sobota, 8 czerwca 2013

PESEL


Siedzę u poczekalni dentysty w oczekiwaniu na kaźń. Za pulpitem urzęduje panienka w białym kitlu i już na pierwszy rzut oka widać, że została tam umiejscowiona nie ze względu na zawodowe kwalifikacje, lecz raczej jako ewentualny środek znieczulający dla męskiej części klienteli. Mijają kolejne minuty. Pojawia się nagle nie najmłodsza już kobieta, której styl świadczy o niedawnej teleportacji z lat osiemdziesiątych. Kobieta podchodzi do blatu i informuje panienkę o celu wizyty.
- Czy ma pani u nas kartę? - pyta małolata w białym kitlu damę al'a Madonnę z czasów „Like a prayer”.
- Nie, nie mam. Jestem tu pierwszy raz.
- Poproszę w takim razie dowód - mówi Miss zakładu.
- Nie mam. Jestem obywatelką USA
- A to poproszę nr PESEL.
- Nie mam Social Security number.
- Jak to, musi mieć pani PESEL. Bez PESELA nie mogę założyć pani karty.
- Ale ja byłam już u lekarza w Polsce tydzień temu i mnie przyjął.
- My też panią przyjmiemy, ale usługa będzie odpłatna.
- Dobrze. Zapłacę. Przecież ja nie chcę za darmo.
- Ale bez PESELa nie mogę założyć pani karty.
- U nas nie ma PESELa.
- To, co ja mam wpisać? 
- Nie wiem. Może numer z prawa jazdy? - zaproponowała obywatelka wyciągając plastykowy dokument.
- Może - powiedziała cicho zdezorientowana panienka, która najwyraźniej nie mogła wyobrazić sobie świata bez nr PESEL. 
Przecież, gdy się rodzisz - dostajesz ten numer. Większość barier, na jakie napotykamy, wynika z naszych umysłowych blokad i rutynowego patrzenia na świat. Najtrudniej zdać sobie z nich sprawę. Jedynie dzieci zdają się być szczególnie wolne od rutyny, która najwyraźniej nie zdążyła się jeszcze w nich wykształcić. Kilka dni temu mój synek otrzymał pracę domową polegającą na ułożeniu zdania z określeniem "wiosenne słońce". Poniewież mój młody nie lubi pisać, ułożył zdanie: wiosenne słońce będzie za rok. Jedenaście liter i spełniony obowiązek. Chyba jednak prawdą jest, że wraz z postępem edukacji zabijamy w nas kreatywność. Jeden z uczestników tureckich protestów na wieść o tym, że światowe media olewają opis sytuacji w tym kraju, wpadł na prosty pomysł. Zaproponował w internecie zbiórkę pieniędzy na zamieszczenie ogłoszenia na głównej stronie New York Timesa opisującego sytuację w jego kraju. W przeciągu kilku godzin uzbierał sporą sumę.
Ciekawe kiedy masowo zdamy sobie sprawę, że większość naszych problemów wynika tylko z wirtualności naszego świata? Wszystko jednak wskazuje na to, że tylko wstrząs będzie w stanie zerwać wirtualny woal przesłaniający nasze oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj