatu robi się blady, ale jak się spodziewałem idzie w zaparte. Widocznie miał błyskawiczne poranne szkolenie, ale na taką ewentualność go nie przygotowali. Po telefonicznych konsultacjach informuje mnie, że mogę złożyć reklamację, ale to nic nie da, bo nie poniosłem żadnej straty. To wiem i bez niego.



Edit:
20 Październik
Bank zmienia sposób autoryzacji wypłat. Wszelkie przelewy online są możliwe tylko w godzinach pracy banku. Po godzinach zostają one zapisane jako przelewy odroczone i wykonywane dopiero następnego dnia. Czyli ktoś na Wyspach Owczych, Kajmanach czy Malediwach nieźle się obłowił.

20 Marca 2013
Cypr pokazał Światu, że system potrafi dokonać podobnych numerów tylko w majestacie prawa. Widocznie uczą się od najlepszych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj