niedziela, 9 maja 2010

Bezwzględnie mój ulubiony utwór

Muzycznie godny Beatlesów a aranżacyjnie Franka Zappy. I pomyśleć, że ten pół Indianin, legenda amerykańskiej muzyki zaczynał jako akompaniator Boba Dylana. 23 lata po premierze, a kawałek brzmi jakby nagrany wczoraj. Coś takiego zauważyłem słuchając po raz milionowy w samochodzie Abby Road. 
Pamiętam gdy usłyszałem TO pierwszy raz 23 lata temu. Siedziałem w ogrodzie u mojej babci, a w TV leciał właśnie jakiś program pokazujący zachodnią muzykę. A okno było otwarte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj