poniedziałek, 22 czerwca 2009

Political fiction?

W drugim odcinku kultowego serialu „Zmiennicy” Stanisława Barei jest scena w której strażak Kuśmider kradnie z cysterny paliwo lotnicze i przelewa je do wozu strażackiego. Pochodzi do niego starszy kolejarz i pyta: co ten robi? A Kuśmider bez zażenowania odpowiada, że pompuje paliwo do strażackiego wozu.
- Ale przecież to na wodę! - protestuje kolejarz
- Na środki gaśnicze – odpowiada strażak, i na poczekaniu zmyśla następującą historyjkę:
- Naukowcy w Biertowicach opracowali ostano nową metodę gaszenia pożarów. Polega ona na polewaniu ognia benzyną. Wtedy płonący pożar zabiera tlen z całej okolicy i ogień sam gaśnie.
- Taki cug się robi – mówi kolejarz, którzy jak się okazuje „kupił” ową bzdurę. – Pompować!

Bo jak już coś opracowali naukowcy z Bierutowic to nie ma o czym dyskutować. Podobny plan wymyślono ok. pół roku temu w celu ratowania amerykańskiej gospodarki: wydrukujmy, wypuśćmy na rynek kolejną wielką partię fałszywych dolarów i zobaczymy co się stanie. Zapomnieli, że to właśnie nadmierna na rynku liczba dolarów bez pokrycia była praprzyczyną kryzysu. Aż trudno uwierzyć, że taki kretynizm można było wymyśleć i wdrożyć właśnie w stanach. W Unii bym się nie dziwił, ale tam? Oczywiście robiąc coś tak głupiego musieli mieć w tym jakiś cel. Czy zatem kryzys, który najprawdopodobniej jest głębszy niż się większości wydaje został wywołany sztucznie w jakimś celu? Niestety wszystko na to wskazuje. W pierwszej fazie - hipotecznej - największe straty poniosły gospodarki Rosji i Chin. Rosjanie szybko zwinęli interes, a Chińczyków specjalnie strata miliardów dolarów zainwestowanych w amerykańskie nieruchomości nie zabolała. Gospodarka dalej się rozwija, choć nie tak szybko jak przed rokiem. Jest kasa na inwestycje i na zbrojenia. Kolejny chwyt to inflacja. Ale to też nie powinno za bardzo zaszkodzić rozpędzonej Chińskiej gospodarce posiadającej przepotężny rynek wewnętrzny, którego potencjału nie doceniano. Już dawno Chińczycy rozważali odejście od dolara co lada chwila stanie się faktem.
Więc po co to wszystko? Jak to po co? Przygrywka do wojny. Amerykanom wystarczy, aby Chińczycy zaatakowali azjatyckie obszary Rosji, a oni mieli nadzieję na dostawy broni obu stronom konfliktu. Przemysł zbrojeniowy to w końcu jedna z niewielu rodzimych amerykańskich gałęzi gospodarczych. Koniunktura w tym biznesie potrzebuje wojny, a ta politycznego wsparcia. Poza tym amerykańska prawdziwa władza uspokoi w ten sposób konflikty wewnętrzne i jeszcze bardziej ograniczy prawa obywatelskie.
Inną kwestią jest to, że wszelkim wielki konfliktom militarnym ostatniego stulecia towarzyszył poprzedzający je kryzys lub bum gospodarczy, a po wojnie następował okres prosperity. I ci co mieli, będą mieli jeszcze więcej, a ci co mieli niewiele będą mieli jeszcze mniej.
Chyba, że tym razem będzie inaczej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj