Rzeczpospolita (s.B5) opublikowała dziś listę niewiększych inwestorów zagranicznych w Polsce razem z ich wartością. Artykuł dotyczy bardziej kondycji tego typu przedsiębiorstw po „kryzysie zaufania” lecz można z niego wyczytać inne bardzo interesujące informacje. Dotyczą one samych firm i wielkości ich inwestycji.
Po kolei:
1. France Telekom (głównie udziały w TP S.A.) – 54,9 mld euro
2. Metro (Makro Cash & Carry, Real, Media Markt, Saturn, Galeria Kaufhof) - 9,4 mld euro
3. Fiat - przemysł samochodowy – 7,8 mld euro
4. Jeronimo Martins (Biedronka) – 3,0 mld euro
5. British Pertolium (stacje benzynowe) - 113 mld euro
6. Volkswagen – przemysł samochodowy – 83,3 mld euro
7. Tesco – handel detaliczny – 34,2 mld euro
8. Deutche Telekom – rynek telekomunikacyjny – 51,2 mld euro
9. Cerrefour – sieć handlowa – 20,1 mld euro
10. UniCredit – usługi bankowe, kredyty – 30,9 mld euro
Moje wnioski:
1. Powyższa prosta analiza wskazuje na kolonialne cechy naszej gospodarki. Na dziesięć pięć tego typu duże inwestycje mają charakter dystrybucyjno – handlowy, pozostałe cztery nastawione są na działalność lokalnego rynku konsumenckiego (samochody, kredyty, usługi telekomunikacyjne). Oczywiście nie zamierzam rozdzierać szat nad oczywistym błędem jakim była forma prywatyzacji TP poprzez jej sprzedaż w całości. W przypadku 4 podmiotów mamy odczynienia z handlem hurtowym i detalicznym, który jest kluczem do dystrybucji nie rodzimych produktów na lokalnym rynku i stanowią poważne zagrożenie dla lokalnej działalności produkcyjnej.
2. Efekt ten po części jest niwelowany przez wysokie i ciągle rosnące realne koszty transportu. Jednak wzrost sprzedaży konsumpcyjnej jest „nakręcany” przez realny wzrost wynagrodzeń spowodowany odpływem siły roboczej jak też „prywatnymi inwestycjami” osób pracujących na zachodzie europy. Wpływa to na ciągłe kłopoty rodzimych producentów na lokalnym rynku dystrybucji.
3. Po bliższym przyjrzeniu się tym firmom rysuje się bardzo ponury obraz naszej gospodarki. Brakuje „prawdziwych” inwestorów zainteresowanych rozwojem lokalnej kooperacji lub eksportem wytworzonych dóbr.
4. Jakikolwiek rozwój gospodarczy jest generowany przez małe przedsiębiorstwa. Rozwój gospodarczy kraju i regionu powinien być oparty o ich konsolidację i tworzenie lokalnych marek. Potrzebna jest też jasna i prosta polityka wsparcia eksportu, polegająca na odtworzeniu prężnie działających organizacji okołobizesowych usytuowanych w innych krajach. Przywrócenie czegoś co zostało w 1990 roku zniszczone – czyli Centrali Handlu Zagranicznego staje się potrzebą chwili. Oczywiście przywrócenie na nowych zasadach i broń boże przez administrację. Tego typu instytucji przy wsparciu finansowym państwa powinny być czym w rodzaju struktury klastrowej i być w pełni kontrolowane przez przedsiębiorstwa zainteresowane tworzeniem sieci dystrybucji produktów na rynkach zewnętrznych. Trzeba działać szybko i rozważnie, gdyż ewentualne dotowanie tego typu działalności w prosty sposób przez państwo może być uznane przez Unię za politykę niezgodną z zasadami pomocy publicznej. Dlatego im więcej tego typu oddolnych inicjatyw tym lepiej.
5. Znalezienie się w pierwszej dziesiątce inwestorów firmy dystrybucyjnej Jeromo Martins z 3 mld euro inwestycji sugeruje, wszyscy pozostali inwestorzy są to „drobnica” inwestująca poniżej owych 3 mld euro. Świadczy to generalnie o miernocie naszej gospodarki jak również braku atrakcyjność Polski jako kraju docelowego dla inwestycji przemysłowych. Inwestycje zagraniczne to nie samo zło pod warunkiem, że dochody z tego typu działalności są inwestowanie w kraju a nie z niego wyłożone i że nie dotyczą one konsumpcyjnego charakteru działalności. Polska winna nastawić się na przyciąganie firm z sektora MŚP z zagranicznym kapitałem lub tego typu kapitału. W wyniku takiej polityki powstaną więzi lokalne o charakterze gospodarczym, czy wręcz „asymilacja” małych przedsiębiorstw i ich właścicieli w lokalnych gospodarkach.
6. W samym artykule znajduje się informacja, ż kryzys dość łagodnie obchodzi się z inwestorami. A jak ma obchodzić się nie łagodnie skoro wszyscy robimy codziennie zakupy, jeździmy samochodami, które zużywają paliwo i dzwonimy przez telefony?
Po kolei:
1. France Telekom (głównie udziały w TP S.A.) – 54,9 mld euro
2. Metro (Makro Cash & Carry, Real, Media Markt, Saturn, Galeria Kaufhof) - 9,4 mld euro
3. Fiat - przemysł samochodowy – 7,8 mld euro
4. Jeronimo Martins (Biedronka) – 3,0 mld euro
5. British Pertolium (stacje benzynowe) - 113 mld euro
6. Volkswagen – przemysł samochodowy – 83,3 mld euro
7. Tesco – handel detaliczny – 34,2 mld euro
8. Deutche Telekom – rynek telekomunikacyjny – 51,2 mld euro
9. Cerrefour – sieć handlowa – 20,1 mld euro
10. UniCredit – usługi bankowe, kredyty – 30,9 mld euro
Moje wnioski:
1. Powyższa prosta analiza wskazuje na kolonialne cechy naszej gospodarki. Na dziesięć pięć tego typu duże inwestycje mają charakter dystrybucyjno – handlowy, pozostałe cztery nastawione są na działalność lokalnego rynku konsumenckiego (samochody, kredyty, usługi telekomunikacyjne). Oczywiście nie zamierzam rozdzierać szat nad oczywistym błędem jakim była forma prywatyzacji TP poprzez jej sprzedaż w całości. W przypadku 4 podmiotów mamy odczynienia z handlem hurtowym i detalicznym, który jest kluczem do dystrybucji nie rodzimych produktów na lokalnym rynku i stanowią poważne zagrożenie dla lokalnej działalności produkcyjnej.
2. Efekt ten po części jest niwelowany przez wysokie i ciągle rosnące realne koszty transportu. Jednak wzrost sprzedaży konsumpcyjnej jest „nakręcany” przez realny wzrost wynagrodzeń spowodowany odpływem siły roboczej jak też „prywatnymi inwestycjami” osób pracujących na zachodzie europy. Wpływa to na ciągłe kłopoty rodzimych producentów na lokalnym rynku dystrybucji.
3. Po bliższym przyjrzeniu się tym firmom rysuje się bardzo ponury obraz naszej gospodarki. Brakuje „prawdziwych” inwestorów zainteresowanych rozwojem lokalnej kooperacji lub eksportem wytworzonych dóbr.
4. Jakikolwiek rozwój gospodarczy jest generowany przez małe przedsiębiorstwa. Rozwój gospodarczy kraju i regionu powinien być oparty o ich konsolidację i tworzenie lokalnych marek. Potrzebna jest też jasna i prosta polityka wsparcia eksportu, polegająca na odtworzeniu prężnie działających organizacji okołobizesowych usytuowanych w innych krajach. Przywrócenie czegoś co zostało w 1990 roku zniszczone – czyli Centrali Handlu Zagranicznego staje się potrzebą chwili. Oczywiście przywrócenie na nowych zasadach i broń boże przez administrację. Tego typu instytucji przy wsparciu finansowym państwa powinny być czym w rodzaju struktury klastrowej i być w pełni kontrolowane przez przedsiębiorstwa zainteresowane tworzeniem sieci dystrybucji produktów na rynkach zewnętrznych. Trzeba działać szybko i rozważnie, gdyż ewentualne dotowanie tego typu działalności w prosty sposób przez państwo może być uznane przez Unię za politykę niezgodną z zasadami pomocy publicznej. Dlatego im więcej tego typu oddolnych inicjatyw tym lepiej.
5. Znalezienie się w pierwszej dziesiątce inwestorów firmy dystrybucyjnej Jeromo Martins z 3 mld euro inwestycji sugeruje, wszyscy pozostali inwestorzy są to „drobnica” inwestująca poniżej owych 3 mld euro. Świadczy to generalnie o miernocie naszej gospodarki jak również braku atrakcyjność Polski jako kraju docelowego dla inwestycji przemysłowych. Inwestycje zagraniczne to nie samo zło pod warunkiem, że dochody z tego typu działalności są inwestowanie w kraju a nie z niego wyłożone i że nie dotyczą one konsumpcyjnego charakteru działalności. Polska winna nastawić się na przyciąganie firm z sektora MŚP z zagranicznym kapitałem lub tego typu kapitału. W wyniku takiej polityki powstaną więzi lokalne o charakterze gospodarczym, czy wręcz „asymilacja” małych przedsiębiorstw i ich właścicieli w lokalnych gospodarkach.
6. W samym artykule znajduje się informacja, ż kryzys dość łagodnie obchodzi się z inwestorami. A jak ma obchodzić się nie łagodnie skoro wszyscy robimy codziennie zakupy, jeździmy samochodami, które zużywają paliwo i dzwonimy przez telefony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj