niedziela, 23 stycznia 2011

Kurtuazyjne mordobicie

Kiedyś, gdy nosiłem koszulę w zębach, byłem świadkiem dość intrygującego pojedynku. Dwóch dżentelmenów, których w tej chwili spokojnie mógłbym nazwać menelami, urządziło sobie pojedynek na pięści. W mrokach dziejów zaginęła przyczyna tego starcia jak też jego wynik. Pamiętam za to doskonale przebieg walki, lejącą się krew i niewielki tłum kibiców zagrzewający obu pięściarzy do wysiłku. Pamiętam także, że walczący co chwilę przerywali walkę i czynili spontaniczne ustalenia jej reguł. 
- Piotruś, ale pamiętaj nie można ciągnąć za włosy – powiedział Włodek
- Dobrze Włodku – odpowiedział Piotruś – ale pamiętaj, że z obrotu też nie można.
- No jakżeby inaczej.
Pełna kurtuazja, szacun, zero wzajemnych obelg, a mimo to krew tryskała z ust i łuków brwiowych strumieniami. Może to dlatego, ze było to dawno, a czas nie tylko zaciera szczegóły, ale i idealizuję? Może.

Gdy patrzę na polsko – polskie mordobicie, w którym też już chyba wszyscy zapomnieli o co chodzi, przypomina mi się ten parabokserski sparing z dzieciństwa. Naszym figurantom przydałby się taki poziom kurtuazji i wzajemnego szacunku. 
Z drugiej strony owe wspomnienie kojarzy mi się z geopolityką uprawianą nad naszymi głowami, gdzie polityczne mordobicie przykryte jest fasadą szacunku i pozornych reguł. Jak na przykład słynna Konwencja Chicagowska. Można dać komuś w pysk tak jak nam Rosjanie i przy tym mieć poparcie światowej klaki, za styl i kurtuazję. 
Wielu zastanawia się, dlaczego Platforma traci poparcie. Prozaicznych powodów jest wiele: wzrost cen żarcia, nośników energii, dług publiczny. Ale tak naprawdę jest jeszcze jedna przyczyna. Tusk pozwolił, aby ludzie odzyskali punkt odniesienia. Dzięki jego nieudolności i kunktatorstwie Polacy zauważyli, jak dalece skurwił nasze państwo. Jak bardzo marionetkowym organizmem się one stało. Co dzień, co tydzień, rozczarowanych i tych, którzy przejrzeli na oczy będzie przybywać. Problem jest jeden, PO nie ma komu oddać władzy. A wtedy to już prosta droga do kolejnej naturalnej potrzeby: jeśli Polacy nie potrafią rządzić sobą sami, zróbmy z nimi porządek i zlikwidujmy ten nowotwór na mapie Europy, tego „bękarta Traktatu Wersalskiego”.
Jak długo będzie trwało walenie nas po ryjach, a my będziemy próbować ustalać zasady z jakim nasz przeciwnik ma to robić?

P.S.
W końcu w niektórych środowiskach popularne jest powiedzenie: "Morda nie szklanka". W tych samych środowiskach mawia się także: "Rok nie wyrok, a dwa lata jak za brata." Mam nadzieję, że to drugie powiedzenie stanie się także wkrótce popularne w kręgach rządowych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj