sobota, 7 stycznia 2012

Plaga

Pamiętam scenę z dzieciństwa, w której jakiś dorosły opowiadał wspomnienia z wizyty z Związku Radzieckim. Opowiadający miał pracować tam na pewnej monumentalnej socjalistycznej budowie gdzieś mniej więcej na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W jednym z miast ojczyzny światowego proletariatu, w sklepie warzywnym zaobserwował dziwne zjawisko. Otóż przy zakupie na przykład kilograma ziemniaków i zapłaceniu za towar, sprzedawca odbierał jeszcze ze zważonej kupki jeden kartofelek i wrzucał go do specjalnej skrzynki z napisem: „dla głodującej Polski”. 
Historia wydaje się być mało prawdopodobną legendą miejską i gdyby nie oczywisty fakt, że ludziom propaganda może wmówić wszystko, pewnie zapomniał bym o niej. Lecz oto powróciła ona niespodziewanie z zakamarków moich wspomnień wywołana dziwną okolicznością. Otóż usłyszałem z gęgającego telewizora znajomą harmoszkę, na którą reaguję jak pies Pawłowa, będącą od 20 lat sygnałem wywoławczym pospolitego charytatywnego ruszenia. „Czyli znów się zaczęło” - pomyślałem i wtedy nagle powróciło to z pozoru niczym nie związane z Wielką Orkiestrą ziemniaczane wspomnienie. 
Po chwili zastanowienia sprawa była prosta, bo mechanizm obu „akcji” najprawdopodobniej jest identyczny. Nie dość, że jakiś pracujący niewolniczo w imię idei robotnik kupił coś do żarcia, to jeszcze system wyrwał od niego jednego kartofelka w imię jakiejś szczytnej internacjonalistyczno – humanitarnej idei. A co gorsza, on nawet nie był w stanie nic poradzić. Bo w ojczyźnie komunistów nie jest ważny cel, ważna jest rewolucyjna czujność, a jak grabić to na każdym etapie. Uczestnictwo w akcji pomocy dla głodujących polaków było tak oczywiste, że nikt już nawet nie pytał amatora ziemniaczków o zdanie, czy chce się podzielić. 
Generalnie nie mam nic przeciwko Owsiakowemu pseudo – spontonowi, gdyby nie kilka kwestii. Pierwsza, gdyby Owsiak i jego wesoła kompania mieli tylko zapłacić za udostępniony im (jak mniemam) za darmo czas antenowy całe przedsięwzięcie nie wyrobiłoby nawet na waciki do demakijażu i identyfikatory dla młodych pożytecznych. Do Orkiestry przyłącza się cała masa publicznych instytucji. Gdyby ktoś chciał organizatorom wystawić rachunek tylko za prąd zużyty przy organizacji koncertów byłby to prawdziwy koniec światła, a nawet jedne wat więcej. Odrębna kwestia po lega na tym, dlaczego pospolite publiczne ruszenie łącznie z czasem antenowym udostępniane jest tylko jednej organizacji, ale to zupełnie inna sprawa. Kolejny problem polega na tym, że ów świecki telewizyjny kaznodzieja – jak sam słyszałem w radio – ustala z ministerstwem zdrowia plany zakupów aparatury medycznej. To znaczy, że minister nie musi z budżetu wydać na dany rodzaj zakupów pieniędzy wiedząc, że zostanie on zakupiony z dobrowolnych składek obywateli w ramach powszechnej poprawy samopoczucia. Czyli, że pozyskane środki i tak trafią tam gdzie trzeba, a więc każdy ofiarodawca wspiera pośrednio budżet niczym człowiek radziecki kupujący ziemniaki. Ale o tym już kiedyś pisałem, więc być może zaczynam się powtarzać. Przepraszam.

Przy przedstawionych wyżej argumentach ten o tym, że jak chcę komuś pomóc nie potrzebuję Owsiaka, podobnie gdy chcę napić się piwa nie muszę kupować browaru, wydaje się banalny. Ale nie tylko radziecki styl i olbrzymie koszty tego współczucia budzą moje wątpliwości. W całym przedsięwzięciu chodzi o kulturowe utrwalenie nowej formy zbiurokratyzowanej centralno-planowanej etyki. To humanitarny totalitaryzm usiłujący sterować naszymi sumieniami zamiast pozwolić na ich samo-uszlachetnianie. To politycznie poprawy duch rozłamu w naszej kulturze wypychający powoli ze świadomości społecznej inne formy empatii. De facto sama idea tejże empatii w duchu politycznej poprawności zostaje zbagatelizowana, a przez to osłabiona. Ale to - jak donosi Rzeczpospolita - sprawdzona metoda działania. Gdy ktoś chce wolności lub niepodległości, ktoś inny może chcieć uwolnić słonia, przez co postulat uwodnienia kogokolwiek staje się banalny. Dziwne, że to ta sama osoba.
Tak więc rewolucja trwa. Tylko jak każda plaga nie zabija naszych ciał lecz paraliżuje nasze umysły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj