Dzisiaj moja małżonka po dłuższej przerwie otworzyła klatkę z naszymi kanarami. Kaśka i Maniek obserwowały to dziwowisko pozostając jednak w swej bezpieczniej zakratowanej przestrzeni. Maniek nawet zainteresował się przez chwile możliwością wyjścia. Siadł na drzwiczkach do klatki wyraźnie rozważając co jest dla niego lepsze: zaspokojenie ciekawości i rozprostowanie skrzydełek, czy spokojne i bezpieczne trwanie. Kaśka z kolei nie miała żadnych dylematów. Jak twardziej stąpająca po patyczku uznała widocznie, że otwarta klatka, która zwykle wieściła zmianę wody i kolejną porcję świeżych nasionek, wieści pewnie jakąś porcję smakołyków. Smakołyki nie nadchodzą a przyzwyczajenie widocznie – podobnie jak w przypadku ludzi – stanowi drugą naturę kanarka. Siedzą więc tak w swej klatce dwie puchowe kulki. Już nie ciekawe świata, nie chcące rozprostować skrzydełek, za to mające pełny brzuszek.
Przecież klatka to nie więzienie. To bezpieczny autystyczny świat, gdzie wszystko jest swojskie jasne i nie ma siły, która by chciała to zmienić. Przecież tylko szaleniec opuściłby tak wspaniałe miejsce! A być może znajdzie się jakaś inna ptasia rodzinka która pod naszą nieobecność wyskubie nasze ziarenka, które nam się przecież należą. Teraz nie piszę już kanarkach, lecz o naszych ludzkich wyborach i przyzwyczajeniach do małej stabilizacji. Przychodzi czas gdy człowiek nie chce już nic zmieniać, a wraz z wiekiem staje się coraz bardziej przywiązany do swojej klatki, gdzie zna każdy drucik i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. No, chyba że nagle przestaną dosypywać ziarenek. Wtedy eksploduje w nas pierwotna, instynktowna energia przetrwania zmuszająca do kreatywności, a otwarta klatka stanie się nie zagrożeniem lecz szansą. Przyjdzie wtedy nam podobnie zweryfikować nasze słabe i mocne strony, które zależą wyłącznie od okoliczności i subiektywnej oceny naszego położenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj