czwartek, 26 lutego 2009

Czyżby kres politycznej poprawności?

Coś pęka.
Bawarska CSU zaczyna przyznawać się do poglądów nie zgodnych z lewacką zasadą politycznej poprawności i wyraźnie zaczyna puszczać oko w stronę odczuć wielu Niemców i nie tylko. Polityczna poprawność zabija wszelką dyskusję i ducha demokracji. A tu niespodzianka: Tam też są "oszołomy". Uff nie jesteśmy sami... :-)

Jak kryzys to kryzys.
U nas ciągle medialne tabu dotyczy problematyki tzw. unijnych środków – owych gór złota które czekają tylko na wzięcie. Kto próbował ten często już sparzył paluszki:

  • Wiele samorządów nie posiada środków na pokrycie wkładu własnego do projektów.
  • Firmy muszą skorzystać z usług banków, które wykręcają się jak piskorze przez chociażby obietnicą dania kredytu pod realizację projektu. Pomijam już kwestie związane z formalizmem i zwykłym ryzykiem biznesowym. „Jeśli ktoś już przebrnie tę drogę przez mękę musi jeszcze wywiązywać się z warunków finansowania (np. przez pięć lat utrzymywać zatrudnienia). Jest to zbyt duże ryzyko” - mówią przedsiębiorcy. - Grant należy zwrócić z odsetkami.”
  • Rolnicy biorący dopłaty do produkcji mleka muszą przez trzy lata po zatrzymaniu takiej produkcji utrzymywać pogłowie bydła. Interes życia... Itd. itd.

A do tego obiecana góra złota lub deszcz euro okaże się być może co najwyżej krecim kopcem. Inna sprawa, że fatalne wyniki gospodarcze firm, ujemny PKB europejskich „lokomotyw” będą musiały się przełożyć na zmiany w budżecie Unii. Owe góry złota i deszcz euro, zadaniem wielu jedyny powód dla którego warto było do tego „układu” przystępować także okażą się mirażem

Nasze naiwne podejście do tej problematyki obserwuję od wielu lat.
Widziałem wielokrotnie różnych „ekspertów” pokazujących na wykresach ile to miliardów rocznie dostanie nasz kraj i na co. Konsultacje społeczne, catering, ronia buzia goździk. Co ciekawe zmieniający się jak w kalejdoskopie przedstawiciele różnych ugrupowań opowiadali te same dyrdymały, tak jak by tym krajem rządziła ciągle jedna jedynie słuszna partia. Co ciekawe, zgromadzona na salach gawiedź zwykle z wielkim zainteresowaniem słuchała tych opowieści. Czasami nawet ktoś zadał pytanie w rodzaju: „Przepraszam, a kiedy podstawić worek i gdzie (terminy naboru wniosków)?”
Przypomina mi to historię opowiadają mi przez mojego ojca, o biednym chłopie, który wrócił bez grosza do domu w którym siedziała gromadka głodnych dzieci. Tata siadł i zaczął opowieść:
- „Zobaczycie po żniwach będziemy mieli trochę grosza, kupimy prosiaczki, jak utuczymy to sprzedamy i będziemy mieli więcej pieniędzy. Ale jednego sobie zostawimy i zarżniemy.”
- „Hura - cieszą się dzieci – będziemy jedli mięso.”
Wtedy ojciec zdejmuje pas i leje niewiniątka.
- „Tylko z chlebem” – krzyczy srogi tata, który sam uwierzył w czekający ich sukces.
W krajach trzeciego świata niesamowita karierę co jakiś czas robią kolejne piramidy finansowe. Czasami nawet z tego powodu padają rządy. Ludzie łakną bogactwa. A nam ten towar sprzedawano, a myśmy to łykali.

Przykra puenta
Nagle okazuje się, że „te ciemne oszołomy”, które wcześniej śmiały powątpiewywać w jedynie słuszną drogę europejskiej integracji teraz zyskują zwolenników – i to nie tylko w Polsce ale i w Niemczech.
Ktoś w końcu będzie musiał ludziom powiedzieć:
- „Sorry kasy jest tyle co kotek napłakał, bo Niemcy, Francuzi i Brytowie nie chcą składek płacić bo nie mają kasy.”
Ale gdzie szukać takich odważnych polityków? Co najwyżej usłyszymy bełkot o „ przejściowych trudnościach”, o „odsunięciu w czasie programów i konieczności radykalnej rewizji dotychczasowej polityki finansowej Unii”. Znam ten bełkot na pamięć.

Zawsze lepiej troszczyć się o swoich niż o obcych. Kiedy nasze zaprzedane obcym interesom elity polityczne to zrozumieją? Nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj