Nieodłącznym atrybutem każdego błazna jest to, że może bez konsekwencji powiedzieć prawdę lub skrytykować nie obawiając się o sankcje.
Błazen jest przy tym czymś w rodzaju lakmusowego papierka diagnozującego rodzaj i kondycję danego państwa. Jeśli mimo swej wyraźnie widocznej czapki z dzwoneczkami, ktoś czyha na jego żywot, aby jego prawdy nie dotarły do władcy znaczy to, że mamy do czynienia z prawdziwą tyranią. Systemową, w której tyranem nie jest władca lecz umoszczony na swych stanowiskach urzędniczy aparat. Jeśli zaś błazen jest wysłuchiwany przez władcę staje się jego sojusznikiem w walce z kłamliwym jego aparatem. Jest on w tej sytuacji jedynym, który może powiedzieć mu prawdę o tym co dzieje się w państwie.
Państwo w którym władca ściga błaznów jest systemem zbrodniczym lub takim, który za chwilę się nim stanie. W instytucjach rolę błaznów mieli pełnić audytorzy. Lecz w pewnym momencie i oni stają się częścią koterii i klik czerpiących profity z samego tylko faktu swego istnienia. Zamiast informować zarządy o problemach z czasem zaczynają oni przedstawiać zdeformowany optymistyczny obraz świata.
W państwie błaznem powinna być wolna prasa, która nie goni wyłącznie za skandalami i sensacjami lecz jest zwierciadłem rzeczywistości. Nawet wroga prasa jest wtedy największym sojusznikiem władzy, bo pokazuje jej wady i słabe strony. Niewyobrażalnym skandalem i wskaźnikiem upadku państwa jest chroniczny strach władzy przed krytyką. Gdy dochodzi do sytuacji, gdy władza nie jest zainteresowana rządzeniem, bo każdy jej ruch może wywołać falę krytyki, mamy do czynienia z agonią tej władzy. Oby jednak nie z agonią państwa.
W państwie błaznem powinna być wolna prasa, która nie goni wyłącznie za skandalami i sensacjami lecz jest zwierciadłem rzeczywistości. Nawet wroga prasa jest wtedy największym sojusznikiem władzy, bo pokazuje jej wady i słabe strony. Niewyobrażalnym skandalem i wskaźnikiem upadku państwa jest chroniczny strach władzy przed krytyką. Gdy dochodzi do sytuacji, gdy władza nie jest zainteresowana rządzeniem, bo każdy jej ruch może wywołać falę krytyki, mamy do czynienia z agonią tej władzy. Oby jednak nie z agonią państwa.