Szalejące piractwo fonograficzne i filmów spędza nie od dzisiaj sen z powiek ludziom z wytwórni płytowych i koncernów medialnych. Pojawiają się co chwila nowe pomysły na walkę z procederem, ale wiadomo, że to walka z wiatrakami. Teraz już nikt nie wymyśla zabezpieczeń antypirackich bo i tak każde dziecko potrafi je obejść, a wystarczy, że pojawi się jedna kopia w Internecie... Nikt tez naiwnie nie przekonuje, że mp3 ma gorszą jakość od płyt CD. Ma i co z tego – tylko aby usłyszeć różnicę trzeba mieć głośniki po 1000 Euro sztuka i słuch absolutny.
Jest nowy trend, sprzedaż plików za niewielkie pieniądze na telefony komórkowe lub inne urządzenia mobilne.
Jestem – jak całe moje pokolenie i kilka wcześniejszych dzieckiem piractwa. Przy dochodach moich rodziców kupno jednej oryginalnej płyty byłoby skazaniem całej rodziny na trzy miesiące głodowania, więc nikt nawet nie śmiał ścigać za proceder. Jeszcze na początku lat 90 tych kopiowanie płyt na kasety było działalnością gospodarczą, a ludzie nawzajem przegrywali sobie muzykę. Śmiem zaryzykować tezę, że przeciętna wiedza przeciętnego 30 latka na temat muzyki rockowej jest odrobinę wyższa niż ich brytyjskiego lub amerykańskiego odpowiednika, ale właściwie jakie to ma znacznie?
Muzyka i film to towary ale i dobra kultury w całym zgiełku walki z piractwem zapomina się o tej oczywistości. Płyty Beatlesów, Hendrixa, Milasa Davisa czy Pink Floyd, filmy Formana czy Obywatel Kane Orsona Wellesa to prawdziwe klasyki i część światowego dziedzictwa kulturowego tak samo jak piramidy egipskie czy Bazylika Świętego Piotra. Są to części kodu kulturowego współczesnego człowieka i tak jak lektury szkolne powinny być dostępne powszechnie i bez żadnych ograniczeń.
Ktoś powinien wpaść na pomysł i stworzyć „Kanon światowego dziedzictwa audiowizualnego” lub coś w tym rodzaju. Po prostu należałoby za pieniądze jakiejś międzynarodowej organizacji wykupić prawa autorskie do wybranych i dobrze wyselekcjonowanych utworów i udostępniać je za darmo. Co więcej w każdym nowo zakupionym Ipod'ie powinny być od razu umieszczane tego rodzaju utwory. Z pewnością byłoby to tańsze i lepsze rozwiązanie niż walka z wtórnym analfabetyzmem.
Jest nowy trend, sprzedaż plików za niewielkie pieniądze na telefony komórkowe lub inne urządzenia mobilne.
Jestem – jak całe moje pokolenie i kilka wcześniejszych dzieckiem piractwa. Przy dochodach moich rodziców kupno jednej oryginalnej płyty byłoby skazaniem całej rodziny na trzy miesiące głodowania, więc nikt nawet nie śmiał ścigać za proceder. Jeszcze na początku lat 90 tych kopiowanie płyt na kasety było działalnością gospodarczą, a ludzie nawzajem przegrywali sobie muzykę. Śmiem zaryzykować tezę, że przeciętna wiedza przeciętnego 30 latka na temat muzyki rockowej jest odrobinę wyższa niż ich brytyjskiego lub amerykańskiego odpowiednika, ale właściwie jakie to ma znacznie?
Muzyka i film to towary ale i dobra kultury w całym zgiełku walki z piractwem zapomina się o tej oczywistości. Płyty Beatlesów, Hendrixa, Milasa Davisa czy Pink Floyd, filmy Formana czy Obywatel Kane Orsona Wellesa to prawdziwe klasyki i część światowego dziedzictwa kulturowego tak samo jak piramidy egipskie czy Bazylika Świętego Piotra. Są to części kodu kulturowego współczesnego człowieka i tak jak lektury szkolne powinny być dostępne powszechnie i bez żadnych ograniczeń.
Ktoś powinien wpaść na pomysł i stworzyć „Kanon światowego dziedzictwa audiowizualnego” lub coś w tym rodzaju. Po prostu należałoby za pieniądze jakiejś międzynarodowej organizacji wykupić prawa autorskie do wybranych i dobrze wyselekcjonowanych utworów i udostępniać je za darmo. Co więcej w każdym nowo zakupionym Ipod'ie powinny być od razu umieszczane tego rodzaju utwory. Z pewnością byłoby to tańsze i lepsze rozwiązanie niż walka z wtórnym analfabetyzmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj