Świat zatoczył swojego rodzaju koło pod naciskiem propagandy. Ludzie wyrwani z jej okowów to najbardziej inteligentna i krytycznie myśląca część społeczeństwa. I tu paradoks: Ludzie ci mają często niemal takie same poglądy co lud nie czytający prasy i nieoglądający propagandowej TV.
Jak to jest możliwe, że najwyszukańszą mądrością jest nastawienie się na własny „chłopski” rozum i krytyczna weryfikacja wiedzy, która jak się odkazuje od mądrości oddala?
Albert Einstein powiedział kiedyś, że na mądrość składają się trzy rzeczy: wiedza, doświadczenie i intuicja.
Czym, że jest wiedza? - przyswojeniem faktów i ich interpretacją. Podstawą wiedzy jest informacja, która zwłaszcza w medialnym przekazie może być zmanipulowana lub wręcz fałszywa.
A czym jest doświadczenie? To wiedza zdobyta w praktyce poprzez przeżycie pewnych okoliczności i umiejętność wyciągnięcia z nich wniosków.
A czym intuicja? I tu zaczyna być ciekawie. To nic innego jak pozaracjonalne i pozazmysłowe odniesienie się do danej kwestii. To także pewien kulturowy kod czyli wiedza i doświadczenie przeszłych pokoleń zespolone w naszym sposobie pojmowania spraw. To on jest podstawą intuicji: dostarcza nam świata znaczeń i symboli.
Szefowie wielkich firm to ludzie cechujący się nie tylko wiedzą i doświadczeniem. Posiadają też intuicję pozwalającą im podejmować decyzje nie bacząc na podszepty racjonalności. Gdyby mądrość była tylko wypadkową wiedzy i doświadczenia już dawno światem rządziły by programy komputerowe. Swojego czasu świat afirmował komputer Deep Blue firmy IBM, który pokonał Kasparowa w grze w szachy (koniec artykułu). Okazało się, że program został napisany przy współpracy kliku arcymistrzów szachowych i specjalnie przygotowany do gry z Kasparowem. Są też i tacy, którzy twierdzą, że tak na prawdę za komputerem stało kilku arcymistrzów „wspomagających” decyzje maszyny. Co zatem powoduje, że ludzie nawet w tak prostej z punktu wiedzenia języka obliczeniowego grze jak szachy biją na głowę „elektronowe mózgi”? To ta umiejętność, która w Matrixie potrafią zatrzymać kule. Człowiek potrafi wyjść poza system. Postąpić irracjonalne i przez swe nietuzinkowe zachowanie zmylić knowania „komputera” bądź racjonalisty i przez to wygrać. Dla zwycięstwa trzeba wyjść poza sposób i kategorie myślenia wroga i oprzeć się na tym co pierwotne. Potem dopiero okazuje się, że „szaleniec” miał rację bo wyszedł poza schemat i wygrał.
Zwycięzcami są obrończy krzyża.
Bez względu na to, czy sytuacja jest zręczna czy nie zręczna, czy komuś się to podoba czy nie, trwają przy swoim. A czy szaleństwem nie było spisanie postulatów na bramie stoczni? Czy szaleństwem nie była obrona Warszawy przed bolszewicką nawałą? Czy szaleństwem nie było wejście Rotmistrza Pileckiego do Oświęcimia i późniejsza jego stamtąd ucieczka, ale też i cała życiowa postawa tego bohatera?
Na naszych oczach tworzy się właśnie nowy narodowy symbol.
A na symbole to nas jeszcze nikt nie pokonał, jak trafnie stwierdził na swoim blogu nieoceniony Profesor Bobola. Krzyż był w czasie Konfederacji Barskiej, był w powstaniach. Powstanie Krakowskie wręcz sprowadziło się do krzyża i procesji. Był w Nowej Hucie i wszędzie tam gdzie komuna nie pozwalała stawiać kościołów. Był na grobach poległych. Jest też zdewastowany przez jakiś łajdaków na Westerplatte . Pomimo opluwania i drwin ogłupiałych przez propagandę i wykształciuchów krzyż i tak zwycięży. „Zwyciężymy Chryste przez Twój Krzyż”
Gdy zawodzi umysł i marksistowska apoteoza racjonalizmu.
Jedyne co nam pozostaje to intuicja oparta tradycji i wierze przodków. Nowy Wspaniały Świat chce aby jedynym celem człowieka był hedonizm przyjemność i unikanie cierpienia. To przecież totalitarna pułapka. Gdy ktoś odrzuci ten punkt widzenia staje się niebezpieczny. Dorzućmy wyrachowanie.
Jedyne co nam pozostaje to intuicja oparta tradycji i wierze przodków. Nowy Wspaniały Świat chce aby jedynym celem człowieka był hedonizm przyjemność i unikanie cierpienia. To przecież totalitarna pułapka. Gdy ktoś odrzuci ten punkt widzenia staje się niebezpieczny. Dorzućmy wyrachowanie.
A Komorowski?
Gdyby był mężem stanu wczoraj będąc w Pałacu Prezydenckim powinien klęknąć przed krzyżem i zacząć się modlić. Wtedy kupiłby serca narodu i doprowadził to prawdziwego pojednania. Ale on jest figurantem, a nie mężem stanu, więc nie ma o czym mówić.
Gdyby był mężem stanu wczoraj będąc w Pałacu Prezydenckim powinien klęknąć przed krzyżem i zacząć się modlić. Wtedy kupiłby serca narodu i doprowadził to prawdziwego pojednania. Ale on jest figurantem, a nie mężem stanu, więc nie ma o czym mówić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj