Nie tak dawno temu gruchnęła informacja, że Unia Europejska otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Oglądając listę nagrodzonych można odnieść wrażenie, że ktoś odpowiedzialny za przyznawanie tych nagród postanowił zebrać niesamowitą kolekcję przyrożnych zmutowanych instytucji i ludzi przy stołkach. Od czasu do czasu warto rzecz jasna przyznać Nobla jakiemuś bojownikowi o wolność i prawa człowieka, dla urozmaicenia tego monotonnego obrazu. Bo któż ma pokojowego Nobla? Ano poza Łunii ONZ i biurokrata „Anan Kofan”, Al Gore i jego ekologiczne dyrdymały, Barack Obama i kilku premierów. Wszyscy oni rzecz jasna tak walczą o pokój, że może nie zostać kamień na kamieniu. Kuriozum do oczywiście przyznanie nagrody Obamie. Facet który może odpalić w każdej chwili głowice jądrowe został uznany za gołąbka pokoju.
Ale teraz rzecz się gruntownie zmieniła. Pokojowego Nobla mam i ja. Bo skoro Łunia jest tym czym jest i życie w niej z 500 milionów ludzi – w tym ja – oznacza to nie mniej ni więcej, że jedna pięćsetmilonowa część należy mi się jak psu buda. Wszak od dawana wmawia nam się, że Łunia to my wszyscy, więc niech teraz propagandziści przekują słowa w czyn podzielą ten łup – niczym w starym radzieckim filmie wygrany bochenek chleba i kawałek słoniny na wszystkich w naszym wesołym baraku.
„Przekujmy słowa w czyn” - krzyknąłby któryś z komisarzy ludowych i by się zaczęło. Natychmiast powstałaby specjalna agencja unijna do spraw podziału Nobla. Potem wynajęłaby lokal, kupiła biurka i pozatrudniała szwagrów. Po miesiącu dyskusji jak podzielić Nobla i czy najlepiej nie byłoby podzielić go między kraje członkowskie w których otwarte zostałyby filie nowej łunijnej instytucji, czy zrobić spis powszechny upragnionych do kawałka Nobla, postanowiono w końcu zatrudnić ekspertów. Po pół roku ci orzekliby (oczywiście nie za darmo), że najlepiej byłoby przelać równą część nagrody dla każdego mieszkańca Krainy Szczęśliwości na specjalne konto, ale najpierw trzeba by było zmienić kupę przepisów i zebrać dane. Po dziesięciu latach pojawiłby się kolejny problem. Spora część tych dla których miała przypaść nagroda już nie żyło, więc należałoby ustalić kto po nich dziedziczy. W rezultacie po 30 latach koszty sprawiedliwego podziału nobla przewyższyły stokrotnie jego wartość, ale co tam – jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. Ile to rautów i wesołych synekur! Ile fajnych wyjazdów i lobbingów!
Teraz ja jako jeden malutki ułamek pośród milinów nagrodzonych zwracam się z apelem do wszystkich ludzi dobrej woli na całym świecie i wszelkich instytucji. Błagam nie przyznawajcie więcej Unii żadnych nagród – zwłaszcza finansowych. Mnie naprawdę nie stać na koszty z tym związane.
Dawniej mówiono, że „socjalizm to pokój”. Złośliwcy dodawali, że „kapitalizm to cztery pokoje z kuchnią”. Dziś z dumą możemy powiedzieć: „A Unia to pokój ale bez klamek”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj