żyje ludek co z cnót wszelkich,
ponad wszelkie skarby ceni,
święty spokój w swej zieleni.
W tej przyrody wiecznej głuszy,
rządzi wójt co w jego duszy,
skarb ukrywa się prawdziwy:
chłop to wielce bojaźliwy.
Wśród lamentów i kaprysów,
zebrał przeto swych sołtysów,
i nieśmiało ten chłopina,
historyję swą zaczyna:
- „Był telefon ze stolicy,
że z Brukseli urzędnicy,
czy nie były jakie kanty,
jadą do nas sprawdzać granty.”
- „I w czym problem wójcie drogi?
Wszak my budowali drogi.”
Inny zaśmiał się rubasznie:
- „I my przeszkoleni strasznie!”
- „Problem w tym, że urzędniki,
bardzo łase na wskaźniki.
My wpisali do projektu,
równość płci i intelektu.
My z głupkami rade damy,
lecz jak płeć wyrównać mamy?
Powiem krótko: beznadzieja,
trzeba u nas znaleźć geja.
W gminie obok przyjechali,
wszystkie granty im zabrali,
bo gdzie we wsi nie poleźli,
nigdzie geja nie znaleźli.”
Cisza wielka się zaczęła,
nikt nie wiedział skąd się wzięła.
Wtedy jeden chłop, że aż hej,
pyta szczerze: „Co to jest gej?”
Szum się podniósł wielki nagle:
- „To jest statek co ma żagle”,
- „Nie! Chłop to co się przebiera,
i nie chodzi do fryzjera.
Był tu kiedyś na letnisku,
dziwak co dostał po pysku,
myśleli my: brzydala taka,
a on sika na stojaka.”
Gdy ucichły wszystkie gwary,
rzecze tedy sołtys stary:
- „Gej to chłop co miast dziewczynę,
bierze chłopa pod pierzynę.”
Znów zaległa na tę chwile,
cisza niczym gdzieś w mogile.
Szepce jeden do drugiego:
- „Jak to w pępek i dlaczego?”
Usłyszawszy wyjaśnienie,
blady usiadł - to zmęczenie.
Wszystko było więc już jasne:
- „Skąd ja geja nam wytrzasne?”
Wnet najmłodszy głos zabiera:
- „Niech się któryś poprzebiera,
w tym jedyna jest nadzieja,
niechaj symuluje geja!
Świetnie, ale ze swej woli,
kto podejmie się tej roli?”
- „Słusznie młody nam tu gada,
losujemy - jedna rada.”
Ciągnąc słomki w całej sali,
szybko geja więc wybrali.
Przerażony ten chłopina,
w rolę wcielać się zaczyna.
Krótka lekcja chodu, gracji,
świeże stringi w ubikacji,
nowe buty i ubrania,
chłop był już nie do poznania.
Z europejskiej więc stolicy,
wpadli rychło urzędnicy,
Gdy przybyli - odjechali,
żadnych grantów nie zabrali.
Chłopy były dumne w gminie,
ryło więc zarżeli świnie.
Każda dobra jest okazja,
by się napić gdy fantazja.
Lecz gdy potem w swej macierzy,
wódkę piją kontrolerzy:
„Polska? Po wsiach sex, swawole,
strach jest jechać na kontrole.”
A było to tak. Wczoraj moja koleżanka oświadczyła, że potrafi wypić osiem piw. Sporo - pomyślałem i postanowiłem sprawdzić empirycznie ile wytrzyma mój pęcherz. Wypiłem trzy i pół. Gdy doszedłem do siebie stwierdziłem, że na komputerze znajduje się jakieś 80% tego "wierszyka". Tak więc to piwo marki Żywiec jest autorem tego czegoś, nie ja.
Właściwie nie powinienem publikować takich głupot, ale pomyślałem sobie, że to dobra odmiana od politycznego masochizmu, który uprawiam od pewnego czasu. Z systemu trzeba też szydzić. A co tam.
Obiecuję, że następnym razem będzie poważniej, no chyba, że odpowiada Państwu ten rodzaj przerywnika.