O
ofiarach wojny, stalinizmu i powojennych represji napisano już
sporo. Ciągle jednak pojawiają się kolejne okoliczności i fakty,
także w wymiarze osobistym.
Stryjka nie pamiętam prawie wcale.
Właściwie pozostały mi po nim trzy obrazy - niczym strzępki
filmowej kliszy zawierające jakieś niewmontowane do
pełnometrażowego filmu ujęcia. Na jednym ze "strzępków"
częstował mnie kozim mlekiem, które miało rzekomo jakieś
szczególne właściwości. W innym wspomnieniu kupił ode mnie
szklankę lemoniady, gdy bawiłem się w jej producenta. Trzecie
wspomnienie to wizyta w szpitalu. Pamiętam wychudzonego mężczyznę
ubranego w piżamę przypominającą obozowy pasiak siedzącego na
ławce przed okazałym budynkiem. Pozostał mi jeszcze z tej wizyty
odległy smak herbatników. Najwyraźniej nimi moi rodzice próbowali
przekupić znudzonego czterolatka. Tyle pozostało w mej pamięci po
człowieku, który odszedł przedwcześnie, a na którym komuna
pozostawiła swe nieuleczalne piętno. W młodości stryjek jako
wrogi ideowo element został wcielony do wojska, a jego jedynym
bojowym zadaniem było wydobywanie węgla w jednej ze śląskich
kopalni. Po kilku latach katorgi wrócił do domu jako człowiek
odmieniony początkami pogłębiającej się z czasem choroby.
Do
Wojskowego Korpusu Górniczego można było trafić za stosunek do
ludowej władzy lub jej armii lub za nieodpowiednie pochodzenie.
Katorżnicza praca w imię budowy socjalizmu, była tak naprawdę
scenariuszem powolnej likwidacji "niewłaściwego klasowo i
światopoglądowo elementu". Śmierć przyszła po
kilkudziesięciu latach i była łaską dla schorowanego i przez to
unieszkodliwionego człowieka.
Niby nic. Historia jakich tysiące,
ale czy nie bylibyśmy innym krajem, gdyby nie przetaczające się
przez nasze terytorium nawałnice, które ciągle zbierają swoje
żniwo? Gdy umarł, miał dokładnie tyle lat co ja w tej chwali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj