poniedziałek, 3 stycznia 2011

Wolność nieuświadomiona

Na początek inspirujący cytat z nieistniejącej już niestety, ale zarchiwizowanej strony:
Słowianie nie mają nad sobą władców (co zdumiewało greckich kronikarzy). Nie mając zorganizowanych państw są nieuchwytni dla wrogów. Wolni, bez władzy, czują siłę, jaką dać może tylko wolność pomiędzy równymi. Nie zależąc od handlu i przemysłu, są samowystarczalni w ramach niewielkiej wspólnoty, a taką najtrudniej zniszczyć. Brak władzy, jak każdy to dzisiaj widzi, to także ogromna oszczędność. Wydaje się więc, że w tamtej tak tragicznej dla cywilizowanej Europy epoce, Słowianie instynktownie przyjęli najlepszą metodę przetrwania: rozproszyć się, przypaść do ziemi, brać środki do życia z gospodarki bezpośredniej. (Z bardzo podobnych powodów, aby ośrodki dowodzenia mogły przetrwać atak jądrowy, Amerykanie zbudowali internet...) Ciężkie czasy wymagały skrócenia łańcuchów krążenia energii w społeczeństwie. I Słowianie to zrobili. (Chociaż jednocześnie zapomnieli jak się robi ozdoby na broni, i wyrzucili, może jako zbędny balast, koła garncarskie.)

Nie lubimy więc systemu. Twierdzę, że gdzieś w naszych cywilizacyjnych genach odziedziczyliśmy po przodkach to umiłowanie wolności i pozasystemową aktywność. Znaczna część naszego społeczeństwa kocha wolność tylko nie jest tego świadoma. Tak naprawdę jesteśmy społeczeństwem dość dobrze funkcjonującym poza wszystkimi systemami i pod wszelaką okupacją tworzymy w naturalny sposób poziome struktury zapewniające nam przetrwanie.

Wielu tak zwanych „wolnorynkowców” i nie tylko, co jakiś czas rozpacza nad niskim poparciem dla samej idei wolnego rynku, jak też dla politycznych kanapowych partyjek tego nurtu. Lamentują też wszelkiej maści prawicowcy. Dookoła sam populizm i postkomuna bez lustracji, kontynuacja istnienia starych PRLowskich elit w zmutowanym systemie. Sam nie raz lamentowałem, więc wiem jak to wygląda. Do tego dochodzi fiskalizm i etatyzm, jednym słowem: „tfu”. Z poza lamentu nie słychać już nic poza kolejnymi rozpaczliwymi analizami przypominającymi samobiczowanie oraz żale nad ogłupiałym zsowietyzowanym społeczeństwem. 
A tak naprawdę rzecz polega na czym innym. Owe ogłupiałe, rozleniwione i osamotnione przez swoje elity społeczeństwo zostało nauczone, że to co ich otacza to wolny rynek i kapitalizm pełną gębą. Znaczna część społeczeństwa nie prowadzi własnego biznesu, więc skąd mają wiedzieć, że nie ma tak naprawdę wolności gospodarczej. Za to w koło są przekonywani o tym, że owa wolność istnieje. 
Gdy więc pojawia się wiec grupa ludzi, którzy mówią: „Chcemy wolność - politycznej i gospodarczej, chcemy wolnego rynku i podmiotowości”, większość społeczeństwa sądzi, że to świry bo popierają ten otaczający nas syf. Przecież panuje u nas demokracja i wolność wszelaka! Skąd ludzie poza telewizorem mają wiedzieć na czym polega wolny rynek, skoro realnie zanika on na całym świecie? Skąd ludzie mają wiedzieć na czym polega wolność jeśli nauczono ich żyć w zniewolonym do szpiku kości systemie, a to jedyny jaki znają? 
Ów sprytny zabieg polegający na pomieszaniu znaczenia pojęć jak widać jest bardzo skuteczny. A wystarczyłoby wyjść poza zaklęty krąg terminów i frazesów. Wystarczyłoby sformułować lapidarną polityczną ofertę i powiedzieć: „zostawcie nas w spokoju” i wezwać do bojkotu wyborów. Wezwać ludzi do biernego oporu, który i tak jest faktem. Wystarczyłoby abyśmy potraktowali państwo jako okupanta, bo nasze wymęczone i wywalczone krwią państwo w między czasie zmutowało do naszego największego ciemiężyciela. Dopiero po krachu owego złodziejskiego systemu naczyń połączonych, w którym tkwimy, możliwa będzie odbudowa państwa, które tak jak pisał Bierdiajew - może nie będzie idealne ale za to bardziej wolne. Ów system składa się z lichwiarskiej międzynarodówki, europejskiej międzynarodówki i polskiej wewnątrznarodówki złożonej z PO, SLD i PSL. 
Długofalowa strategia polityczna powinna więc zmierzać do wyjścia poza system i nie respektowania jego zasad. Zamiast kolejnych bezskutecznych prób walki w ramach systemu -   wezwanie do bojkotu wyborów, którzy powinien trwać dotąd aż nie zostaną spełnione proste dwa postulaty:
- wybory wyłącznie w ramach okręgów jednomandatowych,
- zakaz uchwalania budżetu państwa z deficytem.
Niech ten szantaż stanie się głosem coraz większej części społeczeństwa nieuczestniczącego w wyborach. Tylko ta masa jest w stanie przestraszyć naszych jeźdźców apokalipsy. Bądźmy więc wolni. Wstańmy od pokerowego stolika przecież nie musimy grać i akceptować zasad tej gry, w której możemy jedynie przegrać, bo gramy w demokrację ze światowej sławy szulerami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj