Kiedyś wierzyłem w system. Tak w system. Ta zacząłem od pewnego czasu nazywać państwo. Wiedziałem, że jest słabe, nieudolne, może skorumpowane i nepotyczne, ale nauczono mnie je kochać. Bo jakie jest, takie jest ale jest moje. Pomimo oczywistych braków, wierzyłam w jego naprawę i sądziłem z niemalże dziecięcą naiwnością, że jest ono dobre. Teraz państwa praktycznie już nie ma, nie licząc - rzecz jasna - pozostałych po nim fasadowych instytucji i podsycanych medialnie parapolitycznych tyrad. Więc nie mam już swej oblubienicy. Nie muszę być lojalny. Państwo stało się systemem. Na jego gruzach powstało 1 grudnia 2009 inne państwo - Unia Europejska, którego kochać już nie muszę, bo nikt mi nie powiedział dotychczas, że jestem jego obywatelem. Dowiem się o tym pewnie przy kolejnej wymianie dowodu tożsamości. Nikt mnie nawet nie zapytał o to, czy tego chcę czy nie chcę być jego obywatelem, a rzekomo jestem podmiotem i mam wolny wybór. Co więcej cała masa takich jak ja to podobno suweren i to od nas zależy wszystko co nas dotyczy.
Ale III RP, choć ułomna, przesiąknięta agenturą wewnętrzną i zewnętrzną, okradająca obywateli i zabijająca wszelką ich inicjatywę, na początku wzbudzała moją sympatię. Dałem się nabrać mimo, że symptomy fasadowości były już wtedy widoczne.
Mój ojciec nie był tak naiwny i od razu wiedział, że to lipa. Chłopak rocznik 1947, w czasie swej służby wojskowej złożył w 1966 roku przysięgę na wierność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jej sojuszowi ze Związkiem Radzieckim i obronie socjalizmu. Nie miał - rzecz jasna - innego wyjścia, zwłaszcza po tym, jak jego starszy brat za odmowę złożenia takiej przysięgi skończył w kopalni, jako żołnierz górnik. Po tej katordze wrócił do domu ze zmarnowanym zdrowiem i umarł przedwcześnie. Stryja ledwo pamiętam. Pamiętam za to doskonale, gdy odbywała się cała szopka Okrągłego Stołu i jej następstwa, mój ojciec stwierdził może nieco prowokacyjnie, że jego dalej obowiązuje nadal owa stara wojskowa przysięga. Nawet zastanawiał się, dlaczego nikt dotychczas nie wezwał jego – starego wiarusa – i nie nakazał mu złożenia nowej przysięgi na wierność wolnej Rzeczypospolitej. A w 1992 roku, kiedy Armia Czerwona opuszczała nasz kraj, mój tata miał dopiero 45 lat, więc nie był jeszcze taki stary i do wojska się nadawał. Pisząc tę notatkę zadzwoniłem do niego i zapytałem, czy ktoś przez te lata chciał od niego odnowienia przysięgi. Stwierdził, że od połowy lat siedemdziesiątych dla armii przestał istnieć. Wygląda to tak, jakby ktoś wiedział, że nie opłaca się czynić tego zabiegu, bo za chwilę wierność socjalistycznym ideałom będzie jak znalazł, gdy wejdziemy do Socjalistycznej Unii Europejskiej. Czy nikt przez ostatnie 20 lat nie brał zatem na serio ewentualnej konieczności mobilizacji? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie jest określenie „na serio”. A może jakakolwiek przysięga i honor w obecnych czasach nie ma znaczenia? Może to obok patriotyzmu kolejny przeżytek?
Można mieć różny pogląd na temat II Rzeczypospolitej, ale nie wierzę, że od Polaków walczących w zaborczych armiach władze nowego państwa nie zażądały przysięgi na wierność. To tylko drobny przykład medialno – fasadowej pomady, którą jest III RP. Powoli tynk z tej państwowej atrapy zaczyna opadać. Przypomina mi to pierwszą scenę „Misa”, w której milicjanci łapią na radar kierowców udowadniając im, że w szczerym polu jest teren zabudowany przy pomocy atrap domów i ustawionych manekinów.
Tak więc co do atrapy, straciłem złudzenia już dawno. Rządy PO i jej koalicjanta ugruntowujące nasz upadek i kolonializm potwierdzają tylko moje przeczucia i diagnozy. Jednak nadal mam nadzieję, że do końca moich dni pozostanę wierny tej symbolicznej, niezależnej od zewnętrznej skorupy wspólnocie, która „jak lawa” ciągle emanuje energią. Co więcej, nauczeni doświadczeniem ostatnich wieków rodacy wiedzą doskonale, że im grubsza z wierzchu bazaltowa skorupa, tym pod spodem lawa staje się bardziej odporna na wystudzenie. Teraz właśnie nadeszła pora odbudowy wspólnoty, ale tak aby z fasadą nie miła ona nic wspólnego. Niezależnie od niej i poza jej fasadowymi, kłamliwymi instytucjami i ich „mistrzami ceremonii”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj