piątek, 6 sierpnia 2010

Kameleon

Odbyłem ostatnio dość inspirująca rozmowę z pewnym zaprzyjaźnionym przedsiębiorcą zajmującym się pomocą innym przedsiębiorcom w handlowych kontaktach z Chinami. Opowiedział mi o pewnym bardzo ciekawym pomyśle wykorzystującym meandry globalnej gospodarki. Po rozmowie zdałem sobie sprawę jak ów zmitologizowany globalizm jest blisko nas i jak jesteśmy od niego zależni.

Ale po kolei.  
Chiny są w tej chwili wiodącą światową gospodarką. Część przedsiębiorstw (w tym i duże korporacje) przenosi tam swe zakłady produkcyjne. Niskie koszty produkcji powodują, że do Chin każdego dnia udają się przedstawiciele różnych przedsiębiorstw zainteresowanych kupnem wytwarzanych tam produktów.

Na czym polega pomysł?
Polska firma otwiera swe przedstawicielstwo w Chinach i przenosi tam część produkcji. Ma także biuro handlowe w jednym z chińskich gospodarczych centów. Zatrudnia rodzimych pracowników. Formalnie jest to przedsiębiorstwo chińskie z polskim kapitałem, produkujące na miejscu produkty na bazie naszej myśli technologicznej. Gdy kontrahent jest zainteresowany zakupem zostaje podpisana umowa. Oczywiście klientowi np.. z Austrii nie powinno specjalnie przeszkadzać, że towar zostanie do niego dostarczonych z magazynu (w praktyce zakładu produkcyjnego) zlokalizowanego w Polsce. Bo oficjalnie firma właśnie w Polsce ma centralny magazyn buforowy pozwalający na sprawne dostarczanie produktów na teren Unii Europejskiej. Zagraniczny klient myśli, że zakupione produkty zostały wykonane przez chińczyków dlatego są tanie, a skąd towar do niego przybędzie – to sprawa wtórna. Produkty oczywiście powstają w Polsce, a całe zamieszanie służy tylko temu aby znaleźć kontrahenta, który jest przekonany, że tylko w Chinach zrobi świetny interes.

Z jednej strony idea świetna obcierająca się wręcz o genialną. Z drugiej zaś strony przykre jest, że ktoś chcący uczciwie uczestniczyć w międzynarodowym obrocie towarowym musi dokonywać tego rodzaju kamuflażu przypominającego kameleona. Ale może właśnie na tym polega biznes? Widać też od razu jak daleko odeszliśmy od pierwotnych ideałów wspólnoty gospodarczej.

A Komorowski? Gdyby był mężem stanu Wczoraj będąc w Pałacu Prezydenckim powinien klęknąć przed krzyżem i zacząć się modlić. Wtedy kupiłby serca narodu i doprowadził to prawdziwego pojednania. Ale on jest figurantem, a nie mężem stanu, więc nie ma o czym mówić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj