czwartek, 16 czerwca 2011

Małym druczkiem

Tak jak mówił mój znajmy reżyser teatralny: „Prawdziwa sztuka bierze się z wkur...a”. Coś w tym musi być, bo mnie ostatnio do blogerskiej aktywności jest w stanie ostatnio zachęcić tylko wkurzenie. A, że za szczególny obiekt mojej blogerskiej krucjaty uznałem ostatnio badawczo – sondażową manipulację... 

No dobrze więc. We wcześniejszym poście opisałem co nieco z kuchennych prawidłowości działalności tej branży, a teraz widzę, że się zaczęło badanie na potęgę. Wyjątkowo wcześnie jak na wyborczy sezon. Świadczy to o wyjątkowej determinacji cybernetycznych służb postępu. Oto dzisiaj Rzeczpospolita opublikowała kolejne wyniki badania, z którego wynika, że PO w wybranym na jesieni sejmie będzie rządzić samodzielnie. W tekście wypowiadają się mądrale, dyżurni eksperci, próbując zinterpretować takie a nie inne preferencje Polaków. Wszystko pięknie, gdyby nie informacja w ramce, przypominająca swą formą i treścią informacje umieszczone na nieuczciwych umowach małym druczkiem. 

Cóż zatem czytamy w ramce? Ano, że: „Sondaż GfK Polonia zrealizowano od 9 do 13 czerwca na próbie 993 osób metodą bezpośrednich wywiadów ankietowych. Wyniki odnoszą się tylko do osób, które deklarują uczestnictwo w wyborach i wskazują jakąś partię. Nie uwzględniają wahających się, czy głosować, i niezdecydowanych, na kogo oddać głos. Wyników nie należy porównywać z pomiarami instytutów, które uwzględniają niezdecydowanych.” 

A teraz spróbujmy odszyfrować treść tych „zaklęć” w ramce.
Pierwsze zdane informuje nas, że mamy jednak do czynienia z sondażem, a więc badaniem powierzchownym, byle jakim i praktyce polegającym na ulicznej łapance lub wykonaniu kilkuset telefonów. Zdanie to mówi też o próbie badawczej nie podając jej charakterystyki, no ale Rzepa to przecież nie naukowy periodyk. Dowiadujemy się też, że badanie jest świrze, bo zaledwie kilkudniowe. Najbardziej zadziwiająca jest końcówka owego zdania informująca nas, że badanie przeprowadzono „metodą bezpośrednich wywiadów ankietowych”. Problem polega na tym, że taka metoda nie istnieje. Wywiad może być „swobodny” - charakterystyczny na metod jakościowych, lub kwestionariuszowy. Ankieta w tym wypadku nazywa się kwestionariuszem wywiadu. Natomiast „ankieta” jest po prostu inną metodą. Czym różni się „ankieta” od „kwestionariusza wywiadu”? A no tym, że ankietę wypełnia sam respondent, a wywiad kwestionariuszowy przeprowadza badać. Musisz drogi czytelniku przyznać, że nie najlepiej świadczy to o fachowości autorów tego „badania”, gdyż jest mało prawdopodobne, że wymyślił to jakiś dziennikarz. 

Idźmy jednak dalej. 
„Wyniki odnoszą się tylko do osób, które deklarują uczestnictwo w wyborach i wskazują jakąś partię.” 

Pomijając przedstawienie się badającego i takie tam, mogło wyglądać to tak: 

Podejście pierwsze: 
- Dzień dobry 
- Dzień dobry 
- Ma Pan zamiar bać udział w najbliższych wyborach?
- Sper...j!

Podejście drugie:
- Dzień dobry 
- Dzień dobry 
- Ma pan zamiar bać udział w najbliższych wyborach?
- Tak
- Na kogo będzie pan głosować?
- Nie twoja sprawa.

Podejście trzecie:
- Dzień dobry 
- Dzień dobry 
- Ma Pan zamiar bać udział w najbliższych wyborach?
- Tak
- Na kogo będzie pan głosować?
- na PO
- Dziękuję Panu bardzo.

Ot i cała filozofia. I teraz na podstawie tego, ktoś wyciąga wnioski jak będzie wyglądał przyszły układ w sejmie, spin - doktorzy opracowują meandry kampanii, a co przedniejsi „politycy” dzielą już koalicyjne stołki i tworzą gabinety cieni. 

W dalszej części informacji małym druczkiem dowiaduje się, że nie nie należy wyników porównywać z innymi wynikami, ale przecież po to one są publikowane. Najgorsze w tym wszytkom jest to, że w ową akcję dezinformacji włączyła się szanowany przez mnie dziennik. 
O czym informuje nas nas to „badanie”? A no o tym, jak liczne mamy grono lemingów, i że jest ono bardzie zdeterminowane trzymać się swojego liemingostwa, niż reszta społeczeństwa. Istotną informacją byłoby, aby ktoś nam powiedział ile było w badaniu wariantu pierwszego i drugiego, oraz ilu ludzi nie wie jeszcze na kogo odda swój głos. Widać także wyraźnie, że postępowa postdemoracja postanowiła już chyba wyeliminować w ramach swej wali o demokrację właśnie wybory, jako czynnik zbędny i kosztowny. Po co robić kampanię, spierać się programy, poparcie, gdy i tak już wszystko wiadomo. 
A to dopiero początek. Sondażowa karuzela się dopiero rozkręca. Czekamy teraz na ripostę tych, którzy stwierdzą, że jednak nie jest tak optymistycznie. Jedno jest pewne. Te same gadające głowy znowu zinterpretują wyniki jak należy. 


Ciekawostką jest to, że wyniki tego „optymistycznego badania” zostały opublikowane w dniu, w którym GUS poinformował także o rekordowej inflacji w maju wynoszącej 5%. Gdyby taka utrzymała się przez rok okazałoby się, że nasze oszczędności są o 60% mniejsze niż w tej chwili. Ale kto ma jakieś oszczędności - niech się martwi. Wyborcy PO pewnie ich nie mają, więc jest podwójnie cacy. Najważniejsze, że wszyscy się kochają i jest czym przysłonić inflację.

3 komentarze:

  1. a na kogo Pan zagłosuje?

    OdpowiedzUsuń
  2. @Aninimowy
    Patrz podejście drugie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. typowy sondaż, nie ma innej możliwości niż banda 4ga

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj