czwartek, 2 czerwca 2011

Mistrzowie Zen

Buddyści twierdzą, że przyczyną nieszczęść człowieka na tym łez padole jest zbytnie przywiązanie się do rzeczy materialnych i innych ludzi. Wyzbycie się przywiązania daje szczęście. Coś w tym jest. Przecież nie zabierzemy zgromadzonych dóbr na tamten świat jakim by on nie był. A ponieważ idee podobni jak materia nie giną, więc być może tenże postulat wzięli sobie do serca bolszewicy i wszelkiej maści nowe i stare lewactwo postanawiając pozbawić ludzi wszelkiej własności i kontroli nad własnym losem, wikłając nas w globalny lichwiarskiego system niewolnictwa. W przypadku Polaków mamy chyba do czynienia nie tylko ze szczególnym przywiązaniem do dóbr konsumpcyjnych w odróżnieniu od środków produkcji. Nie wykształciła się u nas jak dotychczas (bo nie miała kiedy) klas średnia będąca filarem społeczeństwa. Mamy na jej miejsce zadufaną w sobie lemingowską "kredytową burżuazję". Nie mamy także elit, bo to co siedzi w sejmie czy okupuje przeróżne instytucje elitą ni jak nazwać nie można. Skąd więc mamy mieć społeczne przywiązanie do posiadania, a przez to do przez to przyzwyczajenie do autonomii względem Władzi państwa? Nic tak jak owa autonomia nie trzymało państwowej konstrukcji w należytym porządku bez zbytniego jej rozpasania. Mój przyjaciel opowiadał mi wczoraj, skąd wziął się w dawnej Francji zwyczaj ogradzania domostw wysokim murem. Otóż dawni poborcy podatkowi mieli prawo naliczyć podatek tylko od tego, co zobaczyli przez płot nie wchodzą na podwórze posesji. Mieli przy tym zakaz używania drabin. Nic więc dziwnego, że zajęciem zbiegania podatków trudnili się ludzie wyjątkowo wysocy… Dziś już mało kto nawet usiłuje protestować przeciwko lichwie i podatkom. Mamy więc społeczeństwo teoretyczne szczęśliwych golasów. 
Jest także druga cześć ludzkiego przywiązania będąca przyczyną nieszczęść: przywiązanie do ludzi. Polacy (przynajmniej według sondaży) przywiązali się jakoś dziwnie mocno do ludzi z PO, podobnie jak merkantylne wiejskie para - elity do ludzi z PSL. Pozostaje chyba tylko personalne przywiązanie, bo zarówno wśród jednych jaki i drugich trudno szukać przywiązania do jakich wartości czy ideologii. Pozostaje zatem tylko więź merkantylno, towarzysko- wizerunkowa. Swój – obcy. Elitarność – motłoch. Być może za przywiązaniem do Pana Tuska kryje się swojego rodzaju poczucie zgrzebnej elitarności, a może merkantylne wyrachowanie niewolnika? Nie wiem.
Przypomniał mi się skecz Tadeusza Drozdy, który opowiadał o mistrzu Zen pogrążonym w medytacjach. Za niewielkiej jego ranie na ręku rozsiadło się stado much spijających ochoczo sączącą się krew. Gdy ujrzał to jeden z uczniów mistrza odegnał owady wyrywając jednocześnie swego guru z medytacyjnego letargu.
- I coś ty najlepszego zrobił? – zapytał mistrz – Te były najedzone…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj