Ostatnio pewien prominentny partyjny działacz lokalny w prywatnej rozmowie stwierdził, szepcząc mi niemal na ucho, że generalne to on ma takie same poglądy jak ja, tylko je skrzętnie ukrywa. Z początku pomyślałem o tym, że być może wyczuł nadchodzącą zmianę politycznej koniunktury. Ale chyba nie. Gdy zdałem sobie sprawę o co naprawdę chodzi wpadłem w przerażenie, a sądziłem, że mało rzeczy na tym świecie jest w stanie mnie jeszcze przerazić. Jeśli prawdą jest, że ma podobne do moich poglądy i tylko się ukrywa, to znaczy, że ów nieszczęśnik kłamie z premedytacją. Oznacza to także, że nie ma szacunku dla samego siebie, a co gorsza także do owych ukrywanych ideałów. Zrozumiałbym jeszcze człowieka głupiego, wioskowego idiotę i dziwkę, która mówi, że robi to dla kasy i dlatego, że lubi. Rozumiałbym też postawę bezideowej gnidy, która chce się dla kariery jest w stanie zrobić wszystko. Ale ktoś, kto wbrew sobie okłamuje wszystkich dookoła? Nie jest to przecież biedny zdesperowany człowiek, który ratuje swe dzieci przed głodową śmiercią. Nikt mu też nie przystawia do głowy pistoletu. Ilu jest tego typu lokalnych działaczy? Całe mrowie. Niespotykane dotychczas ilości.
Poruszył mnie dzisiaj felieton Rafała Ziemkiewicza pod tytułem: "Przesunięcie ku czerwieni". Trafnie autor określił w nim sytuację w jakiej się znaleźliśmy: zmarnowane ostatnie 20 lat i odpadający z fasady naszego państwa coraz większymi płatami propagandowy tynk upadku komunizmu. W to już nikt nie wierzy. Jest tylko przyzwyczajenie i lenistwo ludzi zniechęcające do zmiany czegokolwiek. Ale jak słusznie zauważa autor: taka hipokryzja także ma swoje granice, bo coś tak niestabilnego jak doraźny interes i kłamstwo nie może być fundamentem do budowy czegoś trwałego. Ale to może i dobrze, bo budowę czegoś trwałego trzeba zacząć od oczyszczenia terenu ze szlamu, błota i lotnych piasków. Samooczyszczenie się właśnie rozpoczęło, a jego najlepszym wskaźnikiem jest to, że władza nie wierzy już we własną propagandę, a grono wierzące w samą władzę gwałtownie maleje. Nie licząc oczywiście karierowiczów, geszefciarzy i zwykłych idiotów, których zawsze było niemało.
Ziemkiewicz zaczyna swój tekst genialnym zdaniem: „Rewolucyjne wrzenie ogarnia kolejne kraje arabskie. Dotarło już do Hiszpanii, następna może być Francja.”
Jednak nie spraw międzynarodowych dotyczy tekst, choć rzecz jasna panujący u nasz syf można potraktować jako element szerszej układanki. (EDIT: Uwaga R.Z. wycofał się z twierdzenia, że tablica została zmieniona. Szczegóły w komentarzu lub na końcu linkowanego artykułu. Po mimo pomyłki autora zdecydowałem się na pozostawienie swego posta w niezmienionej formie) Artykuł kończy swym odkryciem. Ktoś zmienił tablicę na grobie księdza Jerzego. Nie ma tam już tablicy informującej, że kapłan został zamordowany przez SB, lecz, że został zamordowany. Kto i kiedy podmienił tablicę? Nie wiadomo. Nie wiadomo także: dlaczego? Podmienianie tablic staje się chyba ostatnio modą specjalnością. Jak widać orwellowskie Ministerstwo Prawdy ma pełne ręce roboty. Zmiana taka byłaby nie możliwa bez udziału władz kościelnych. Świadczy to tylko o tym, jak wewnętrzne rozbity, skonfliktowany i pozbawiony charyzmatycznego, silnego przywództwa jest nasz Kościół. A to jedyna siła zdolna jeszcze do czegokolwiek. Ciężką pracę wykonano, oj ciężką. Jak widać ktoś nie zmarnował ostatnich 20 lat. Zmiana napisu na nagrobnej tablicy męczennika i błogosławionego to najlepszy dowód na powolne zwijanie maskującej siatki. Nic się po prostu nie zmieniło i na nikim uświadomienie tego faktu nie zrobi większego wrażenia. Zasłona jest już niepotrzebna, bo jesteśmy już bezbronni, powoli przestajemy być wspólnotą i równie powoli tracimy zdolność do zbiorowego buntu. Zresztą po co się buntować? Kto miałby to zrobić? W imię czego? No chyba, że podniosą głowy demontujący o swe prawa sodomici, którzy jak trafnie stwierdził na zakończenie swego tekstu w Naszym Dzienniku S. Michalkiewicz, - "będą paradować za zgodą Umiłowanych Przywódców i gzić się na ruinach państwa i zgliszczach cywilizacji."
Ale to tylko oczyszczanie terenu pod budowę nowej budowli na skale, albo odbudowę tej dawnej, zrujnowanej. Gdy nie będzie już niczego, ludzie z mozołem sami zaczną znosić kamyki i głazy. Chrystus dawniej powierzył Piotrowi zadanie budowy Kościoła. A Piotr – to po grecku "skała".
@Andrzej
OdpowiedzUsuńA ten partyjny działacz lokalny, to z jakiej partii?
@toyah
OdpowiedzUsuńz PSL, ale czy to ma jakieś znaczenie? Równie dobrze mógłby być z każdej innej. Sam ostatnio pisałeś: "To jest zwyczajny przymus ekonomiczny. Dostajesz pracę w firmie, i cześć."
@Andrzej
OdpowiedzUsuńE tam!Z PSL-u to się nie liczy. U mnie na wsi takich jest bez liku. Co oni mają robić? Tam tylko PSL daje pracę.
Ty na niego tak krzyczałeś, że ja myślałem, że on jest z PO. Wtedy bym mu poradził, żeby poszedł do PSL-u.
@toyah
OdpowiedzUsuńFaktem jest, że czym niżej tym konformizm bardziej wypiera wszelką ideowość. Ale żeby oficjalnie mieć inne poglądy niż prywatnie? Toż to przecie komuna jak ta lala. Wcale na niego nie krzyczałem. Tak sobie tylko pomyślałem. Jeszcze czasami mi się to zdarza.
PS. W chwili publikacji powyższy tekst był dłuższy o dwa akapity, zawierające informację o zniknięciu z grobu bł. Jerzego Popiełuszki słów „zamordowany przez SB”. Przejrzałem wszystkie dostępne mi zdjęcia grobu i nie jestem w stanie znaleźć napisu w brzmieniu, który podsunęła mi pamięć. Co najdziwniejsze, moje wspomnienie potwierdzali wczoraj ludzie, z którymi tam byłem, dlatego odruchowo uznałem rzecz za pewną i nie sprawdziłem − to oczywiście żadne usprawiedliwienie. Być może w pamięci połączył mi się napis z grobu z napisem z jakiejś tablicy pamiątkowej (może w Toruniu?) Na bieżąco, w weekend nie jestem w stanie zweryfikować mechanizmu błędu, ale ponieważ rzuciłem oskarżenie na konkretną osobę, usuwam jak najszybciej wspomniany fragment i wszystkich przepraszam − szczególnie proboszcza parafii św. Stanisława.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki. Nie będę ukrywał, że nieźle mi ulżyło. Za chwilę też przeredaguję posta. A może nie. Niech tak zostanie. To też pewne świadectwo naszych czasów.