Nie wyrwiemy się z komuny, dopóki będziemy używali słów i pojęć przez nią namaszczonych, gdyż to one definiują naszą rzeczywistość. Im więcej w mowie komuny, tym cała tzw. transformacja ustrojowa staje się jeszcze większą fikcją. Za język odpowiadamy sami (bo to ład spontaniczny). Być może więc mnogość terminów z „systemem w tle” jest jedynie wskaźnikiem tego jakim społeczeństwem naprawdę jesteśmy?
A oto przykłady:
- zakład pracy
Ciągle słychać określenie: „zakład pracy”, a nie przedsiębiorstwo. Tak jakby praca była wartością samą w sobie i była pozbawiona celu i sensu. Jesteśmy więc już o krok do socjalistycznego wezwania: „Arbeit Macht Frei”. To tłumaczy dlaczego socjalistyczne państwo (lub jego hybryda) postawiło przez kilka dni wszelkie służby publiczne aby ująć sprawców zuchwałej kradzieży. Państwo socjalistyczne dba o swoje symbole....
- pieniążki
Ewidentny rusycyzm. Gdy rozmawiam z różnymi ludźmi słyszę ciągle, że zarabiają oni „pieniążki” a nie pieniądze. Zdrobnienie wskazuje oczywiście bardziej na niewielkie uzyskiwane z pracy kwoty niż na stosunek do z założenia fałszywych środków płatniczych bo nie mających żadnego pokrycia.
- fałszywka
Rusycyzm także. Słyszane ciągle w mediach określenie „fałszywka” dotyczy dokumentów rzekomo sfabrykowanych przez SB, a znajdujących się w archiwach IPN. Fałszywka do takie małe fałszerstwo, takie malusieńkie przegięcie. Termin ten zakłada istnienie podwójnej moralności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj