niedziela, 21 kwietnia 2013

Post o słowie „post”

Słowo post robi w naszych czasach oszołamiającą karierę. A to "postmodernizm", a to "postkomunizm", a to "postpunck". Tak jakbyśmy byli świadomi faktu, że coś już minęło, a to nowe jeszcze nie nadeszło, a jeśli nawet to nie potrafimy go nazwać. Czy na pewno nadeszło nowe? Czy to nie sam język nie interpretuje świata w okrężny sposób? Zacząłem zastanawiać się ostatnio nad słowem "postpolityka". Termin ten oznacza sytuację, w której klasyczna polityka polegająca na rywalizacji wizji i politycznych programów minęła. Ze wszystkich terminów z przedrostkiem „post”, ten wydaje się najbardziej trafny. Bo czy niej jest tak, że wszystkie partie głównego nurtu mają niemal takie same programy, zaś konkurs piękności zwany demokracją polega na przymilaniu się do nic nierozumiejącego wyborcy, gdyż ten na ogół nic nie rozumie? Czy nie jest tak, że postpolitycy za wszelką cenę chcą przedstawić najbardziej optymistyczną interpretację rzeczywistości? Taka widać w postpolityce jest ich rola, a prawdziwa polityka jest ukryta i realizowana poza telewizyjnymi kamerami. 
Ale słowo „post” ma jeszcze jedno znaczenie, które w przypadku słowa "postpolityka" sprawdza się doskonale. Post to przecież także dobrowolne powstrzymanie się od spożywania pokarmów. Zatem post to celowy deficyt czegoś. A zatem być może należy zerwać z narzuconym nam światem znaczeń i inaczej zacząć interpretować słowa? Wtedy "postpolityka" okaże się po prostu deficytem prawdziwej polityki. Celowym wstrzymaniem się od jej uprawiania, ale jednocześnie uczuciem głodu za prawdziwymi liderami i nowym, choć starym jak świat, myśleniem. Czy można przyzwyczaić się do głodu do tego stopnia, że przestaje się go odczuwać? Tak. Tego rodzaju reakcja organizmu zwiastuje chroniczne niedożywienie, a w połączaniu z utratą wzroku i opuchlizną wieści śmierć głodową. Tymczasem wcale nie musimy pościć i się umartwiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj