Ostatnio odkryłem dzięki mojemu przyjacielowi, że z aborcją jest procederem na pograniczu prawa. Okazuje się, że nienarodzone dziecko może być stroną w procesie spadkowym. Na przykład gdy umiera ociec, a dziecko jest w łonie jego matki jest podmiotem prawnym i może dziedziczyć. Trudno w takim razie wyobrazić sobie sytuację, że taka osoba zostaje zabita przez matkę. Mamy wtedy proces o zabójstwo dla zysku, bo zmarły ojciec mógł pozostawić majątek (swój oczywiście) nienarodzonemu dziecku a nie jego matce.
Więc dlaczego nie ma organizacji przekazującej niekoniecznie wielki spadek nienarodzonemu dziecku konkretnej kobiety, a nie jej samej? Po pierwsze: dziecko zostałoby prawnie upodmiotowione. Po drugie: matka zastanowiłaby się dwa razy zanim dokonałaby aborcji.
Informacje na temat tego rodzaju działalności powinny być umieszczane w klinikach aborcyjnych. Całemu przedsięwzięciu towarzyszyłaby kampania medialna.
Dlaczego tak nie ma? Nie wiem. Może właśnie to wymyśliłem?
Więc dlaczego nie ma organizacji przekazującej niekoniecznie wielki spadek nienarodzonemu dziecku konkretnej kobiety, a nie jej samej? Po pierwsze: dziecko zostałoby prawnie upodmiotowione. Po drugie: matka zastanowiłaby się dwa razy zanim dokonałaby aborcji.
Informacje na temat tego rodzaju działalności powinny być umieszczane w klinikach aborcyjnych. Całemu przedsięwzięciu towarzyszyłaby kampania medialna.
Dlaczego tak nie ma? Nie wiem. Może właśnie to wymyśliłem?
dobre.szpadel
OdpowiedzUsuń"nasciturus" tzw. fikcja prawna
OdpowiedzUsuń