wtorek, 25 czerwca 2013

Historia jakich wiele


O ofiarach wojny, stalinizmu i powojennych represji napisano już sporo. Ciągle jednak pojawiają się kolejne okoliczności i fakty, także w wymiarze osobistym. 
Stryjka nie pamiętam prawie wcale. Właściwie pozostały mi po nim trzy obrazy - niczym strzępki filmowej kliszy zawierające jakieś niewmontowane do pełnometrażowego filmu ujęcia. Na jednym ze "strzępków" częstował mnie kozim mlekiem, które miało rzekomo jakieś szczególne właściwości. W innym wspomnieniu kupił ode mnie szklankę lemoniady, gdy bawiłem się w jej producenta. Trzecie wspomnienie to wizyta w szpitalu. Pamiętam wychudzonego mężczyznę ubranego w piżamę przypominającą obozowy pasiak siedzącego na ławce przed okazałym budynkiem. Pozostał mi jeszcze z tej wizyty odległy smak herbatników. Najwyraźniej nimi moi rodzice próbowali przekupić znudzonego czterolatka. Tyle pozostało w mej pamięci po człowieku, który odszedł przedwcześnie, a na którym komuna pozostawiła swe nieuleczalne piętno. W młodości stryjek jako wrogi ideowo element został wcielony do wojska, a jego jedynym bojowym zadaniem było wydobywanie węgla w jednej ze śląskich kopalni. Po kilku latach katorgi wrócił do domu jako człowiek odmieniony początkami pogłębiającej się z czasem choroby. 
Do Wojskowego Korpusu Górniczego można było trafić za stosunek do ludowej władzy lub jej armii lub za nieodpowiednie pochodzenie. Katorżnicza praca w imię budowy socjalizmu, była tak naprawdę scenariuszem powolnej likwidacji "niewłaściwego klasowo i światopoglądowo elementu". Śmierć przyszła po kilkudziesięciu latach i była łaską dla schorowanego i przez to unieszkodliwionego człowieka. 
Niby nic. Historia jakich tysiące, ale czy nie bylibyśmy innym krajem, gdyby nie przetaczające się przez nasze terytorium nawałnice, które ciągle zbierają swoje żniwo? Gdy umarł, miał dokładnie tyle lat co ja w tej chwali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj