niedziela, 26 czerwca 2011

Jak dzieci

Gdy obserwuję przedłużającą się agonię Grecji umierającej w socjalistycznych konwulsjach oraz towarzyszącą jej finansową transfuzję z innych wycieńczonych tym samym schorzeniem organizmów, przychodzi mi do głowy pewna analogia.
Wyobraźmy sobie zatem rodzinę, w której rządzą rozpieszczone dzieci. Dodatkowo rodzice są tak mało odporni na ujadanie swych pociech, że każda z ich strony próba zablokowania nowych zachcianek bachorów skazana jest z góry na fasko. Dom kłębi się od przeróżnych zabawek. Na obiad torty lodowe i czekolada, a ojciec bierze kolejny kredyt na zakup nowej konsoli. Robi to wszystko tylko dlatego, że chce mieć chwilę spokoju od ciągłego roszczeniowego ujadania. Sam postanawia zrobić sobie dobrze i kupuje drogi sprzęt audio i nowy samochód kosztem kolejnego kredytu i następnych niezapłaconych rachunków za prąd. Matka także ma już dosyć, jednak idzie prosić o finansową pomoc na kolejne zachcianki do sąsiadów, których „milusińscy” także ciągle żądają nowych gadżetów, lecz jeszcze nie na taką skalę. W obawie przed lawiną dziecięcych lamentów i wywołaną nim koniecznością radykalnej zmiany stylu życia sąsiedzi zrzucają się na niezapłacony rachunek za prąd, bo wyłączenie prądu oznacza zatrzymanie wszystkich elektronicznych „umilaczy”. A wtedy kto wie, może dzieci sąsiadów przeniosą się do ich mieszkania?

Do czego prowadzi ta metafora? A no do tego, iż praprzyczyną rychłych finansowych problemów wszystkich tego typu rodzin jest kryzys przywództwa i moralny upadek. Bo to motłoch będący jak dzieci deleguje do władzy jedynie tych, którzy obiecują mu nowe bezpłatne posiłki i przywileje nie patrząc na koszty. A wszystko ma swoje źródła w filozofii. To relatywizm sprawił, że zaraza socjalizmu często przemocą wbita do społeczeństw jest traktowana na równych prawach z innymi poglądami. W normalnej rodzinie rodzice odpowiadają za swe dzieci i ich wychowanie. Niestety i tutaj system zaczyna wpuszczać swe macki, pozbawiając ten podstawowy społeczny organizm wszelkich autonomicznych cech. Nikt przecież nie zrobi tyle co socjalistyczny polityk jest w stanie obiecać. Dzięki temu dochodzimy do paradoksu, w którym roszczeniowi post-politycy grają w jednej drużynie z wielkimi bankierami, którzy są prawdziwymi beneficjentami tego systemu. Czym się to skończy? A no zamknięciem całego interesu, oddaniem dzieci do sierocińca, a rodziców na psychiatryczne leczenie. Niestety, transfuzja nic tu nie pomoże. Kluczem do zmiana jest moralna odnowa, zmiana konsumpcyjnych nawyków i spłata długów. Niestety ani dzieci, ani demokratyczny suweren w postaci medialne sterowanego motłochu nie jest gotowy na takie wyzwanie. Pozostaje zatem niewola i egzystencja na granicy urzynania życiowych funkcji. W końcu przecież żaden inteligentny pasożyt nie pozwoli zginąć swemu życicowi. 

Jeszcze nie tak dawno temu różni „pożyteczni idioci” nawoływali do redukcji zadłużenia krajów trzeciego świata. Teraz jakoś nikt nawet nie jęknie. A karetka pełna lichwiarzy jeździ ciągle po europejskich krajach aplikując pacjentom zamiast pavulownu nowe jedynie odwlekające agonię kredyty. „Nasi umiłowani przywódcy” zgodzą się na wszystko, aby utrzymać choć jeszcze przez chwilę obecny stan, gdyż tylko dzięki niemu zachowają jeszcze przez chwilę swe status quo iluzji władzy. Szekspirowskie zawołanie „Po mnie choćby potop” wydaje się aktualne jak nigdy dotąd w dziejach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj