Czytając gazety w przeciągu ostatnich kilku dni można odnieść wrażenie, że czytamy blogi sprzed pół roku, których autorzy rozpaczliwie próbowali na podstawie prywatnych śledztw wyjaśnić przyczyny tej „katastrofy”. Chwilami można odnieść wrażenie, że nowy rozkaz „mącenia w sprawie” ociera się o plagiat z twórczości niektórych blogerów. Przestańmy na chwilę zastanawiać się nad przyczynami „katastrofy”, a skoncentrujmy się na rozpaczliwej strategii medialnej naszych władz.
Dotychczas premier wywiązywał się dobrze ze swej marionetkowej, politycznie poprawnej roli. Czynił wszystko, aby dobrze wypaść w mediach i działał tak, aby broń Boże nikogo nie urazić. Jednak stronniczość raportu MAK jest tak miażdżąca dla Polski i jej racji stanu, że nie da się już dłużej ukrywać tego faktu. Nagle premier stanął po drugiej stronie barykady, nagle główne media zaczęły powtarzać do tej pory niewygodne fakty. Jest to nic innego jak tylko "strategia ucieczki do przodu" polegająca na atakowaniu, aby nie być samu zaatakowanym. To tak, jak w zatłoczonym tramwaju przyłapany na gorącym uczynku kieszonkowiec jako pierwszy krzyczy: "łapać złodzieja", ustawiając się na pozycji tego pierwszego sprawiedliwego.
Odpowiedzialność rządu za taki, a nie inny przebieg sprawy jest ewidentna. To przecież oni zgodzili się na przekazanie śledztwa Rosjanom. Co nimi powodowało? Lenistwo, niewiedza, analfabetyzm, bałagan i chęć doraźnego odsunięcia od siebie choć na pewien czas całej sprawy? Myślę, że tak. Ale także niechęć zadarcia z Rosjanami powodowana strachem lub wręcz z nimi współpraca.
Bez względu na to, co tak naprawdę doprowadziło do katastrofy smoleńskiej i postsmoleńskiej – jak mawia Ziemkiewicz, jedno jest pewne: osoby posiadające w naszym bananowej republice zewnętrzne znamiona władzy nie nadają się nawet do tego, aby owo rządzenie markować. Stało się to dla mnie oczywiste. Mam nadzieję, że tak samo jak dla większości społeczeństwa. Oczywiście można domniemywać, że spóźniony o co najmniej pół roku lamet mediów głównego nurtu to także jakaś zasłona dymna mająca odsunąć społeczną uwagę od innych problemów naszego kraju lub jeszcze bardziej zamontować prawdziwy obraz tej katastrofy.
A gdzie jest prawda o katastrofie? Prawda umarła razem z 96 osobami na pokładzie samolotu. Choć oczywiście to mało prawdopodobne, że w tego rodzaju katastrofach giną wszyscy. W ogóle jest w tej całej sprawie za wiele problemów, które tkwią wręcz na granicy rachunku prawdopodobieństwa. Do wielu określeń, którymi można opisać nieudolność rządu Tuska można spokojnie dodać jeszcze jedno: kunktatorstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj